Krynica. Sanatorium jak za siermiężnych czasów PRL
Continental ma Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w szyldzie i niektóre pokoje, jak z innej epoki.
Liliana Krupikowicz z Kołobrzegu mówi, że była przerażona, gdy weszła do przydzielonego jej pokoju w sanatorium Continental w Krynicy-Zdroju.
- To miał być mój pierwszy pobyt w Krynicy, więc zaraz po otrzymaniu skierowania na kurację dokładnie przyjrzałam się internetowej prezentacji sanatorium Continental, w którym miałam zostać zakwaterowana - mówi Krupikowicz.
Szok nastąpił, kiedy przekręciła klucz w drzwiach pokoju nr 520. Nie chodziło o to, że pokój był trzyosobowy, a ciasny jak dla jednej osoby, lecz o to, w jakim znajdował się stanie.W części mieszkalnej pokój ma wymiary trzy na cztery metry. Kuracjuszka opisuje, że parkiet jest tak zniszczony i wytarty, że sam jego widok może wywołać depresję. Łóżka nakryto kocami w kratę, tak ohydnymi i tak zniszczonymi, że wstydziłby się używać ich dorożkarz do osłaniania koni w czasie postoju.
Nie ma miejsca nawet na maleńki stolik, więc czajnik elektryczny ustawiono na szafce pomiędzy dwoma łóżkami. Wywrócić go łatwo, a wtedy w najlepszym przypadku zostanie zalane miejsce do spania, a w najgorszym ktoś mógłby ucierpieć.
Za telewizję płacą 65 zł
Na ścianie wisi muzealny telefon z tarczą do wykręcania numerów oraz kinkiety, jeden ze zwyczajną żarówką, a drugi z najtańszą lampką ledową dającą niebieskawe światło jak prosektorium. Lokatorki wolą jej nie zapalać. W rogu mają 14-calowy telewizor, kilkunastoletni grundig z wypukłym kineskopem.
Jak mówi Maria Boruszewska, współlokatorka pani Liliany, za możliwość oglądania programów podczas całego turnusu sanatoryjnego, trzeba dodatkowo płacić 65 zł. Ale kobieta niewiele widzi na małym ekranie.
W pokoju numer 520 najbardziej przykry jest jednak smród z uszkodzonej rury w łazience. Plama przy suficie jest odrażająca. Trzy kobiety zakwaterowane w jednym pokoju skarżą się, że nie wystarcza im miejsca na rzeczy osobiste w małej wnęce w przedsionku.
- Zaraz po przyjeździe i zakwaterowaniu, we wtorek, zgłosiłam moje uwagi do fatalnego stanu pokoju i poprosiłam o zmianę lokum - mówi Liliana Krupikowicz, która w sobotę pokazała warunki swego zakwaterowania w sanatorium Continental dziennikarzowi „Gazety Krakowskiej”.
Jako fatalne określa warunki zakwaterowania w sanatoryjnej części Continentalu także Eugeniusz Kinast.
Pokój, w którym przebywa, też budzi sporo zastrzeżeń.
- Najbardziej byłem przerażony ciasnotą - mówi pan Eugeniusz. - Jest nas trzech w pokoju, a nie mamy miejsca na swoje rzeczy. Część przywiezionego bagażu każdy z nas trzyma na balkonie. Kask, w którym jeżdżę na rowerze, zajmuje honorowe miejsce na parapecie okna.
Brak środków na remont
Aleksander Pyclik, który od stycznia tego roku pełni obowiązki dyrektora krynickiego sanatorium Continental, tłumaczy, że budynek jest leciwy, bo oddany do użytku w 1988 r.
Wymaga modernizacji, która prowadzona jest od kilku lat. Niestety, małymi krokami, bo chociaż obiekt należy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to pieniędzy nie wystarcza.
Wyremontowany jest szpital sanatoryjny. Poprawiono warunki w niektórych pokojach części sanatoryjnej. Nadal jednak jedna czwarta bazy pozostaje przestarzała.
Niektóre pokoje przypominają siermiężny socjalizm z epoki Władysława Gomułki
Według Pyclika równoczesne wyłączenie całego obiektu na czas remontu oznaczałoby zerwanie kontraktu z NFZ, a odzyskanie go, w takim wymiarze jak obecny, byłoby niemożliwe.
- Sanatorium nie może zaryzykować podstaw ekonomicznych swego istnienia - mówi
dyrektor Pyclik i podkreśla, że dopłaty kuracjuszy do pobytów kierunkują ich zainteresowanie na małe, wieloosobowe pokoje, które są tańsze, choć ciasne.
Kontrole sanepidu nie wykazują łamania przepisów. W sanatorium zachowana jest norma sześciu metrów kwadratowych na osobę w pokoju.