Kryzys w Mali. Jak Bundeswehra przegrywa z wagnerowcami
Operacja MINUSMA, w której bierze udział łącznie 13 tysięcy żołnierzy, jest jedną z najniebezpieczniejszych na świecie
Na wniosek niemieckiego rządu niemiecki Bundestag zdecydował w 2016 roku o zaangażowaniu niemieckich sił zbrojnych w Mali, kraju położonym w zachodniej Afryce. Początkowo Niemcy byli tylko częścią misji ONZ w tym kraju. Wysłano tam także cywilów z zadaniami przygotowawczymi i pomocniczymi, oficerów łącznikowych, specjalistów od tankowania samolotów transportowych oraz tankowania w powietrzu. Z upływem czasu przybywało coraz więcej niemieckich pilotów, specjalistów od logistyki i medycyny. Obecnie w Mali stacjonuje 1400 osób z Niemiec. Ich dowódcą jest od 29 marca 2022 roku pułkownik Peter Küpper. Niemieccy żołnierze są szkoleni do wyjazdu do Mali w ośrodku szkolenia wojskowego Gardelegen w Saksonii-Anhalt.
Niemiecki kontyngent, działający w ramach operacji MINUSMA (Multidimensionnelle Intégrée des Nations Unies pour la Stabilisation au Mali), dysponuje obecnie pięcioma śmigłowcami CH-53 z niemieckich sił powietrznych, których głównym zadaniem jest zapewnienie łańcucha ratowniczego z powietrza. Ponadto w razie potrzeby CH-53 mogą być wykorzystywane do transportu personelu i materiałów. Najnowszy mandat niemieckiego Bundestagu określa obszar działań jako całe Mali, a także Republikę Nigru, w którego stolicy Niamey znajduje się ważny węzeł logistyczny misji MITSUMA i EUTM (European Union Training Mission). Dodatkowo od 2020 roku Bundeswehra dołączyła do Task Force Takuba, która jest inicjatywą Unii Europejskiej.
Sytuacja wokół całej operacji MINUSMA w Mali w ostatnich latach znacznie się pogorszyła. Operacja, w której bierze udział łącznie 13 000 żołnierzy, jest jedną z najniebezpieczniejszych na świecie. Do połowy 2021 roku zginęło w tej misji 250 żołnierzy. MINUSMA jest narażona nie tylko na ataki islamskich watażków, ale musi się także zmierzyć z nieobliczalnym reżimem wojskowym, który przejął władzę w tym kraju. Będący w niepewnej sytuacji reżim szukał i znalazł wsparcie u sił rosyjskich, które mają mu pomóc utrzymać się przy władzy i ostatecznie wyciszyć opozycję. Siły pokojowe UN oraz Takuba przeszkadzają wojskowemu reżimowi w Mali w umocnieniu władzy, dlatego też reżim coraz bardziej utrudnia pracę misji, aby doprowadzić do wycofania się Zachodu z tego kraju. W Niemczech mówi się wręcz o całym łańcuchu upokorzeń ze strony malijskiej junty wojskowej wobec Niemców i misji ONZ MINUSMA. 11 sierpnia wojsko malijskie po raz kolejny odmówiło Bundeswehrze zgody na przylot posiłków pilnie potrzebnych do zabezpieczenia lotniska w Gao w Mali. Po czym niemiecka minister obrony Christine Lambrecht zawiesiła tę misję Bundeswehry do odwołania. W czwartek, 18 sierpnia, do ostatniego momentu nie było wiadomo, czy planowana zmiana personelu Bundeswehry w Mali się powiedzie. Niemieckie MON zaznaczyło, że wszystkie warunki wstępne zostały spełnione. Ostatecznie udało się wymienić 88 żołnierzy misji pokojowej ONZ MINUSMA i pięciu żołnierzy unijnej misji szkoleniowej EUTM za pomocą samolotu cywilnego.
Kłopoty Bundeswehry w Mali nie tylko nie ustają, ale wręcz się nawarstwiają. Według niemieckiego Federalnego Ministerstwa Obrony nadal nie ma pozwoleń na przeloty samolotów transportowych Bundeswehry typu A400M. Pozwolenia nie udzielono po raz kolejny dla lotów ratunkowych wykonywanych przez cywilną firmę lotniczą między Niamey a Gao. Źle wygląda także kwestia lotów zaopatrzeniowych dla samej Bundeswehry, bo tu też brakuje aprobaty władców Mali.
Szczególnie trudna robi się kwestia bezpieczeństwa Bundeswehry w samym Mali. Po ostatecznym wycofaniu się z tego kraju wojsk francuskich w ich miejsce weszli rosyjscy żołnierze z Grupy Wagnera. To oni rządzą się teraz na lotnisku w Gao, w którego bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się niemiecki obóz polowy. Przewodnicząca komisji obrony w Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann z FDP wyraziła swoje zaniepokojenie w tej sprawie w rozmowie z niemiecką gazetą „Süddeutsche Zeitung” (SZ). - To jest nie do zniesienia - powiedziała Marie-Agnes Strack-Zimmermann.
Niemieccy eksperci uważają, że problemy Bundeswehry w Mali mają swoje podłoże w niedopracowanej strategii. Trudno jest teraz określić, co Bundeswehra miałaby jeszcze zrobić w Mali, gdy najważniejszy aktor tego afrykańskiego teatru wydarzeń, jakim jest Francja, porzuciła ten kraj. Niemcy nie są już nawet w stanie zabezpieczyć najważniejszego dla siebie lotniska, przez które dostarczani są żołnierze i niezbędne wyposażenie.
Jeszcze nie zdecydowano, czy po zawieszeniu działań, które ogłosiła Lambrecht, Niemcy będą kontynuowały udział w tej misji ONZ. Kwestia ta jest obecnie szeroko dyskutowana. Z jednej strony wycofanie się z Mali będzie oznaczało tragiczną porażkę i właściwie pozostawienie tego kraju na pastwę brutalnego reżimu i jego pomocników z Rosji. Z drugiej strony, jeśli Niemcy zostaną w Mali, narażają setki własnych żołnierzy i współpracujący z nimi personel na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Agnieszka Brugger z partii Zielonych wskazuje także na kwestie zaufania i współpracy między Niemcami i ONZ. Bez jakiejkolwiek kontroli z zewnątrz Mali może się przerodzić w istne piekło. Niewykluczone, że spowoduje to falę migracyjną w kierunku Europy. W tej sytuacji ONZ, w tym niemiecki kontyngent, jest jedyną nadzieją i instrumentem kontroli w tym kraju.