Kryzys w rolnictwie czy nadinterpretacja? Poseł Kasprzak: odwołać ministra. Dr Kaszuba: nie wszyscy rolnicy narzekają
Sytuacja w rolnictwie zmienia się podobnie jak pogoda. Zdaniem posła PSL Mieczysława Kasprzaka polskie rolnictwo znajduje się w krytycznym punkcie i dlatego trzeba złożyć wniosek o odwołanie Grzegorza Pudy, ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ekonomista dr Krzysztof Kaszuba uważa, że nie wszyscy rolnicy totalnie narzekają. A co na to mówia sami rolnicy: - Mogłoby być lepiej, ale nie jest tak źle.
- W Polsce trwają żniwa, ale ludowcy mówią już o wykopkach, ale o wykopkach z ministerstwa rolnictwa. Składamy wniosek o odwołanie Grzegorza Pudy. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest nim tylko z nazwy. Ostatnie 10 miesięcy pod wodzą Grzegorza Pudy to totalna zapaść – stwierdził Mieczysław Kasprzak, poseł PSL podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Rzeszowie.
Zlikwidowali krowy, teraz likwidują świnie i kury
- Liczymy w Sejmie na poparcie wszystkich, którym leży na sercu dobro polskiej wsi. Sytuacja jest bardzo trudna, a rząd nic z tym nie robi. Mało tego, rząd bawi się z kołami Gospodyń Wiejskich na tle maszyn z wypożyczalni. Jesteśmy rozczarowani „Nowym ładem”, bo według tego rolnicy mają dostać 10 zł dopłaty do paliwa, do hektara na cały rok, czyli rolnik mający 10 hektarów dostanie tylko 100 zł więcej. Obiecano rolnikom skrócenie łańcucha dostaw, ale tak się nie stało W rejonie Mielca na organizację skupu narzekają hodowcy świń i hodowcy drobiu – grzmiał poseł Kasprzak.
- Rolnicy zostali postawieni w bardzo trudnej sytuacji. Zlikwidowali krowy, teraz likwidują świnie i kury. Za 1 kg wiśni w skupie płacono 70 groszy, a za zebranie 1 kg wiśni trzeba było zapłacić 1,5 zł. Porzeczka czarna w tym roku „jeszcze płaciła 3,5 zł za 1 kg”, ale na porzeczce czerwonej plantatorzy tracili już po 2 złote. Rolnicy chcący sprzedać zboże muszą czekać 24 godziny w kolejce. Minister rolnictwa powinien odejść - wtórował posłowi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.
Na pytanie „Nowin” ile wynoszą dopłaty do paliwa? Padła odpowiedź: - 100 zł i dodatkowa dopłata 10 zł, czyli razem 110 zł do hektara na rok.
Mamy szaloną konkurencją producentów żywności
Zapytaliśmy specjalistów, czy rzeczywiście w polskim i podkarpackim rolnictwie jest aż tak źle?
- To jest nadinterpretacja rzeczywistości. Od wielu lat, co roku mamy jakiś problem w rolnictwie – odpowiada dr Krzysztof Kaszuba, prezes zarządu Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Oddział Wojewódzki w Rzeszowie. - W jednym roku narzekają hodowcy bydła lub trzody. W drugim roku plantatorzy truskawek, czarnej porzeczki lub cebuli. W trzecim roku wiosenne przymrozki zniszczyły kwiaty jabłoni i nie będzie jabłek. W kolejnym roku grad zniszczył zboża, albo mamy kryzys urodzaju. Są to prawdziwe kłopoty poszczególnych grup rolników, ale w przestrzeni medialnej pozostaje przekaz, że rolnicy ciągle narzekają. Niektórzy wykorzystują te sytuacje i wieszczą koniec świata.
Tymczasem w rzeczywistości na rynku europejskim i światowym mamy do czynienia z szaloną konkurencją producentów żywności. Świat się szybko zmienia. Rosja już nie importuje zbóż, tylko je eksportuje. Podobnie Ukraina. My musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co ma być polską specjalnością, może ekologiczna produkcja drobiu, a może warzyw, owoców, a nawet ziół? Musimy się też zastanowić, jak najlepiej wykorzystać unijne fundusze, do poprawy opłacalności produkcji - podpowiada ekonomista.
Spiętrzenie prac żniwnych i 200 mln zł na programu wsparcia w związku z ASF
- Pogoda była zmienna, w tym roku, ale zboże obrodziło. Teraz nastąpiło spiętrzenie prac żniwnych. W trudniejszej sytuacji są rolnicy, którzy nie mają możliwości przechowania ziarna i chcą go sprzedać bezpośrednio „spod kombajnu”. Wtedy muszą zaczekać w kolejce przed elewatorem lub punktem skupu. Jeśli rolnik ma swój silos, to nie musi się spieszyć ze sprzedażą zboża teraz, tylko sprzeda je na wiosnę, kiedy ceny pszenicy z reguły są wyższe – wyjaśnia dr inż. Janusz Kielar, zastępca dyrektora Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego (PODR) w Boguchwale.
- Rzeczywiście na Podkarpaciu hodowcy trzody mają problem z ASF, zwłaszcza w powiecie mieleckim, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza i gdzie są likwidowane stada. Jednak kryzys pogłębiają nieuczciwi przedsiębiorcy, którzy na terenie wydzielonych stref drastycznie zaniżają ceny skupu trzody i przez to rolnicy naprawdę ponoszą straty. Jednak rząd wydzielił specjalny fundusz 200 mln zł na programu wsparcia gospodarstw utrzymujących świnie w związku z ASF. Obejmuje on działania prewencyjne i wspierających odbudowę gospodarstw dotkniętych skutkami występowania afrykańskiego pomoru świń. M.in. bioasekurację gospodarstw, eliminację następstw zjawiska zaniżonej ceny skupu żywca w strefach ASF, odbudowę pogłowia świń i wsparcie w zakresie przetwórstwa i skracania łańcucha dostaw – dodaje dyrektor PODR.
Zapytaliśmy też rolników.
– Pszenica obrodziła lepiej niż myślałem, z jej sprzedażą nie mam problemów, bo mam swój silos. Natomiast ci oszuści za świnie płacą teraz marne grosze, bo sami podobno sprowadzają mięso z niemieckich magazynów – ale nie wiem czy to prawda i nie chcę się na ten temat wypowiadać – stwierdził rolnik z pow. mieleckiego zastrzegający sobie anonimowość.
- Z samego rolnictwa rodziny bym nie nie utrzymał, więc dorabiam pracując za granicą. Hodowli nie prowadzę. W tym roku z plonu rzepaku i ceny 2200 zł za tonę w skupie jestem zadowolony. Pszenica natomiast obrodziła trochę gorzej, ale nie jest tak źle. Cena 860 zł za tonę jest do zaakceptowania. W kolejce ze zbożem długo nie stałem, bo się umówiłem z dostawą dwóch przyczep ziarna na określoną godzinę. Natomiast nawozy i środki chemiczne są zbyt drogie – uważa rolnik z pow. przeworskiego i też nie chce upubliczniać swojego nazwiska.