Krzysztof Starnawski. Góral chce pomóc chłopakom uwięzionym w jaskini

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Starnawski
Iwona Krzywda

Krzysztof Starnawski. Góral chce pomóc chłopakom uwięzionym w jaskini

Iwona Krzywda

To, że odnaleziono ich żywych, okrzyknięto cudem. Dziś cały świat śledzi dramat uwięzionych w jaskini dwunastu tajlandzkich chłopców. – Jestem gotowy, by w ciągu 24 godzin wylecieć do Tajlandii – mówi Krzysztof Starnawski, ratownik TOPR i rekordzista świata w nurkowaniu jaskiniowym.

„Ruszyć na pomoc” – to była pierwsza myśl, kiedy usłyszał pan o tym, co wydarzyło się w tajlandzkiej jaskini Tham Luang Nang Non?
Oczywiście. Jestem ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i niesienie pomocy to moje powołanie. Kiedy rozpoczęła się akcja ratunkowa, jej koordynator rozesłał wiadomość, że poszukuje wsparcia doświadczonych specjalistów nurkowania jaskiniowego, których na miejscu brakuje. Pismo szybko trafiło również na moje biurko.

Odpowiedziałem w jedyny możliwy sposób: jestem gotowy i w ciągu 24 godzin mogę wylecieć do Tajlandii. W podobny sposób zareagowali wszyscy najlepsi nurkowie z całego świata, bo to przecież nasz obowiązek. Spakowałem walizki i czekam na sygnał. Na razie dostałem informację, że zespół jest skompletowany. W każdym momencie mogę jednak zostać wezwany na miejsce. Tajlandczykom może być trudno oszacować, ile dokładnie osób jest jeszcze potrzebnych. Tam jest przecież teraz jak na wojnie.

Brał pan już udział w akcjach ratowniczych o podobnej skali i poziomie trudności?
Niewielu jest ludzi na świecie, którzy w czymś takim uczestniczyli, bo to działania bez precedensu. W całej historii przeprowadzono może 3-4 podobne akcje. W Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym mamy specjalną sekcję nurkową, w której cały czas szkolimy się na wypadek takich sytuacji. Akcje ratunkowe pod wodą należą jednak do rzadkości. W Polsce ostatnia miała miejsce ponad 30 lat temu, zanim jeszcze dołączyłem do TOPR.

Podczas mojej kariery nasze wsparcie było potrzebne tylko raz, gdy lawina śnieżna w Tatrach zepchnęła dzieci pod taflę lodu na Czarnym Stawie. Niestety, wówczas nikogo nie ratowaliśmy, a jedynie mieliśmy przykry obowiązek wyłowienia zwłok. Niemniej jednak cała moja działalność eksploracyjna w ramach pracy i pasji polega na nurkowaniu właśnie w takich warunkach, jakie panują w tajlandzkiej jaskini, mam więc odpowiednie umiejętności i jestem gotowy do pomocy.

Czytaj więcej:

  • Jak miałaby wyglądać taka akcja ratunkowa?
  • Jak duże ryzyko wiąże się z taką akcją ratunkową?
Pozostało jeszcze 68% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Iwona Krzywda

Do redakcji Dziennika Polskiego dołączyłam w sierpniu 2015 r. Zajmuję się głównie ogólnopolskimi i lokalnymi tematami związanymi z systemem ochrony zdrowia oraz szkolnictwem wyższym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.