Krzysztof Witkowski: W Monopolis znajdziecie ducha Łodzi
Rozmawiamy z Krzysztofem Witkowskim, prezesem zarządu łódzkiej firmy deweloperskiej Virako Sp. z o.o., właściciela i inwestora kompleksu Monopolis.
Jakie myśli zaczęły się Panu kłębić w głowie, gdy na gali MIPIM Awards w Paryżu wyczytano, że główną nagrodę otrzymało Monopolis?
Olbrzymie wzruszenie, radość i poczucie dumy z tego, co udało się dokonać. Także refleksja, iż kiedyś postawiliśmy sobie za cel, by oprócz realizacji naszych projektów liczyło się dobro Łodzi i teraz możemy mieć poczucie dobrze wykonanej roboty.
Dzisiaj bardzo łatwo jest wam gratulować tego sukcesu, a nawet się pod niego podłączyć. Ale czy przed ośmiu laty, gdy rozpoczynaliście tę inwestycję, to wszyscy w nią wierzyli i wam kibicowali?
Oczywiście, że nie. Myślę, że nawet więcej było sceptyków i ludzi, którzy patrzyli z niedowierzaniem na nasze działania. Tym bardziej że przez wiele lat naszej pracy nie było widać. Badania naukowe dotyczące historii technologicznej, ale i społecznej Monopolu Wódczanego zajęły dużo energii i czasu. Podobnie było z szukaniem koncepcji na ten obiekt. Nie brakowało też momentów zwątpienia, a i porażek. Z zewnątrz wydaje się czasem, że zrealizowanie takiego przedsięwzięcia jak Monopolis to droga od jednego sukcesu do drugiego. Tymczasem to ciężka praca, determinacja, wiara w ten projekt, ale również niepowodzenia. W tego typu przedsięwzięciach, jak w życiu, trzeba umieć je pokonywać, wyciągać wnioski. Dla nas to była wielka lekcja, na szczęście zakończona sukcesem. Zdajemy sobie jednak sprawę, że jeszcze dużo pracy przed nami.
Dlaczego akurat Monopol Wódczany? To była przemyślana decyzja, że zajęliście się właśnie tą częścią miasta, czy było w tym trochę przypadku?
Na pewno życiem rządzi w dużej mierze przypadek. To, że przez lata z okien biurowca, który obok dawnego Monopolu Wódczanego wybudowałem, obserwowałem, jak ten obiekt popada w ruinę, niszczeje, jest oczyszczany ze wszystkiego, co w jakikolwiek sposób dało się spieniężyć, było kiełkującą inspiracją. Ale przecież takich lokalizacji było w Łodzi niemało. Na to, że się w końcu zdecydowaliśmy, złożyło się kilka elementów. Nasze doświadczenie z ulicy Dowborczyków, czyli rewitalizacja starej Fabryki Motorów Henryka Wagnera i utworzenie tam Centrum Biznesowego Faktoria, co wydarzyło się na długo przed innymi tego typu realizacjami w Łodzi. Późniejsza budowa Forum 76, który był pierwszym biurowcem klasy A w Łodzi i pamiętam, jak wielu ekspertów patrzyło na mnie ze zdziwieniem, że wierzę, iż ktoś go wynajmie. Był wynajęty, w końcu został sprzedany, a za pieniądze pozyskane ze sprzedaży mogliśmy sobie pozwolić na realizację Monopolis, które na ten moment jest przedsięwzięciem naszego życia.
Jak ewoluował sam projekt Monopolis? Co sobie od początku narzuciliście, że musi tutaj być, a co się zmieniło? To ciekawe także dlatego, że ostatecznie udało się tu w nadzwyczaj naturalny sposób połączyć część komercyjną z tą otwartą dla łodzian.
To prawda, mimo że biznesowa część to dziewięćdziesiąt procent projektu to nie jest ona mocno odczuwalna i to było jedno z naszych założeń. Ma to się dziać na wyższych piętrach, być swego rodzaju tłem dla innych działań, ale warto pamiętać, że w biurach są miejsca pracy dla siedmiuset osób. Pomysł jednak rzeczywiście ewoluował. Bardzo dużą pracę wykonał główny architekt Rafał Grzelewski z pracowni Grupa5 Architekci, który naszą wizję ubrał we wspaniały projekt, między innymi z planem zagłębionego do poziomu dawnych piwnic pasażu. Co wiązało się z wybraniem ziemi do poziomu czterech metrów i wyzwaniem technologicznym, jakim było „zawieszenie” nad tym terenem historycznych budynków, pod których fundamenty się dostaliśmy. Od początku chcieliśmy, żeby to był obiekt wielofunkcyjny, z biurowcami, ale z odpowiedzią na potrzeby dzisiejszego młodego pokolenia, które miejsce pracy traktuje bardziej lifestyle’owo, jako także okazję do spotkań, różnych form aktywności. Zastanawialiśmy się, jak połączyć ich oczekiwania z zaproszeniem do tej przestrzeni także pozostałych łodzian. Szukaliśmy przy tym rozwiązań, które będą charakterystyczne dla tego miejsca. Stąd na przykład pomysł na wielofunkcyjną salę teatralno-koncertową. I w tym przypadku wiele osób było zdziwionych, nawet niedawno prezes jednej z wielkich korporacji pytał mnie: „po co wam ten teatr, przecież to zupełnie niebiznesowe działanie”. Rzeczywiście, jest to wyzwanie, szczególnie w obecnym czasie epidemii koronawirusa, ale my właśnie w takie rozwiązania wierzymy - że dajemy mieszkańcom miasta coś wyjątkowego, czego nie znajdą gdzie indziej. Wiele takich rzeczy bierze się z tego, że spotkaliśmy na swojej drodze wspaniałych ludzi. Jedną z pierwszych takich osób był mój przyjaciel, który już niestety nie żyje, Janusz Kaniewski, z którym razem tworzyłem tę koncepcję, który był autorem nazwy oraz logo Monopolis i zarażał odmiennym niż tradycyjne spojrzeniem na to miejsce. Później byli to tacy ludzie jak Kamil Maćkowiak, Michał Batory i wielu innych, którzy stali się dobrymi duchami tego miejsca i wspólnie utworzyli to, co określamy tutaj jako Spirit of Łódź. To wszystko też dowodzi, że w życiu trzeba mieć trochę szczęścia.
Monopolis pokazało też, dlaczego kochamy w Łodzi czerwoną cegłę...
Ja myślę, że właśnie nie tylko w Łodzi. Ta nagroda jest na to dowodem. Łódź mimo swojego zaniedbania jest pięknym miastem. Ma wspaniałe pałace, kamienice, ale to, co nas wyróżnia, to te niezwykłe fabryki, właśnie czerwona cegła. To jest coś unikatowego i niepowtarzalnego na skalę globalną. Takich fabryk jak w Łodzi, w takiej liczbie nie ma żadne miasto na świecie. Monopolis, Off Piotrkowska czy Księży Młyn dowodzą, że łódzkiej czerwonej cegle można nadać nowego ducha i stanie się ona naszym wyróżnikiem. To budzi szacunek. Dlaczego w Paryżu ludzie z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy nawet Zjednoczonych Emiratów Arabskich zagłosowali na właśnie taki obiekt jak nasz? Bo on się wyróżniał czymś, czego nie mogli zobaczyć w żadnym innym projekcie. Czerwona cegła powinna być naszym atutem nie tylko inwestycyjnym, ale również turystycznym. Ale o tym trzeba by pomyśleć kompleksowo, uczynić z tego atut. Już po zakończeniu gali MIPIM przewodnicząca jury pani Meka Brunel powiedziała, że Monopolis zrobiło na niej ogromne wrażenie i że teraz na pewno odwiedzi Łódź. Gratulowało mi wiele osób, wszyscy zapewniali, że chcieliby teraz poznać nasze miasto, co stanowiło dla nas dodatkową satysfakcję.
A o co pana w Paryżu pytano najczęściej?
Gdzie jest Łódź (śmiech) . Musimy sobie zdawać sprawę, że mamy dużo pracy do zrobienia. Z perspektywy wielu krajów, nawet europejskich, Łódź jest nierozpoznawalnym miastem, nie wiąże się z nią żaden znany i ceniony na świecie symbol. Spotykam się z tym pytaniem od kilkunastu lat, jeżdżąc na rozmaite targi i spotkania, i ciągle nic się w tym zakresie nie zmienia. Brakuje nam też dużego wydarzenia, które nadawałoby naszemu miastu splendoru i było rozpoznawalne w wielu krajach.
Czy ma pan poczucie, że projektem Monopolis możecie wymusić poziom kolejnych inwestycji w Łodzi? Bo teraz właściwie nie będzie wypadało zrobić czegoś gorszego.
Chciałbym w to wierzyć. Ale myślę, że rzeczywiście pokazaliśmy, iż można zrobić tak dużą inwestycję na tak wysokim poziomie. Dlatego jestem przekonany, że deweloperzy, którzy będą rozpoczynać kolejne poważne inwestycje w Łodzi- a wiem co najmniej o dwóch takich przygotowywanych - zapragną z nami przynajmniej konkurować. Wierzę, że Monopolis otworzy nowe warunki do rewitalizacji obiektów pofabrycznych i marzy mi się, że kiedyś taką jakość wyznaczy również dla remontu łódzkich kamienic, by podejść do ich odnawiania z większym szacunkiem.
A jakie drzwi na świecie, pana zdaniem, może otworzyć MIPIM Award?
Z punktu widzenia Monopolis jest to oczywiście rozpoznawalność miejsca i marki Virako wśród największych specjalistów szeroko rozumianej branży nieruchomości na świecie. Ale trzeba też pamiętać, że na MIPIM zaistniała również Łódź. A w tych targach bierze udział ponad trzydzieści tysięcy ludzi i są to często najważniejsi decydenci, jeżeli chodzi o inwestycje za setki milionów, a nawet miliardy dolarów czy euro. Łódź w ich świadomości do pewnego stopnia więc została zakodowana, mam nadzieję, że to zaprocentuje.
Teraz jednak trzeba wrócić do rzeczywistości. Inwestycja trwa, co jeszcze powstanie w Monopolis?
W trakcie pierwszego etapu inwestycji został wybudowany duży garaż podziemny pod historycznymi budynkami, teraz go wykańczamy. W drugim etapie powstaje dwunastopiętrowa wieża od strony ulicy Wydawniczej, w której z 10 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni osiem tysięcy zajmą biura. Ten budynek będzie gotowy do końca przyszłego roku. W kolejnym etapie, już ostatnim, od strony, gdzie dziś jest tymczasowy parking, powstanie kolejny, dziesięciokondygnacyjny obiekt z dwupoziomowym garażem podziemnym. Zaczęliśmy zatem od tego, co najtrudniejsze i najbardziej kosztowne, czyli rewitalizacji i wydobycia czerwonej cegły, kończymy obiektami nowoczesnymi, ściśle komercyjnymi. Obecnie gotowa powierzchnia biurowa jest wynajęta w stu procentach, prowadzimy już rozmowy z ewentualnymi najemcami w nowo powstającym budynku. Koronawirus trochę nam pokrzyżował plany dotyczące restauracji, bo otworzyliśmy na razie tylko pięć, ale mam nadzieję, że następne cztery zostaną otwarte w najbliższych miesiącach. Całość przedsięwzięcia powinniśmy ukończyć w roku 2023.
Monopolis zatem wkrótce powstanie i będzie funkcjonować. Czy ma pan wizję siebie i Virako po zamknięciu tej inwestycji?
Jeszcze konkretnej wizji siebie po Monopolis nie mamy. Są projekty czy koncepcje, nad którymi próbujemy pracować, ale to jeszcze daleka droga. Projekt Monopolis to jest wiele lat ciężkiej pracy i jeszcze trochę jest przed nami. Musimy się tym po prostu nacieszyć. Znając siebie i swój zespół, wiem, że lubimy nowe wyzwania i na pewno będziemy pracować i realizować kolejne inwestycje w Łodzi. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby łodzianie chcieli Monopolis odwiedzać i byli z tego dumni. Wiem, jak łodzianie potrafią się mobilizować, gdy poczują, że coś jest dla nich i ich miasta ważne. Za to im dziękuję i liczę, że u nas odnajdą ducha Łodzi.