Od Krakowa do Brukseli. W Polsce wciąż jest więcej rządowych limuzyn (na szczęście nie samolotów) niż karetek pogotowia. Karetek najwyższej generacji (powiedzmy dawnych „R”) jest jeszcze mniej, a najgorzej jest w dużych miastach.
Ogień kampanii wyborczej powoduje, że minister zdrowia zdecydował się na refundowanie dwóch specyfików na raka piersi. Powstaje pytanie, co z lekami na zaawansowane stadia raka jelita grubego? A ten rak to drugi, jeśli chodzi o liczbę śmiertelnych przypadków, zabójca Polaków z nowotworami. Dlaczego tak jest?
Po cichu mówi się, że dlatego, iż pewne leki „tylko” przedłużają życie, więc „to nie ma sensu”. Nie chodzi tylko o onkologię. Najnowsze specyfiki na cukrzycę nie są dostępne dla polskich pacjentów, o czym wielu z nich nawet nie wie. Dlaczego? Bo zbyt duża populacja Polaków choruje na cukrzycę - byłoby za drogo.
Chorych jest minimum 2,2 miliona, ale prawdopodobnie kolejne pół miliona Polaków nawet nie wie, że jest cukrzykami. Wszyscy oni , gdyby byli Belgami, Holendrami czy Francuzami, mieliby do najlepszych specyfików dostęp. Z doustnych przeciwcukrzycowych leków najnowszy z refundowanych pochodzi z 1957 roku. Tak, tak, to nie błąd drukarski.
W tych warunkach słyszę o „budżecie bez deficytu”. Jasne, w kampanii wyborczej papier wszystko przyjmie, media i tak muszą opisać, więc opiszą, a skołatani codziennymi obowiązkami ludzie nie mają czasu na politykę, więc w szczegóły nie będą się zagłębiać. Już nawet nikt nie zauważy, że do przyjęcia budżetu jeszcze daleko, że sam premier mówi, że wszystko jest „pod warunkiem” zysku z przekształcenia OFE itd. Jeśli przełożyć z języka politycznego na ludzki, „pod warunkiem” znaczy, że może tak, a może nie, albo że „się zobaczy”. Bo się zobaczy, gdy budżet trafi do Sejmu, a będzie już po wyborach.
Ta kampania musi być o zdrowiu. A jeśli tak, to po-wstaje pytanie, czy ważniejsza jest idea budżetu bez deficytu „pod warunkiem”, czy zdrowie Polaków, czy to zdrowie nie jest naszym największym deficytem i czy nie od niego należałoby zacząć. Partie polityczne pierwszy raz w dziejach III RP przyłożyły się do zdrowotnych propozycji, sprawa chyba dojrzała, krzywda oczekujących na SOR-ach i bezsensownie umierających na raka wreszcie dociera do telewizyjnego i radiowego studio. Jest szansa złapać chwilę i nie odpuścić już tego tematu.
Hallo, puk, puk, panie marszałku Terlecki z rubryczki wyżej - proszę coś zrobić w tej sprawie. Jeszcze rak jelita grubego, jeszcze cukrzyca… Nie ma co marnować czasu. Czekamy na decyzje ministra zdrowia jak najszybciej. A po wyborach Koalicja Obywatelska tak czy owak zacznie od zdrowia.