Ks. Jacek Siepsiak: Samokrytyka
Wpewnej miejscowości (przemilczę jej nazwę) proboszcz zażądał od kilku „przyłapanych” młodych ludzi (zapewne po szeregu przesłuchań) podpisania następującego oświadczenia:
"OŚWIADCZENIE KANDYDATA (KANDYDATKI) PRZED BIERZMOWANIEM
Ja, niżej podpisany(a), kandydat (kandydatka) do Sakramentu Dojrzałości Chrześcijańskiej. Wobec Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, o ś w i a d c z a m, że nie popieram tzw. "strajku kobiet": postulatów i żądań sprzecznych z treścią i zasadami naszej katolickiej wiary, na co mogły wskazywać obecne na moim koncie na fejsbuku przez dłuższy czas i rozpowszechniane wśród kolegów i koleżanek materiały pochodzące ze stron strajku kobiet i moje osobiste zdjęcie (a).Usunąłem (usunęłam) już ze swego konta powyższe treści, bądź uczynię to w dniu…….
Proszę Pana Boga o przebaczenie moich nierozsądnych zachowań i postanawiam przy pomocy Ducha Świętego, być dzielnym świadkiem i apostołem CHRYSTUSA, PANA MOJEGO”.
W ZSRR oraz w Polsce (po wojnie) sporo było samokrytyk. Np.: "Dzisiaj w pełni zdaję sobie sprawę z moich politycznych błędów i z ich potencjalnej szkodliwości. Tym silniejsza jest moja wola zrehabilitowania się przed partią i polskimi masami pracującymi. (...) Głęboko przekonany, że KC PPR nie odmówi mojej prośbie, proszę Was osobiście o poparcie sprawy mojego i mojej żony powrotu do życia społecznego Polski".
Komunizm upadł u nas, bo nikt w niego już nie wierzył. Czy chcemy mieć katolickie społeczeństwo niewierzących?
Stalin podkreślał, że samokrytyka to "uczciwa, jawna, bolszewicka (…) szczególna metoda wychowania kadr partyjnych i w ogóle klasy robotniczej w duchu rewolucyjnego rozwoju" "potężny oręż w walce o socjalizm". Nazywano ją „jedną z najważniejszych sił napędowych rozwoju społeczeństwa socjalistycznego”.
Ciekawe, że Stalin definiuje samokrytykę jako metodę wychowania. Służyła ona nie tylko zachowaniu lub odzyskaniu stołka, ale miała też sumienie podporządkować partii, sprawić, by ono znalazło się na drugim miejscu. Służyła wychowaniu do wyrzeczenia się sumienia, gdy mówiło coś niezgodnego z aktualną linią partii. Stąd samokrytyki mnożyły się, gdy zmieniała się linia partii. Kto chciał utrzymać się na powierzchni, (samo)krytykował sprzyjanie poprzedniej linii.
Czy młody człowiek będzie cenił to, co osiągnął kosztem własnego sumienia? Do jakiego rozwoju prowadzi taka "siła napędowa"? Do jakiej pobożności ona skłania, skoro młodzi mają coś takiego oświadczać przed Najświętszym Sakramentem? Komunizm upadł u nas, bo nikt w niego już nie wierzył. Czy chcemy mieć katolickie społeczeństwo niewierzących?
Kto jeszcze może dufać, że dławienie młodzieńczego buntu przez "lojalkę" prowadzi do wychowania "dzielnych świadków i apostołów"?