Ks. Michał Siennicki SAC: To długa droga zrozumieć, że Pan Bóg to nie automat do kawy
Czasami Pan Bóg nas wyprzedza, nim poprosimy, On już działa. A czasem mimo długich próśb wydaje się, że się nic nie dzieje. A to błąd - mówi ks. Michał Siennicki SAC, pallotyn.
Przychodzę do Ojca porozmawiać, poradzić się i mówię: „Boję się”. I co Ojciec na to?
Szczerze mówiąc, też się boję. Nie bez powodu Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat słowami: „Non abbiate paura” („Nie lękajcie się”). Te słowa ciągle są aktualne i nie wymyślił ich papież Polak. To słowa samego Jezusa skierowane do uczniów zaraz po Zmartwychwstaniu. Dlatego jeśli ktoś przychodzi do mnie, to pytam: „Czego się boisz”? Skoro już ktoś przychodzi do mnie, aby ze mną porozmawiać, to mogę zapytać: „Czego się boisz”? Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś odważył się przyjść do mnie, to musiał wcześniej przezwyciężyć lęk.
Boję się o przyszłość, o bliskich. Boję się utraty pracy, choroby, tego, że nie sprostam oczekiwaniom. I myślę, że to lęk jest prawdziwą zarazą współczesnego świata. Ale skoro już mówił o tym Chrystus, to myślę, że On to dobrze rozumie, bo sam też się bał. Jak walczyć z lękiem? W jaki sposób osiągnąć wewnętrzny pokój? Jak zbudować w sobie pokój?
W Ewangelii Jezus opowiada ciekawą historię o człowieku, który przed podróżą przywołał sługi, aby rozdać im swoje pieniądze. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności. I odjechał. Po dłuższym czasie powrócił pan tych sług i zaczął ich rozliczać. Dwóch pierwszych pochwalił za pomnożenie talentów. Trzeciego zaś skrytykował za brak odwagi w podjęciu decyzji. Nie pomnożył tego, co otrzymał. Jest oczywiste to, że lęk stał się zarazą współczesnego świata. Jest pewne to, że miejsce dżumy w dzisiejszym świecie zajęła depresja. Co my możemy zrobić w tej sytuacji? Powinniśmy wziąć przykład ze sług, których Jezus pochwalił. Każdy z nas ma jakiś talent, który musimy odkryć i puścić go w obrót, aby go rozwinąć. Myślę, że każdy z nas ma talent do wzbudzania u innych uśmiechu. Uśmiech może zbudować pokój. To takie proste do wykonania.
Hola, hola… Niech Ojciec pomoże mi to zrozumieć. Co to znaczy mądrze zaryzykować? Jak się w tym nie zatracić? W tej ewangelicznej przypowieści nie ma przypadku, że podwładny przychodzi i mówi: „Wszystko straciłem”.
Od pewnego czasu Kościół zmienił podejście w teologii moralnej, zwłaszcza w kazuistyce, rezygnując z drobiazgowych wytycznych. Nie dzieli już włosa na czworo i nie udziela wskazań na każdą okoliczność. Wracając do przypowieści, o której mówiliśmy wcześniej - człowiek, który swoim podwładnym daje talenty, nie mówi im, co mają z nimi zrobić. Dokładnie tak jest z nami - nikt nie może nam mówić, co mamy robić. Od Boga mamy przykazania, które określają bardzo konkretnie, co jest złe, a co dobre. Ale wolność to jest dar, którego Pan Bóg nigdy człowiekowi nie odbiera, nawet w momencie kiedy człowiek był zdolny zabić Boga na krzyżu. Wtedy na krzyżu Bóg nie odebrał nikomu wolności.
No tak, ale też jesteśmy coraz bardziej zagubieni. Ludzie chcieliby być mocniej prowadzeni. W gruncie rzeczy ta nasza rozmowa sprowadza się do szukania odpowiedzi na pytanie: „Jak mam żyć bez lęku, w pokoju”?
I tu znajdujemy się w punkcie, w którym każdy człowiek zmagający się z tym pytaniem musi się zatrzymać. Jak mam żyć? Reguły życia pochodzą od człowieka, a może bezduszna natura je nam dała, a może jednak istnieje On - Bóg osobowy. W 2012 r. Benedykt XVI, komentując 6. rozdział Ewangelii Jana (rozdział ten mówi o rozmnożeniu chleba i o tym, że ludzie chcą Jezusa obwołać królem, pytają tylko, co trzeba robić, żeby dalej czynił takie cuda), mówi tak: „Także my dziś pytamy: Co mamy robić, żeby mieć życie wieczne? Jezus odpowiada: Wierzcie we mnie. Wiara jest fundamentem. Nie ma mowy tutaj o jakiejś idei, o jakimś projekcie, ale jest mowa o spotkaniu z Jezusem jako żywą Osobą, by pozwolić zachwycić się Jezusem i Jego Ewangelią”. Zachwycić się Ewangelią możemy tylko wtedy, kiedy będziemy ją znali, trzeba więc wziąć ją do ręki. Wielki Tydzień jest świetnym czasem na to, ale nie tylko. Papież Franciszek mówi, by kupić sobie wydanie Ewangelii, które zmieści się do kieszeni, albo wrzucić sobie Ewangelię na smartfona i w metrze, w kolejce do lekarza albo czekając na pizzę, przeczytać kilka zdań. Ojciec Kościoła św. Hieronim, komentując Księgę Izajasza, zapisuje, że nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa. Trzeba znać jedynego Boga, w którego się wierzy.
Dla mnie najbardziej przejmujące z całej Ewangelii są słowa Chrystusa wypowiedziane na Krzyżu do Dobrego Łotra: „Zaprawdę powiadam ci, dziś ze mną będziesz w raju”. Tak, wiem, to dowód Miłosierdzia, ale zastanawiam się tak po ludzku, gdy jak mantrę powtarzamy: „Od jutra przestanę grzeszyć, palić, być niedobry dla bliskich”. Czy Boże Miłosierdzie jest tak pojemne, aby zmieścić nasze, moje, ludzie kombinowanie. Czy tu nie ma jakiegoś haczyka?
Niedaleko Panteonu w centrum starego Rzymu znajduje się przepiękny kościół, przed którym jest figura słonia. Kto był w Rzymie, z pewnością tamtędy przechodził. W kościele Sopra Minerva, przed którym stoi wspomniany słoń, znajduje się grób świętej Katarzyny ze Sieny. Ona miała takie powiedzenie, że jeśli chcesz zrobić coś dobrego, to DZIŚ. Jezus wielokrotnie mówi do różnych ludzi: DZIŚ. „Dziś ze mną będziesz w raju”, „dziś muszę zatrzymać się w twoim domu” - tak mówi do Zacheusza. Słowo „dziś” często pojawia się w nauczaniu Jezusa. Ostatnio papież Franciszek tłumaczył, z jakiego powodu udzielił sakramentu małżeństwa w samolocie w drodze do Peru. I papież powiedział dokładnie to samo - „Zrobiłem to dziś bo jeśli nie dziś to kiedy, znów ta para mogłaby odłożyć w bliżej nieokreśloną przyszłość postanowienie o małżeństwie”. Dziś - to był najlepszy moment na to, by „zbawienie stało się udziałem tego domu” (Łk 19, 9). Dziś jest bardzo mocno osadzone w kontekście Nadziei i Miłosierdzia. Ile osób wątpi, bo nie znajduje DZIŚ tego, co im potrzeba do wiary, np. księdza w konfesjonale, uśmiechu, pomocy. Jezus w kontekście zaufania Bogu mówi bardzo ważne zdanie: „Nie martwcie się o jutro” (Mt 6, 34). Nie można sobie powiedzieć „od jutra przestaję grzeszyć” albo - bardziej trywialnie - „od jutra przechodzę na dietę”, bo to nic nie da. Dziś to jest doskonały moment. I tu jest ten haczyk. Moje ludzkie kombinowanie zaczyna się wtedy, kiedy mówię: „OK, od jutra, w przyszłym tygodniu, następnym razem”. Może dlatego też specjaliści od treningów motywacyjnych powtarzają: „Zrób dziś to, co masz zrobić jutro”. Chyba nasi dziadkowie już to wiedzieli, skoro przynajmniej na Podlasiu było używane przysłowie: „Lepsze dziś jajko niż jutro kokosza”.
Mogę być nieszczery wobec Boga? Jeśli nie zdobędę się na szczerość wobec Boga, to okłamuję samego siebie
Rozumiem to, tyle że dla mnie jest scena nadziei, która może zwolnić mnie z tego DZIŚ. Bo skoro w sytuacji beznadziejnej, absolutnie krańcowej Chrystus wyciąga tego człowieka z beznadziei, dla mnie daje mu nowe życie, właśnie nadzieję, to mogę pomyśleć, że mam jeszcze czas. Błądzę teraz?
W dalszej części tesktu m.in.:
"Zaufać Bogu - to trudne. Jezus daje prostą odpowiedź, mówiąc, żeby się zbytnio nie martwić: „Czy ktoś z was zamartwiając się, może przedłużyć swoje życie choćby o chwilę?” (Mt 6, 27). Zaufać Bogu to być pewnym, że On jest ze mną nawet w trudnych momentach życia, takich jak choroba, śmierć, cierpienie. Kilka lat temu, latem 2012 r., mówiłem kazanie w jednej z podlubelskich miejscowości na pogrzebie w mojej rodzinie. Młode małżeństwo wybrało się na przejażdżkę motorem i oboje zginęli, kierowca wymusił pierwszeństwo. Kazanie rozpocząłem od pytania: „Gdzie był Pan Bóg, kiedy to się wydarzyło, dlaczego nie czuwał”? Emocje były tak silne, że dziś dobrze nie pamiętam, jak skończyłem to kazanie. "
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień