Ks. prof. Andrzej Szostek: Nie należy czcić św. Jana Pawła II w naiwny sposób
Posługiwanie się Panem Bogiem jako narzędziem do osiągania politycznych celów jest jego ciężką obrazą - mówi ksiądz profesor Andrzej Szostek.
Co nam zostało z nauczania Jana Pawła II? Złośliwi mówią, że pomniki i kremówki.
Łatwo się wyzłośliwiać. Pytanie sformułowane tak ogólnie jest zawsze ryzykowne, bo różni ludzie różnie odbierali nauczanie Jana Pawła II. Jednym zostało z niego dużo, innym mało. Uporanie się z tą spuścizną musi potrwać. Odbiór jego nauczania, świętości i osobowości jest zadaniem dla człowieka na całą jego ziemską drogę. Więc ostrożnie z takimi pytaniami i uproszczonymi odpowiedziami.
Ale patrząc na to, co się dzieje dziś w Polsce…
Trudno być optymistą. Mamy skłonność do zatrzymywania się na powierzchni zjawisk, na papieskich wizytach, spotkaniach. To oczywiście miłe, sympatyczne i podnoszące na duchu, ale ważne jest moim zdaniem byśmy teraz, gdy nie ma już papieża Polaka, byli wierni Ewangelii, Kościołowi i następcy świętego Piotra. Jak wtedy byliśmy dumni, że Polak jest papieżem i staraliśmy się lepiej lub gorzej słuchać, gdy do nas mówił, tak teraz powinniśmy słuchać papieża Franciszka.
Nie wszyscy przyjmują jego nauczanie z entuzjazmem.
Opór wobec nauczania papieża Franciszka jest niepokojący i niebezpieczny. Wierzymy przecież, że to nie papież nam coś przekazuje, ale Duch Święty, który przez niego przemawia. Dotyczyło to Jana Pawła II i Benedykta, a obecnie dotyczy Franciszka.
Mam wrażenie, że niektórzy polscy katolicy, może w szczególności księża, boją się, by nie zepchnął w cień „naszego” papieża.
Nie należy ustawiać ich w roli konkurentów w jakiejś dyscyplinie sportowej i cieszyć się, że „nasz” papież był lepszy. To prymitywne i dalekie od perspektywy wiary. Wierność Kościołowi i Janowi Pawłowi II powinna w moim przekonaniu polegać na uważnym i życzliwym słuchaniu jego następców.
Wracając do Jana Pawła II…
Rzecz nie polega na zatrzymaniu się na samym nauczaniu, skądinąd wartym pogłębionych studiów i modlitwy, ale na naśladowaniu jego wierności Ewangelii i Kościołowi - także wtedy, gdy jeszcze papieżem nie był. Myślę, że powinniśmy odziedziczyć po świętym Janie Pawle II jego wrażliwość na ludzkie potrzeby i dramaty. W filmie „Ocalony” dwie Żydówki opowiadają po śmierci papieża o pewnym epizodzie z czasów okupacji. Był wtedy klerykiem. Zauważył małą dziewczynkę siedzącą godzinami na mrozie. Ludzie ją omijali, a Karol Wojtyła podszedł do niej, wziął na barana, przeniósł przez śnieg do ciepłego pomieszczenia, nakarmił chlebem, napoił herbatą. Wiele razy miałem okazję rozmawiać z Janem Pawłem II i nigdy o tym nie wspomniał. Było to dla niego naturalne i zwyczajne.
Niby jesteśmy wrażliwi na potrzeby innych, ale nie chcemy pomagać uchodźcom.
Rzeczywiście, o przyjęciu w Polsce uchodźców z Bliskiego Wschodu nie chcemy nawet słyszeć. Tłumaczymy się, że mamy Ukraińców, ale to przecież nie są uchodźcy, tylko ludzie, którzy przyjechali tu do pracy. Uchodźcy są coraz większym ciężarem dla Włochów i Greków, w krajach na południu Europy stale ich przybywa. Czy nie trzeba by im pomóc? Podzielić się nimi?
Nie zdajemy egzaminu wierności wobec Jana Pawła II ani wobec papieża Franciszka, który nas do pomocy uchodźcom ciągle nawołuje.
Politycy polscy też boją się bakterii, które niosą ze sobą imigranci.
Takie niebezpieczeństwo oczywiście istnieje, ale czy w takim razie powinniśmy wrzucić ich z powrotem do morza? Wystrzelać? Udawać, że nie widzimy tego, co się dzieje? Okazuje się, że wielu Polaków nie potrafi obudzić w sobie wrażliwości, która jest testem na nasze chrześcijaństwo i na wierność Ewangelii. A politycy ten strach przed uchodźcami jeszcze podsycają.
Jan Paweł II był człowiekiem dialogu, a nam, Polakom coraz trudniej rozmawiać.
W ogóle nie ma woli dialogu, zrozumienia drugiego człowieka. Spotykając osoby, które inaczej myślą, wyznają inny świat wartości, mamy skłonność do przypisywania im złej woli. Od razu obrzucamy ich inwektywami, traktujemy jako niegodnych dialogu. To nie dotyczy tylko sfery publicznej. Przebiega też przez rodziny. To bardzo niebezpieczne.
Rodzi się nienawiść…
Czasem w bardzo pobożnej oprawie!
Chyba nie byłby zadowolony Jan Paweł II widząc i słuchając nas dzisiaj?
Egzamin zdajemy przed Ojcem Niebieskim, przed Panem Jezusem. Święty Jan Paweł II przy całej swej wielkości był jednak tylko świadkiem tego, na którego sam wskazywał.
Mówił też często o szacunku do prawdy. Dziś prawda niewiele znaczy.
Jest relatywizowana, choć często słowo „prawda” odmienia się przez wszystkie przypadki. Ale tak bywa często z wielkimi słowami, jak prawda, miłość, wolność... Obracamy nimi bez przerwy i bez stosownej pokory, używając ich tak jak nam wygodniej.
Dla młodego pokolenia Jan Paweł II to już postać historyczna. Czy w ogóle wie o nim cokolwiek?
Nie mam dobrego rozeznania, jeśli chodzi o postawy młodego pokolenia. To jest zawsze zagadka. Młodzież nie zna dobrze historii, ale to obciąża nas, starsze pokolenie, bo powinniśmy mówić o przeszłości w sposób rzetelny, nie zmieniając jej zgodnie z interesem politycznym. Są politycy, którzy lekceważą wydarzenia roku 1989, choć Jan Paweł II cenił ówczesne przemiany tak wysoko, że jednemu z rozdziałów encykliki Centisimus Annus dał tytuł „Rok 1989”. Chciał, by cały świat dobrze to zrozumiał. Wiem, że wysoko cenił to, co uczynił w Polsce Lech Wałęsa, a teraz są próby, by usunąć go w ogóle z historii! To może spowodować trudne do przewidzenia konsekwencje.
Czy w Polsce nadal działają ośrodki badania myśli Jana Pawła II?
I to więcej niż jeden: w Warszawie, Lublinie, Krakowie i w innych miastach. Dobrze, że działają, że zgłębiają myśli Jana Pawła II, ale są trochę jak oazy na pustyni…
Badać trzeba krytycznie, a czy można krytykować świętego?
Tego bym się nie obawiał. Badając należy oczywiście zachowywać życzliwą, uważną i pokorną postawę oraz świadomość, że się wielu rzeczy nie wie. Święty to człowiek oddany Panu Bogu. Kościół nie pozwala nikogo kanonizować póki żyje, bo każdemu mogą zdarzyć się upadki i błędy. Święty Jan Paweł II, przy całej swojej świętości też się spowiadał i przypuszczam, że miał z czego. Błędy popełniamy wszyscy, błąd nie jest jeszcze grzechem. Może się przydarzyć także świętym i przydarzał się niejeden raz. Nie należy traktować Jana Pawła II w dawny, naiwny sposób, opowiadając na przykład, że w niemowlęctwie nie ssał mleka matki w piątki, bo pamiętał, że trzeba tego dnia pościć!
Święty Jan Paweł II, przy całej swojej świętości też się spowiadał i przypuszczam, że miał z czego. Błędy popełniamy wszyscy, błąd nie jest jeszcze grzechem.
Czy dziś religia nie bywa traktowana instrumentalnie?
Tak się, niestety, dzieje od wieków. Trzeba sobie zdawać sprawę, że stawianie czegokolwiek przed Panem Bogiem i posługiwanie się nim jako narzędziem do osiągnięcia celów politycznych jest jego ciężką obrazą.
Na koniec zapytam: kim dla księdza profesora jest Jan Paweł II?
Miałem szczęście go poznać i przebywać z nim, wymieniać poglądy. Pamiętam, jak uważnie przygotowywał się do każdej mszy świętej. Jak korygował własne myśli, jak dojrzewał do świętości. To dla mnie przykład pójścia drogą Jezusa Chrystusa. W pamięci - nie tylko mojej przecież - pozostają też ostatnie chwile papieża, gdy fizycznie niesprawny, zniszczony chorobą pozostawał świadkiem wewnętrznej pogody ducha i ufności. Chciał z prostotą skończyć życie, oddać je Bogu. To dla nas wzór, bo przecież każdy z nas prędzej czy później umrze.