Ks. Tomasz Grzesiak: Pandemia to doskonałe rekolekcje
Ks. Tomasz Grzesiak, kapelan Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie: Wiara daje siłę i spokój, jakiego nie może zapewnić nikt i nic. Z chwilą śmierci dla niewierzącego kończy się wszystko. Wierzący czeka na spotkanie z Bogiem.
Ksiądz już przeszedł „covid”?
Chyba nie…
Chyba?
Trudno powiedzieć. Pomimo tego, że stykałem się z chorymi na Covid19, nie miałem dotąd żadnych objawów, nie chorowałem. Wymaz, który mi zrobiono, dał wynik negatywny.
A nie boi się ksiądz zakażania? Wśród zmarłych z powodu koronawirusa jest także wielu duchownych…
W każdym człowieku tkwi obawa, że zachoruje. Jeśli chodzi o mnie, ta obawa nie jest większa niż przed pandemią. Z chorymi stykam się, jako kapelan szpitalny, od 12 lat. Jeśli chodzi o Covid19 oczywiście, widzę, że niektórzy ludzie przechodzą tę chorobę bardzo ciężko. Niektórych Pan Bóg zabiera z tego powodu. Ale nie jest to - w porównaniu z innymi chorobami - np. nowotworami - aż tak liczna grupa. Dlatego nie boję się aż tak bardzo. Pewne moje obawy wynikają stąd, że nie chciałbym, gdy zachoruję, „przekazać” tego wirusa innym. Żeby z mojego powodu inni chorowali.
Praca kapelana szpitalnego wygląda dzisiaj zapewne inaczej niż przed pandemią, prawda?
Tak. Jeszcze na początku tego roku, zanim nastał ten trudny czas, mogłem codziennie chodzić po wszystkich salach, pytając, czy ktoś chciałby porozmawiać z księdzem. Teraz raczej czekam nam wezwanie. Pomocnikami kapelanów są obecnie pielęgniarki i lekarze, którzy informują nas o potrzebach duchowych chorych. Z tego, co wiem, w każdym szpitalu jest nieco inna praktyka, jeśli chodzi o pracę kapelana w czasach pandemii. W niektórych placówkach księża chodzą wyłącznie na wezwanie pacjenta. U nas w szpitalu staramy się zaglądać do chorych przynajmniej raz na tydzień. Przed pandemią Covid19 byliśmy na oddziałach codziennie.
Zaczął ksiądz swoją posługę w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie akurat w marcu tego roku, na początku pandemii…
Chociaż przypadków tej choroby było wówczas o wiele mniej niż dzisiaj, wszyscy byliśmy lekko spanikowani. Dopiero uczyliśmy się, jak pracować w tych warunkach i jak z tym żyć. Dla mnie, dla nas, bo w Szpitalu Uniwersyteckim jest dwóch kapelanów, największym problemem była niepewność, jak działać, żeby posługa duszpasterska była spełniona a jednocześnie nie narażać ludzi z innych, nie covidowych oddziałów, na niebezpieczeństwo zarażenia. Wszyscy pracujemy bardziej spokojnie niż na wiosnę. W naszym szpitalu od początku byli zakażeni koronawirusem, więc człowiek się przyzwyczaił. I wie, że jeżeli zachowa pewne zasady to nie dochodzi do zakażenia. Właściwie, można powiedzieć, że szpital jest jednym z bezpieczniejszych miejsc.
Do chorych na Covid19 chodzi Ksiądz w habicie?
Jeżeli idziemy na oddział chorych na covid ubieramy się tak jak cały personel, jak pielęgniarki, lekarze. Moim „habitem” jest wtedy kombinezon ochronny. Do tego rękawice, okulary i maska. Na kombinezonie mam jednak „covidową stułę” - jak mówimy między sobą. A ponieważ wszystko, co wnoszę ze sobą do chorych na tym oddziale musi już u nich zostać, stuła ma swoje miejsce w specjalnej szafce, na oddziale zakaźnym.
Chorzy na Covid19 skarżą się nie tylko na ból, trudności w oddychaniu ale także na dojmującą samotność.
Rzeczywiście, samotność dokucza im szczególnie. Izolacja przysparza chorym dodatkowych cierpień. W szpitalach, nie tylko na oddziałach covidowych, nie ma odwiedzin. Wielu chorych, zwłaszcza osoby starsze, które, na dodatek nie umieją się posługiwać telefonem komórkowym, nie rozumieją, dlaczego tak jest. Martwią się, co słychać w ich rodzinach. Do tego dochodzi monotonia życia szpitalnego. Pamiętajmy, że nawet nam, zdrowym, jest ciężko przetrwać w zamknięciu, a co dopiero chorzy w izolatkach. Dla nich całym światem jest personel medyczny i my, kapelani. Wydaje mi się, że właśnie w tym czasie tak istotna jest posługa kapelana. Bo my możemy przyjść do tych chorych, by przynieść Pana Jezusa w Komunii świętej, porozmawiać, pobłogosławić, udzielić sakramentów.
Nie tylko chorzy, również ich rodziny, szczególnie ciężko przeżywają ten czas?
To prawda. Jedna z pielęgniarek opowiadała mi o pacjencie covidowym, który leżał na intensywnej terapii i przez półtora miesiąca nie miał żadnego kontaktu z rodziną. Gdy poczuł się troszkę silniejszy, ktoś z personelu wybrał mu numer telefonu do najbliższych, żeby mógł porozmawiać z rodziną. Podobno, gdy słabym głosem rozmawiał z bliskimi, wszyscy, którzy to słyszeli, płakali ze wzruszenia.
Z uwagi na wymogi sanitarne rodziny mogą się kontaktować z chorymi wyłącznie przez telefon. Krewni nie mają nawet możliwości by odwiedzić umierających i pożegnać się z nimi. Ani przed ich śmiercią ani nawet po niej. W momencie przejścia z tego świata, często to my, kapelani, zastępujemy im bliskich.
W tym miejscu chciałbym wspomnieć, że działająca w Krakowie, przy Uniwersytecie Papieskim JPII poradnia bioetyczna zorganizowała grupę wsparcia, w której można podzielić się smutnym doświadczeniem straty drogiej osoby i otrzymać pomoc psychologiczną oraz duchową. Pracujący tam zespół wykwalifikowanych bioetyków - lekarzy i pracowników służby zdrowia, teologów, prawników i specjalistów rodzinnych pomaga wielu ludziom przejść przez ten trudny okres.
Mówi się, że w czasie ciężkiej choroby, w obliczu śmierci, ludzie bardziej zbliżają się do Boga. Czy Ksiądz to zauważył?
Będąc w szpitalu, człowiek wyrwany z codziennego rytmu, ma czas na przemyślenie swojego życia. Na przewartościowanie pewnych postaw. Ma też okazję do autentycznego spotkania z Panem Bogiem. Czasem bywa to „spotkanie” bardzo owocne i pomocne.
Człowiek wierzący mniej cierpi?
On cierpi, ale w nadziei na zbawienie. Wie, że jak cierpienie Jezusa przyniosło nam odkupienie, tak nasze cierpienie, złączone z Jezusem przyniesie dobro. Wiara daje mu siłę i spokój, jakiego nie może zapewnić nikt i nic. Z chwilą śmierci dla człowieka niewierzącego kończy się wszystko. A wierzący oczekuje spotkania z Bogiem i ze swoimi bliskimi. Wśród świadectw ludzi, którzy ciężko przeszli Covid19, natknąłem się na zwierzenia pewnej pani z Poznania, która o swoim pobycie w szpitalu mówi, że to był „błogosławiony czas”, bo w tym cierpieniu, bardzo zbliżyła się do Boga. To był dla niej okres autentycznej, płynącej z całego serca modlitwy. Otuchą napawa nas też to, że w szpitalu zdarzają się nawrócenia. Nie zawsze jednak czas choroby, cierpienia, zbliża człowieka do Pana Boga. Może być też okresem buntu, wewnętrznego zamknięcia się, czy „ucieczki” w świat wirtualny.
Papież Franciszek powiedział, że pandemia to „doskonałe rekolekcje dla świata”. Bo wcześniej „myśleliśmy, że zawsze będziemy zdrowi i syci”. I co? Nagle okazało się, że jeden, niewidoczny wirus, może sparaliżować cały świat…
Pandemia to rzeczywiście doskonałe, choć nietypowe rekolekcje. Ojciec Święty mówił dalej, że „wirus uczy ogromnej pokory, przypomina o tym, by nauczyć się troszczyć i chronić to, co mamy obok siebie i ludzi, których mamy wokół siebie”. Warto podkreślić, że zdaniem papieża Franciszka, obecny kryzys pandemii jest też okazją do tego, by zbudować „nową cywilizację”, opartą „na braterstwie i nadziei, dobru i miłości”. Papież apeluje też o solidarność, jako „przejaw sprawiedliwości”. Każdy z nas musi się zmierzyć, jeśli nie z chorobą, to z lękiem przed nią, obawą o zdrowie i życie swoje i bliskich.
W czasie pandemii inaczej wyglądają też nasze praktyki religijne. Znacznie rzadziej chodzimy do kościoła…
Wbrew pozorom, to jest szansa na pogłębienie wiary, bo wielu z nas żyje obecnie spokojniej. Ma więcej wolnego czasu. Wiem, że spora grupa wiernych wykorzystuje go na codzienną, głębszą niż dotąd modlitwę. Ważne jest byśmy, cokolwiek nas spotyka, uczyli się przeżywać to z Panem Jezusem. On przyszedł na świat w Betlejem także w trudnych czasach. Trudnych i politycznie, i społecznie. Święta rodzina, tak jak my dzisiaj, nie była wolna od niepokoju, co do własnego losu. Dlatego w tak przełomowym momencie naszych dziejów ważne jest, by mieć świadomość obecności Jezusa z nami. W chwili cierpienia ludzie czasem mówią: „Bóg mnie opuścił”. Ale nie jest to prawdą. Bóg jest z nami, szczególnie w tych trudnych chwilach.