- Drogi księże Kazimierzu Zielona Góra przyjmuje cię po raz trzeci do siebie. Jest ci wdzięczna za twoje poświęcenie, za budowanie środowiska wiary, nadziei i miłości - mówił podczas uroczystości pogrzebowych biskup Stefan Regmunt.
Przed nim na skromnym katafalku stała niewielka trumna z doczesnymi szczątkami pierwszego, powojennego polskiego proboszcza Kazimierza Michalskiego. W piątek jego zwłoki ekshumowano na cmentarzu w Poznaniu i przewieziono do Zielonej Góry. Wierni zajęli wszystkie miejsca siedzące w konkatedrze. Biskupa ordynariusza wspomagali biskupi Adam Dyczkowski i Paweł Socha oraz ks. infułat Roman Harmaciński.
- Zielona Góra i jej mieszkańcy przeżywają szczególne i doniosłe chwile. Oto po 50 latach powraca do konkatedry św. Jadwigi jej pierwszy proboszcz ksiądz kanonik Kazimierz Michalski - rozpoczął mszę proboszcz Włodzimierz Lange. - Niezłomny kapłan, wielki patriota. Kapłan wygnaniec, zmuszony przez komunistyczne władze do opuszczenia umiłowanej parafii i wiernych, z którym po wojnie organizował polskie życie religijne i społeczne naszego miasta. Dzisiaj spocznie w gronie zasłużonych kapłanów przy zielonogórskiej konkatedrze. Radujemy się księże kanoniku, że po latach będziemy się mogli pochylać się tutaj nad twoją mogiła. A ty wspieraj nas w dawaniu świadectwa służby Bogu i ojczyźnie.
W jego zakładzie przy ul. Kupieckiej zdjęcia robiły sobie tysiące zielonogórzan. Jak się śmieje, był nadwornym fotografem ks. Michalskiego.
Skromny, stojący na środku kościoła, pełen kwiatów katafalk zdobiło zdjęcie proboszcza Michalskiego. - Ja je zrobiłem. Teraz fotografuję jego pogrzeb. Trochę dla siebie, trochę dla obecnego proboszcza Langego. Tradycyjnym aparatem. Żadna cyfra - kiwa głową Krzysztof Donabidowicz, znany zielonogórski fotograf. W jego zakładzie przy ul. Kupieckiej zdjęcia robiły sobie tysiące zielonogórzan. Jak się śmieje, był nadwornym fotografem ks. Michalskiego. Na kościelnych uroczystościach "wypstrykał" setki filmów. Obydwaj do miasta przyjechali w 1945 r. - Dobrze go znałem. To był wspaniały człowiek i wspaniały kapłan. Wielki patriota. Bardzo dobrze, że spoczął w grobie przy konkatedrze. Zrobiono mu krzywdę.
Proboszcz Michalski nie był lubiany przez komunistyczne władze, którym dwukrotnie udało się go usunąć z Zielonej Góry. Na stałe po Wydarzeniach Zielonogórskich, kiedy to w obronie Domu Katolickiego (dziś filharmonia) doszło do wielogodzinnych walk ulicznych. Były to jedne z największych w Polsce zamieszek na tle religijnym. Po stłumieniu rozruchów posypały się surowe kary, z więzieniem włącznie. Jednym ze skazanych był K. Donabidowicz. A proboszcz Michalski musiał opuścić miasto.
Drogi księże Kazimierzu Zielona Góra przyjmuje cię po raz trzeci do siebie. Jest ci wdzięczna za twoje poświęcenie
Jego historię przypomniał biskup Regmunt w półgodzinnym kazaniu. Przypomniał przedwojenną działalność proboszcza wśród młodzieży. Pobyt w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie na Michalskim dokonywano eksperymentów medycznych. Przypomniał przyjazd do Zielonej Góry i słowa kardynała Augusta Hlonda: "Jedziesz na teren misyjny. Bądź dzielny. Bóg będzie z tobą". Przypomniał organizację życia kościelnego i społecznego w pierwszych latach po wojnie.
- Ta historia księdza Kazimierza Michalskiego będzie nam przypominała właśnie ten czas bardzo trudny dla Polaków. Narzucanej władzy. Czas próbowania przeszczepienia ideologii komunistycznej - mówił biskup Regmunt. - Drogi księże Kazimierzu Zielona Góra przyjmuje cię po raz trzeci do siebie. Jest ci wdzięczna za twoje poświęcenie, za budowanie środowiska wiary, nadziei i miłości. Dziękuje ci za wierność względem Boga, Kościoła i Ojczyzny.
I kontynuował: - W dobie wolności. W dobie niepodległości, w której jesteśmy, to wydarzenie ma nas przestrzegać. Abyśmy szanowali wolność drugiego człowieka.
Tęsknił za Zieloną Górą i było mu ciężko, że musiał ją opuścić
Abyśmy szanowali religijność drugiego człowieka, abyśmy pozwalali drugiemu człowiekowi rozwijać się zgodnie z tymi wartościami, na których zbudowana była Europa. Na których wyrastaliśmy w naszych rodzinach.
Po mszy kondukt pogrzebowy ruszył do grobowca przy konkatedrze, w którym spoczywają już dwaj zasłużeni kapłani: Władysław Nowicki i Mieczysław Marszalik.
- Był kochającym wujkiem. Bardzo serdecznym - w rozmowie z "GL" nad grobem wspominały siostrzenice proboszcza Michalskiego Ewa Ratajczak i Eugenia Umławska. - Tęsknił za Zieloną Górą i było mu ciężko, że musiał ją opuścić. Dlatego nie miałyśmy żadnych wątpliwości, gdy padła propozycja, by jego szczątki przenieść do Zielonej Góry.
Miasto dobrze znają, bo kiedyś często tu przyjeżdżały. Wraz z księdzem Michalskim mieszkała tutaj również ich babcia.
Na pogrzeb oprócz siostrzenic przyjechały również ich rodziny. Kapłan dawał im śluby i chrzcił. - Mnie też - przytakuje Marek Umłański. - Miałem 13 lat, gdy zmarł.
Ks. Michalski po wymuszonym przez władze wyjeździe nie objął już żadnej parafii. Przeniósł się do Poznania gdzie mieszkał u sióstr zakonnych.
- Dawały mu się we znaki dolegliwości obozowe. Nawet dwa razy do roku odzywała się malaria, którą został specjalnie zarażony - dodaje E. Ratajczak.