PiS chce kilkutysięcznych podwyżek dla najważniejszych osób w kraju. Opozycja mówi wprost o hipokryzji i niewiarygodności.
Posłowie, senatorowie, szefowie i pracownicy resortów, czy w końcu prezydent i premier - wszyscy oni mogą pochwalić się pensjami, o których przeciętny Kowalski może tylko pomarzyć. Mówimy tu o wypłatach rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość chce... podwyżek. I to takich sięgających nie kilkuset, ale kilku tysięcy złotych. W myśl zasady, że im większa odpowiedzialność, tym większa wypłata. Koszty oscylują w granicach 20 mln zł rocznie i objąłby kilkaset osób w państwie.
- Temat jest drażliwy - mówi wprost wicewojewoda lubuski, Robert Paluch (PiS). Ale przyznaje, że korekta wynagrodzeń jest potrzebna. - Rozrzut jest straszny, a odpowiedzialność ogromna. Jako wicestarosta zarabiałem więcej niż jako wicewojewoda - przyznaje. - Wojewodów jest tylko dwóch. Mamy daleko idące ograniczenia, łącznie ze zgodami na urlop czy wyjazdy zagraniczne. A jednak od nas wymaga się bardzo dużo. Sam budżet wydziału spraw społecznych, który mi podlega, to jest ponad 900 mln zł - wyjaśnia.
Podobne stanowisko prezentuje poseł Jacek Kurzępa (również PiS). - Skoro rząd proponuje tego typu rozwiązanie, to zakładam, że znajdzie na to pieniądze - mówi. Parlamentarzysta również uznaje temat za drażliwy, ale wydaje się być spokojny o reakcję obywateli. - Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ludzie z „erki” zarabiają bardzo mało, jako ludzie odpowiadający za niebywale istotne fragmenty życia społecznego, gospodarczego czy politycznego - argumentuje. - Ministrowie odpowiadający za wielomiliardowe budżety zarabiają mniej niż wójtowie gmin. Jeśli porównamy sobie skalę odpowiedzialności, to te proporcje są tu wyraźnie zachwiane - kwituje.
Skoro rząd proponuje tego typu rozwiązanie, to zakładam, że znajdzie na to pieniądze
Jak sprawę widzi opozycja? Lider lubuskiej Platformy Obywatelskiej, Waldemar Sługocki doskonale zdaje sobie sprawę, jak ciężka jest praca ministra, posła czy senatora, bo „zaliczył” wszystkie te funkcje. Ale nie zamierza poprzeć pomysłu PiS. - Ja nie będę miał żadnych problemów, żeby być przeciwko tej ustawie. Bo byłoby to absurdalne - mówi. - Jak doskonale wiadomo, pensje najważniejszych osób w państwie zostały zamrożone w 2007 roku przez PO i PSL. Dziwi mnie, że PiS nie zauważało takich potrzeb wcześniej. Nie oponowano, gdy ówczesna koalicja zamrażała pensje. A dziś nagle zauważa jakiś fundamentalny problem. To wszystko pokazuje, że ta decyzja oparta jest o ogromną hipokryzję. Chodzi o to, by dowartościować tych funkcjonariuszy, którzy mają rodowód PiS - komentuje Sługocki.
Dziwi mnie, że PiS nie zauważało takich potrzeb wcześniej
- O tyle jest to społecznie nieuczciwe, że kilka tygodni temu pani premier rozmawiając z pielęgniarkami mówiła, że pieniędzy na podwyżki nie ma. Więc jawi się fundamentalne pytanie: jak to się stało, że nie ma pieniędzy na problemy pielęgniarek, a nagle okazało się, że są na zdecydowanie większe podwyżki dla funkcjonariuszy rządu? PiS mówił w kampanii o tanim, transparentnym państwie, że skończą się czasy rzekomo bizantyjskiego państwa. To kto buduje to bizantyjskie państwo? - pyta lider lubuskiej PO.
- Mogę uczciwie i rzetelnie powiedzieć, że praca ministrów jest ciężka, pracuje się po 14 czy 16 godzin. To jest trudna i szalenie odpowiedzialna praca. Tylko tu chodzi o pewną wiarygodność partii politycznych. Gdyby PiS od zawsze mówił, że wynagrodzenia „erki” od zawsze są niewystarczające, nic nagannego bym tu nie widział - kwituje Sługocki.
Sonda. Co sądzisz o planowanych podwyżkach PiS dla ludzi władzy?
Małgorzata Gnyp, Świebodzin: - Członkom rządu nie należą się podwyżki. Już zarabiają dużo, żeby nie powiedzieć za dużo. Lepiej zwiększyć np. płacę minimalną.
Robert Krzyżyński, Zielona Góra: - Ekipa PiS zdobyła władzę krytykując zarobki poprzedników. Teraz daje sobie sowite podwyżki. Dla ludzi 500, dla siebie 5 tys. zł.
Józef Tyczyński, Żary: - Podwyżki w rządzie powinny być uzależnione od sytuacji gospodarczej kraju. Dlaczego ma być im lepiej niż nam?
Czesława Andruszczak, Gorzów: - To jest bardzo niesprawiedliwe. Dziura budżetowa się powiększa, system rujnują wypłaty 500+, mają zniknąć zniżki dla studentów...
Kamil Pawłowski, Gubin: - Politycy zastanawiają się skąd wziąć pieniądze na 500 +. Powinni zmniejszyć liczbę posłów, nie zajmować się podwyżkami.
Kinga Małyszko, Wawrów: - Mogliby te „miliony”, które wydadzą na podwyżki pensji w Sejmie, dać na podwyżki na przykład pielęgniarkom.
Małgorzata Skorzybót, Żagań: - Politycy zarabiają wystarczająco dużo. W kraju jest wiele innych grup zawodowych, które niestety nie są należycie opłacane.
Mateusz Frieske, Deszczno: - Pierwsza Dama powinna dostawać ok. 4 tys. Pan prezydent Duda powinien zarabiać sporo, to jest stanowisko, na które zapracował.