Kto cwany, ten w Rzeszowie za postój nie płaci. Kierowcy mają dość, co na to miasto?
Po wprowadzeniu strefy płatnego parkowania, w Rzeszowie utworzyły się dwie grupy kierowców. Pierwsza to ci, którzy za postój w centrum miasta uczciwie płacą. Druga - to osoby, które parkują auta na chodnikach i trawie, gdzie opłaty nie obowiązują, ale postój jest zakazany. Straż Miejska i policja z problemem sobie nie radzą.
- To jest skandal. Podczas gdy jedni uczciwie płacą za parkowanie, inni śmieją się im w twarz i zostawiają auta tam, gdzie płatne miejsca nie są wyznaczone. Ale tylko dlatego, że w tych miejscach parkować nie można. Bo to okolica przejść dla pieszych, trawniki, czy wąskie chodniki. Przyznam szczerze, że moja cierpliwość powoli się kończy i ja w końcu też zacznę robić tak samo. Bo czuję się jak frajer, kiedy co miesiąc wykupuję abonament za 200 zł, a obok mnie na chodniku codziennie stoi auto cwaniaka, który płacić nie zamierza - denerwuje się pan Jerzy, pracownik firmy w centrum Rzeszowa.
Parkowanie w centrum miasta i na jego obrzeżach jest płatne od początku 2016 roku. Wyższe stawki obowiązują najbliżej ratusza. W drugiej podstrefie jest nieco taniej. Miesięczny abonament, o którym mówi nasz czytelnik w ścisłym centrum to 200 zł. Rocznie na postój trzeba więc przygotować 2400 zł. Aby uniknąć wydatków część kierowców parkuje auta w miejscach, które płatnym parkowaniem nie są objęte.
Miejska Administracja Targowisk i Parkingów malując linie w strefie pominęła je jednak celowo. Najczęściej obowiązują tu zakazy postoju i parkowania, albo po prostu leżą one bezpośrednio w pobliżu przejść dla pieszych, skrzyżowań, czy wjazdów z bocznych ulic. Parkowanie tu auta ogranicza widoczność, stwarzając zagrożenie dla innych użytkowników dróg. Jeśli ktoś mimo to zaparkuje tu samochód, kontroler opłat z MATiP nie może wlepić mu kary za brak ważnego biletu. Taka osoba podlega natomiast odpowiedzialności za wykroczenie drogowe, za które mandat można dostać od policji lub straży miejskiej. Chociaż kierowcy zwracają na to uwagę, a my kilkakrotnie prosiliśmy miejskie służby o interwencje, nie zmienia się nic.
- Takich dzikich parkingów w centrum jest mnóstwo. Poza parkiem, od strony ulicy Pułaskiego, to m.in. chodnik na ulicy Reformackiej, okolica ulicy Śniadeckich czy skrzyżowanie ulicy Słowackiego i Grodzisko. Codziennie stoją tu te same auta. Dlaczego służby mundurowe udają, że nie widzą problemu? Czy miastu nie zależy na opłatach parkingowych, których ci ludzie bezczelnie unikają? Może gdyby kilka razy przejechała tu laweta, i odholowała te samochody, ich właściciele nauczyliby się kultury? - pyta nasz czytelnik.
Sprawę podczas ostatniej sesji poruszyli także miejscy radni. Niestety na pytanie o bałagan parkingowy nikt nie udzielił wyczerpującej odpowiedzi. Wczoraj po raz kolejny poprosiliśmy w ratuszu o zajęcie się problemem.
- Wydaliśmy straży miejskiej jasne polecenie, aby zaprowadziła w tej kwestii porządek. Nie może być tak, że obok wolnego miejsca w strefie, ktoś parkuje auto na zakazie. Szczególnie w rejonie parku. Ostrzegam, takie wykroczenia i arogancja będą karane mandatami – zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.