Sekcja zwłok i opinie czterech weterynarzy upewniły właścicieli, że ich kotka została zabita. Plakatami na działkach św. Józefa ostrzegają innych. Wcześniej koty znikały pod Toruniem. Podrzucano już tylko ich zwłoki, z odciętymi głowami...
Czarno-biała kotka z działek św. Józefa została zabita w weekend 26-27 lipca. Co do tego, że padła ofiarą ludzkiego okrucieństwa, jej właściciele nie mają wątpliwości. Rozwiesili plakaty z apelem do mieszkańców okolicy czyli ulic Porzeczkowej, Cichej, Wesołej. Apelują o czujność i pomoc w ujęciu zwyrodnialca. Podkreślają, że sekcja zwłok ich zwierzaka oraz opinie czterech weterynarzy są jednoznaczne: kotkę zabito.
Czy ta sprawa wiąże się z bestialstwem, którego doświadczyły wiosną zwierzęta pod Toruniem - w Osieku nad Wisłą i Silnie? Możliwe. Przypomnijmy dramat, który nagłośnia Fundacja Cztery Łapy. Na terenie gminy Obrowo w kwietniu znikały koty. - Ktoś w okolicy kradnie zwierzaki z posesji (tylko te o rudym umaszczeniu) i zabija w okrutny sposób. Koty znikają na kilka dni, a następnie zostają podrzucone z powrotem, ale niestety z odciętymi głowami - alarmowała w poście na facebooku Fundacja.
Policja przyjęła formalne zgłoszenie od właścicielki tak zabitego kota z Osieka nad Wisłą. - Na razie postępowanie jest umorzone w powodu niewykrycia sprawcy. W żadnym wypadku jednak sprawy nie odpuszczamy - zapewnia Wojciech Chrostowski z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
To pewne
Jak przekazuje Komenda Miejska Policji w Toruniu, w sprawie kota z Osieka policjanci nie wątpili, że zwierzę uśmiercono. - Funkcjonariusze w ramach tego postępowania przeprowadzili szereg czynności, jednak nie przyczyniły się one do ustalenia sprawcy bądź sprawców przestępstwa. Sprawa ta, mimo formalnego umorzenia, nadal pozostaje w naszym zainteresowaniu i jeśli pojawią się nowe informacje lub okoliczności, zostanie podjęta. Sprawcy może grozić kara nawet 3 lat więzienia - mówi Wojciech Chrostowski z zespołu komunikacji prasowej KMP.
Oczywiście, policja nie ignoruje też tego, co wydarzyło się na działkach św. Józefa. Właściciele zabitej kotki podkreślają, że była ona wysterylizowana i raczej nieufna. Nie oddalała się od domu. Zdaniem opiekunów, sprawca musiała zatem być z pobliskiej okolicy. Sekcja ich zwierzaka wykazała, że został zabity. Świadczyła o tym po pierwsze znaczna ilość krwi w jamie brzusznej (prawdopodobny efekt pobicia lub skopania).
Na plakatach właściciele kotki apelują nie tylko o to, by mieszkańcy ulic Porzeczkowej, Cichej, Wesołej i sąsiednich uważali na swoje zwierzęta. Proszą też o sygnały od osób, których zwierzaki być może padły ofiarą podobnego okrucieństwa. Podają do siebie kontaktowy numer telefonu: 570 150 292. "Razem możemy więcej" - tak kończą apel.
Prawo zmieniono, kary surowsze
Podkreślmy, że uśmiercenie zwierzęcia to przestępstwo obłożone poważną karą. Ustawa o ochronie zwierząt (art. 35) przewiduje za nie nawet 3 lata więzienia. Identycznie jak za znęcanie się nad zwierzakiem. Jeśli natomiast sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, kara czeka go jeszcze surowsza - do 5 lat pozbawienia wolności.
Te kary to efekt nowelizacji ustawy. Zaczęły obowiązywać w kwietniu 2018 roku. Były odpowiedzią na rosnącą liczbę brutalnych aktów przemocy wobec zwierząt. Na mocy znowelizowanego prawa zwiększono też finansową dolegliwość kar dla sprawców.
Obowiązkowe, a więc nieuchronne dla sprawcy, stało się orzekanie przez sąd nawiązki: w wysokości od 1000 zł do 100 tysięcy 000 zł na cel związany z ochroną zwierząt.
Wcześniej sąd mógł, ale nie musiał, orzec nawiązkę w granicach od 500 do 100 tys. 000 zł. Orzekano ją średnio w 39 procentach skazań, przy czym w większości przypadków (88 proc.) kwota nawiązek nie przekraczała 1000 zł. Jak podawał "Dziennik Gazeta Prawna", w ostatnich pięciu latach przed nowelizacją nawiązkę w wysokości od 5000 do 10.000 zł orzeczono tylko dwa razy, natomiast od 10.000 do 20.000 tys. zł – zaledwie raz.