Kto podrzucił do Krakowa kości Bolesława Chrobrego?
W krakowskim Muzeum Czartoryskich znajduje się mały sarkofag zawierający dwie części kości pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego. Jak się tu znalazły? Czy Bolesław Śmiały, który jak mówi legenda, zabił św. Stanisława, spoczął w podkrakowskim Tyńcu? Fragment książki Zbigniewa Leśnickiego wydanej przez WAM
WII połowie XIX w. do Krakowa przywędrowały szczątki pierwszego polskiego króla, Bolesława Chrobrego, który, jak powszechnie wiadomo, spoczywa w poznańskiej katedrze.
Skoro jednak jakimś cudem się tu znalazły, to wydawałoby się oczywiste, że zapewne pochowano je z należytym szacunkiem w królewskiej nekropolii na Wawelu.
Ale o dziwo, już od dawien dawna znajdują się w Muzeum Czartoryskich, gdzie wystawiono je na widok publiczny jako osobliwość.
Wprawdzie fragment czaszki króla i jego dwa kręgi szyjne traktowane są tam jako osobliwość szczególna, bowiem umieszczone są w pięknie zdobionym minisarkofagu, a królewskie kostki można oglądać jedynie przez szybkę.
Tak więc turysta, który szczegółowo odkrywał zabytki Krakowa, będzie mógł kiedyś opowiadać swym dzieciom: „Widziałem kości mamuta zawieszone nad główną bramą wawelskiej katedry, ale także kości króla Bolesława Chrobrego eksponowane w Muzeum Czartoryskich”.
Król w muzeum
Królewskie szczątki w muzeum? A któż to ośmielił się sprofanować trumnę króla spoczywającego już 800 lat w poznańskiej katedrze i jakim cudem kości te znalazły się w krakowskim muzeum?
Otóż w końcu XVIII w. w Polsce aktywnie działał znany historyk, prawnik, ekonomista, bibliofil i kolekcjoner Tadeusz Czacki, który w rodowym majątku w Porycku założył coś w rodzaju muzeum pamiątek narodowych, ale też wszelakich osobliwości.
Już w 1791 r., gdy jako komisarz skarbowy wizytował Wawel, otwierał tam szereg królewskich trumien. Powyjmował z nich wiele cennych precjozów, które eksponował później w swoim „muzeum”.
Dziś można by rzec: toż to rodzaj „hieny cmentarnej” łasującej po nekropoliach, ale taka ocena byłaby nie do końca sprawiedliwa, jako że czynił to oficjalnie, za zgodą króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a same eksploracje trumien miały na poły naukowy charakter (głównie opisowy).
Zabrane wówczas przez niego precjoza zachowały się i dziś znajdują się w Muzeum Czartoryskich oraz Skarbcu Katedralnym w Krakowie.
W 1772 r. w poznańskiej katedrze wybuchł wielki pożar, który zniszczył jej wnętrze, w tym także nową trumnę, do której zaledwie 28 lat wcześniej przeniesiono kości Bolesława Chrobrego.
Wyjęte z zapadłego grobu królewskie szczątki tymczasowo umieszczono w katedralnym kapitularzu, gdzie miały oczekiwać na odbudowę katedry i nowy sarkofag (wspaniałe mauzoleum, w którym złożono kości Bolesława Chrobrego i Mieszka I, ukończono dopiero w 1837 roku).
Pozyskał, czyli wyłudził
Tymczasem w roku 1801 pojawił się w Poznaniu Tadeusz Czacki i „pozyskał od kapituły poznańskiej do swoich poryckich zbiorów część czaszki Chrobrego, a dla księżnej Izabeli dwa »kręgi szyjne«, które natychmiast przekazał do Puław”.
Określenie „pozyskał” brzmi dość neutralnie i bardziej adekwatne byłoby tu słowo „wyłudził”, bowiem trudno uwierzyć, by katedralni kanonicy chętnie pozbywali się fragmentów królewskich kości, które w tej katedrze spoczywały już od blisko 800 lat.
Ba, kapituła poznańska zaopatrzyła go nawet w certyfikat potwierdzający oryginalność darowizny: „(…) dawszy folgę prośbie Jaśnie Wielmożnego Pana Tadeusza Czackiego, starosty nowogrodzkiego, uznaliśmy za stosowne wydać mu cząstkę czaszki z kości Najjaśniejszego, Niezwyciężonego Pierwszego Króla Polski Bolesława Chrobrego, pochowanego w poznańskim kościele katedralnym (…)”.
Czyżby piszącym te słowa nawet ręka nie zadrżała, kiedy to trumnę tego „Najjaśniejszego, Niezwyciężonego Pierwszego Króla Polski” ograbiali z fragmentów jego szczątków?
Księżna Izabela Czartoryska, która w Puławach, letniej rezydencji rodu Czartoryskich, stworzyła muzeum poświęcone dziejom ojczyzny, była zachwycona otrzymanym podarunkiem królewskich kostek. Zamówiła dla nich niezwłocznie okazały, przenośny sarkofag, który umieszczono w Świątyni Sybilli znajdującej się w przypałacowym parku.
Puławskie zbiory Izabeli, oprócz cennych dzieł sztuki (wspaniałych obrazów, militariów, sztuki zdobniczej, imponującej biblioteki), zawierały wiele zabytków i pamiątek historycznych, często o charakterze sentymentalnym, wraz z szeregiem osobliwości (np. suchar nadgryziony przez Napoleona czy też czepek obcej królowej).
Po śmierci Czackiego mąż Izabeli - ks. Adam Jerzy Czartoryski - zakupił jego zbiory i dołączył je do puławskiej kolekcji, i tym oto sposobem znalazł się tam też fragment czaszki Bolesława Chrobrego.
Izabela niezwłocznie złożyła go w minimauzoleum, w którym wcześniej były już eksponowane dwa królewskie kręgi szyjne.
Po licznych perypetiach i przenosinach puławskie zbiory trafiły w 1876 r. do Krakowa, gdzie wnuk Izabeli, książę Władysław Czartoryski, w zakupionych budynkach przy ul. św. Jana i ul. Pijarskiej, założył do dziś istniejące, wspaniałe Muzeum Czartoryskich.
Kciuk w Pałacu Biskupim
Ale to muzeum to niejedyne miejsce w Krakowie, w którym przechowywane są fragmenty szczątków królewskich, bowiem w sali audiencjonalnej Pałacu Biskupiego przy ul. Franciszkańskiej 3, w pięknym ozdobnym minisarkofagu można zobaczyć fragment domniemanego kciuka Bolesława Chrobrego.
Sarkofag ten, wraz z jego zawartością, która w niczym kciuka nie przypomina, Izabela Czartoryska podarowała krakowskiemu biskupowi Janowi Pawłowi Woroniczowi do jego gabinetu historycznego, zdobiącego odbudowany przez niego Pałac Biskupi.
Któż to ośmielił się sprofanować trumnę króla spoczywającego już 800 lat w poznańskiej katedrze?
Jakim to sposobem i od kogo księżna Izabela zdobyła ową kość?
W tej sprawie historia milczy. Ciekawe jest to, że ta kość jakimś cudem zachowała się podczas pożaru Krakowa, w czasie którego doszczętnie spłonęło wnętrze Pałacu Biskupiego wraz z gabinetem historycznym Woronicza.
I jak tu nie wierzyć w cuda?
Już w ramach ciekawostki można wspomnieć, że w Muzeum Czartoryskich znajduje się też czaszka naszego największego poety epoki renesansu Jana Kochanowskiego, który porzuciwszy służbę sekretarza króla Zygmunta Augusta, osiadł we wsi Czarnolas obok Zwolenia.
I tu znów kłania się nam „kolekcjoner ludzkich kości” Tadeusz Czacki, który wydobył czaszkę z grobowca poety w Zwoleniu i podarował Izabeli Czartoryskiej.
Gdy niedawno odnaleziono rysunkowy konterfekt poety, stwierdzono, że uformowanie jego czaszki dalekie jest od układu twarzy na portrecie.
A to przecież pani...
Wobec zasianych wątpliwości muzeum zwróciło się w 2010 r. do krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych z prośbą o wykonanie odpowiednich analiz.
Instytut, badając tę osobliwość, stwierdził, że po pierwsze, jest to czaszka osoby około czterdziestoletniej (poeta zmarł w wieku 54 lat), a po drugie, czaszka należy do kobiety (może żony poety?).
No i proszę, przeszło 200 lat oglądający puławskie zbiory, patrząc na nią, dumali nad niegdysiejszą mądrością tej głowy, a tu masz babo placek!
Wypada się jedynie pocieszać, że nie ma na świecie muzeum, w którym by kiedyś nie odkryto jakiegoś falsyfikatu czy też nie zdemaskowano mylnej identyfikacji.
Czasem jednak zdarza się sytuacja odwrotna, czyli odkrywamy coś, co mieliśmy od dawna, ale o tym nie wiedzieliśmy.
W 1961 r. na terenie klasztoru benedyktynów w podkrakowskim Tyńcu, w fundamentach przyklasztornego, romańskiego kościoła, odkryto resztki okuć trumny oraz dwie kości.
Bolesław Śmiały w Tyńcu?
Ten dawny grób usytuowany był w najbardziej honorowym miejscu, z reguły przeznaczanym dla fundatorów świątyni. A jak wieść niesie, fundatorem kościoła był król Bolesław II Szczodry, zwany też później Śmiałym.
Profesor Zofia Kozłowska-Budkowa wysunęła hipotezę, że oto odnalazł się grób króla.
Zaraz, zaraz! Kilkusetletnia legenda głosi przecież, że zabójca późniejszego świętego, biskupa Stanisława Szczepanowskiego, po wygnaniu z kraju udał się na Węgry, gdzie w jednym z benedyktyńskich klasztorów pokutował przez 10 lat, a gdy zmarł, tam też go pochowano.
Na temat jego śmierci krążyło kilka opowieści, łącznie z wersją o „tajemniczej chorobie”, w trakcie której popełnił samobójstwo. Dopiero z początkiem XVI w. powstała legenda, według której miejscem pokuty i śmierci króla Bolesława Śmiałego był klasztor benedyktynów w Osjaku w Karyntii.
Z czasem legenda ta mocno się utrwaliła w europejskiej historiografii, a w osjackim klasztorze wierzono, że król całkowicie odkupił swe winy i dostąpił wiecznej chwały.
Do jego grobu pielgrzymowano, bowiem ponoć zmarł w opinii świętości. Powstało też sporo dzieł sztuki opiewających życie króla pokutnika.
„Legenda osjacka” legła w gruzach dopiero w 1955 r., kiedy to Karolina Lanckorońska w trakcie szczegółowych prac archeologicznych stwierdziła, że domniemany grób Bolesława Śmiałego to miejsce spoczynku Irinburgi, żony komesa Ozziusa, fundatora klasztoru benedyktynów w Osjaku.
Hipoteza prof. Kozłowskiej-Budkowej wydaje się wielce prawdopodobna, tym bardziej że na jej uzasadnienie przytoczyła ona kilka istotnych faktów.
Przede wszystkim w odnalezionym w fundamentach romańskiego kościoła grobie, oprócz dwóch ludzkich kości, wiele mówiące były resztki okuć trumny.
Pochówek pod ołtarzem kościoła należał się albo jego fundatorowi, albo pierwszym opatom benedyktynów, o których z kolei wiadomo, że zostali pochowani bez trumny.
Skąd więc okucia trumny?
Sprowadzenie zwłok z dalekich Węgier wymagało użycia solidnej skrzyni, a zgodnie z hipotezą, zwłoki Bolesława Śmiałego wnet po jego śmierci sprowadził do Polski jego młodszy brat Władysław Herman, by usankcjonować objęcie władzy książęcej.
Nie ma wprawdzie na to pisemnych dowodów, ale jest to prawdopodobne, zważywszy na to, że wiadomo, iż niedługo po śmierci Bolesława (1081) Władysław Herman sprowadził z Węgier do Polski jego małżonkę, ruską księżniczkę, oraz ich syna, królewicza Mieszka (po kilku latach otrutego).
Gdzie? Bóg wie
Z kolei w annałach wawelskiej katedry znajdują się zapisy, że po śmierci króla Bolesława II, zarówno tam, jak i w benedyktyńskich opactwach odbywały się sukcesywne modły za króla.
Pozostaje jedynie pytanie: co zatem stało się z główną częścią królewskich kości?
Odpowiedź wydaje się dość prosta: otóż 172 lata później bp Stanisław Szczepanowski został ogłoszony świętym (1253) oraz patronem Polski i czczenie jego kultu musiało usunąć w cień jego zabójcę.
Tak więc zwłoki króla wypadało przenieść w znacznie mniej eksponowane miejsce.
Gdzie? A, to już jedynie Pan Bóg wie, a żadne znaki na niebie i ziemi nie świadczą, iż pragnąłby tą wiedzą podzielić się z maluczkimi.
Śródtytuły od redakcji