Kto prezydentem Torunia? Kandydaci ruszyli na wyborcze szlaki
Michał Zaleski rządzi Toruniem od 16 lat. Czy torunianie wybiorą go na piątą kadencję? Czy zagrozi mu któryś z sześciu kontrkandydatów ? Dokładnie za miesiąc, 21 października, nastąpi wybór. Dziś prezentujemy sylwetki wszystkich pretendentów.
To jasne, że przez 16 lat sprawowania najważniejszej funkcji w mieście prezydent Michał Zaleski zbudował sobie gęstą sieć powiązań i tzw. zaplecze. Oddadzą zatem głos na niego m.in. ci, których kariery zawodowe i interesy zależą w jakiś sposób od tego, czy obecne status quo przetrwa. Ale nie tylko. Cztery kadencje oznaczają też setki, a może nawet tysiące sytuacji, w których Michał Zaleski występował w roli otwierającego nową ulicę, rondo, most, wręczającego klucze do komunalnych mieszkań, przekazującego dotację. Tysiącom ludzi kojarzy się jako ten, który Toruń buduje, rozwija i który torunianom służy.
Michał Zaleski urodził się 14.07.1952 r. w Kamieniu k. Jabłonowa Pom. Absolwent geografii na UMK w Toruniu oraz podyplomowych studiów z zakresu organizacji i kierowania na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował w spółdzielczości, do 2002 przez kilkanaście lat zajmował stanowisko prezesa zarządu Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Toruniu. Przed 1989 był członkiem PZPR. Od tego czasu jest bezpartyjny. Pierwszy raz prezydentem wybrany został w listopadzie 2002 r. Wówczas w drugiej turze wyborczej otrzymał 21432 głosów (50,96 proc.) Obecnie funkcje pełni na mocy wyboru dokonanego przez torunian w 2014 r. Kolejny raz wygrał wówczas w pierwszej turze - 70,26 proc. głosów. Prywatnie: żonaty, ma dwoje dzieci.
„Zbyt wysoka to stawka, by nie głosować na Sławka!”- przekonuje wyborców najsłynniejszy głos Torunia, czyli człowiek-żywa reklama, przemierzający ul. Szeroką.
Sławomir Mentzen to najmłodszy, bo 32-letni kandydat na prezydenta Torunia. Obok Ireny Paczkowskiej - najmniej znany opinii publicznej. Od tej pary zatem rozpocznijmy naszą prezentację.
Pójdą za nim młodzi?
- Jednymi z największych problemów samorządu, nie tylko toruńskiego, są korupcja, nepotyzm i klientelizm . Aby z nimi walczyć, potrzebna jest pełna jawność - mówi Sławomir Mentzen.
Ten młody ekonomista, wiceprezes partii Wolność (ugrupowania Janusza Korwin-Mikkego), kampanię wyborczą rozpoczął od mocnych uderzeń w „toruński układ”. Zaprezentował na planszach sieć personalnych powiązań „układu”, czyli nazwiska urzędników, działaczy partyjnych i ich krewnych w miejskich instytucjach i spółkach.
Spółkom takim, jak Urbitor, MZK, CKK Jordanki czy Toruńska Infrastruktura Sportowa wytknął, że nie publikują sprawozdań finansowych na swoich stronach internetowych.
Zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, wprowadzi m.in. transmisję na żywo z przesłuchań konkursowych, pełną transparentność obsadzania stanowisk kierowniczych, publiczny rejestr urzędników z przynależnością partyjną, a nawet zobowiązanie radnych, by ich krewni i powinowaci nie ubiegali się o stanowiska w mieście.
„Słychać trzask. Tak pęka układ toruński” albo „Nareszcie! Jeśli Sławek zostanie prezydentem, wracam z emigracji” - komentują internauci pod relacjami z konferencji prasowych Mentzena.
- Chciałbym, by Toruń był miastem, z którego absolwenci nie wyjeżdżają, tylko są nim tak oczarowani, że tu zostają - mówi kandydat Wolności. I przedstawia wizję miasta przyjemnego, taniego, gdzie opłaty za wodę, wywóz śmieci czy za bilety autobusowe są dostosowane do poziomu zarobków. W październiku się okaże, czy taka wizja, połączona z planem rozbicia „układu”, uwiedzie tłumy wyborców. A przynajmniej - młodzież.
Po pierwsze: bogactwo
Nieznaną dotąd szerszej opinii publicznej osobą jest także Irena Paczkowska, kandydatka na prezydenta ruchu Kukiz’15.
Wykłada w Wyższej Szkole Bankowej w Toruniu, prowadzi też działalność gospodarczą jako mediator. Bogactwo to pierwszy filar jej „Strategii dla Torunia”. Jak rozumiane?
Irena Paczkowska obiecuje „przywrócenie kontroli nad budżetem miasta” poprzez zaprzestanie zadłużania miasta, zracjonalizowanie wydatków oraz obniżanie opłat i lokalnych podatków. Skorzystać ma na tym Toruń jako całość, ale i każdy z mieszkańców.
Drugi filar to „Bezpieczeństwo i komfort życia”. Zapewnić je mają odpowiednie inwestycje drogowe oraz zracjonalizowana komunikacja drogowa i transport. A także - zdecydowanie prężniejsze budownictwo komunalne. Filar trzeci natomiast to o „Społeczeństwo obywatelskie”. Irena Paczkowska zapowiada realną współpracę z mieszkańcami, organizacjami pozarządowymi oraz przedsiębiorcami. Sama zresztą przedstawia się jako społeczniczka.
Kandydatka ma 52 lata. W 2015 r. bez powodzenia startowała do Sejmu z listy Kukiz’15. Zdobyła wówczas 686 głosów. Obecnie poparcia udzielają jej także Nowa Prawica, Stowarzyszenie Endecja i Prawica Rzeczpospolitej. To ugrupowania o silnym, prawicowym charakterze.
„Mam dość układu”
Sylwia Kowalska, 41-letnia radna opozycyjnego Czasu Mieszkańców, to kolejny kandydat na prezydenta miasta mówiący: koniec z układem. Reprezentuje komitet wyborczy My Toruń.
- Mam dość układu, który panuje w tym mieście od wielu lat i myślę, że czas na zmiany. Nie będę podejmować decyzji w oparciu o polityczne kalkulacje. Zależy mi, aby prezydent i Rada Miasta byli wykonawcami woli obywatelek i obywateli - mówi Sylwia Kowalska.
Radna dała się już poznać torunianom jako rzeczywista aktywistka. W polu jej zainteresowań są ekologia, obywatelskość, jadłodzielnie.
Na wyborczej konferencji już zapewniła, że zależy jej na Toruniu wygodnym, zielonym, bezpiecznym, skupionym na potrzebach mieszkańców, a nie - wyłącznie turystów.
Obiecuje, że jako prezydent miasta dużą wagę przykładać będzie do edukacji. Ta ma być nie tylko na wysokim poziomie merytorycznym, ale i organizacyjnym. Tak, by ze szkolnej oferty zadowoleni byli i uczniowie, i ich rodzice.
Brzmi dobrze? Oczywiście! Identycznie jak obietnice wyborcze kolejnych kandydatów.
Kandydat już punktowany
Tomasz Lenz, poseł i lider Platformy Obywatelskiej w regionie, już zdążył napsuć krwi prezydentowi Michałowi Zaleskiemu. Rzeczniczka prezydenta miasta skrupulatnie śledzi i punktuje kandydata Koalicji Obywatelskiej. Dowodzić to może tego, że akurat tego kontrkandydata obecnie urzędujący prezydent się obawia.
Tomasz Lenz mówi publicznie o drożejących biletach komunikacji miejskiej, rzeczniczka odpowiada: nieprawda. I wylicza, że ceny biletów jednorazowych stoją w miejscu od pięciu lat, a miesięczne tanieją.
Lenz mówi o przestarzałym taborze MZK, rzeczniczka odpowiada: nieprawda. „Tylko w ostatnich 5 latach zakupiono 29 autobusów, a na ten rok zamówiona jest dostawa kolejnych 35. Oznacza to, że tabor autobusowy we wskazanym okresie zostanie wymieniony w ponad 40 procent” - rzeczniczka Anna Kulbicka-Tondel pisze w oświadczeniu i szybko śle je lokalnym mediom.
Bitwa na słowa między tym kandydatem a Michałem Zaleskim dopiero się zaczyna.
Zanim Lenz zajął się zawodowo polityką, prowadził własną firmę. W kampanii wyborczej będzie to zapewne przypominał jeszcze nie raz. Twierdzi, że absolwenci UMK wyjeżdżają, bo nie mają dobrej, godnie płatnej pracy. W mieście brakuje dobrej atmosfery dla biznesu. Klasy w szkołach są zbyt liczne, bo powinny liczyć 18 uczniów. Za mało jest też pieniędzy na granty dla nauczycieli na zajęcia dodatkowe.
Jeśli chodzi o edukację, to poseł ma tu prywatne doświadczenia. 50-latek jest ojcem pięciorga dzieci (z dwóch związków).
Zastępca kontra szef
Czy wiceprezydent miasta naprawdę walczy z pryncypałem? To pytanie, w kontekście Zbigniewa Rasielewskiego, zadaje sobie wielu obserwatorów. „PiS jest poważnym ugrupowaniem i dlatego wystawia własnego kandydata” - to twierdzenie słychać w Toruniu od lat. Tymczasem Zbigniew Rasielewski od 2010 roku już zgodnie współpracuje z Michałem Zaleskim, będąc jego zastępcą. A przynajmniej przecieków o tarciach brak. Ma 39 lat, pochodzi z Golubia-Dobrzynia, skończył politologię na UMK, dokształca się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. W magistracie czuwa nad mieszkalnictwem, budownictwem i rozwojem. W 2014 roku, gdy po raz pierwszy chciał zostać prezydentem, zdobył 9 procent poparcia.