Ku chwale bogów i ludzi. Skarby z okolic Sanoka [ZDJĘCIA]
Niewiele o nich wiemy, tylko tyle co powie archeologom ziemia. Nie wiemy, jakim mówili językiem, jak się nazywali, skąd przybyli, ale przypuszczamy, że czcili Słońce i ogień. Mówią nam o tym skarby z okolic Sanoka.
Ostatnia dekada to tłuste lata dla sanockich archeologów, jeśli chodzi o skarby z epoki brązu. W tym czasie do Muzeum Historycznego w Sanoku trafiło wiele przedmiotów z tego czasu. Wcześniej też oczywiście spotykanych, ale nie tak licznie.
- Już w XIX wieku natrafiano na takie znaleziska, np. skarb z Zarszyna, który został znaleziony w czasie budowy linii kolejowej przez Austriaków, czy skarb ze Stefkowej, zawierający topory i czekany - wylicza Piotr Kotowicz, archeolog z sanockiego Muzeum Historycznego. - Na początku XXI wieku doszło do odkrycia skarbu z Załuża, na który składały się piękne bransolety, a następnie skarbu z Rzepedzi. O tym ostatnim odkryciu poinformował nas Łukasz Solon. To jednak nie były zbyt częste znaleziska.
Prawdziwy wysyp skarbów z epoki brązu nastąpił wraz z upowszechnieniem się wykrywaczy do szukania metali. Po 2013 roku doszło do odkrycia aż 5 skarbów i to o nie byle jakiej randze. Na szczęście cenne znaleziska trafiły w ręce archeologów i dzisiaj możemy cieszyć się wstępnymi wynikami przeprowadzonych badań. Czeka nas zapewne jeszcze wiele odkryć, gdyż Muzeum Historyczne we współpracy z najwybitniejszymi znawcami, min. prof. Wojciechem Blajerem z Instytutu Archeologii UJ, czy dr. Marcinem Maciejewskim z Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie prowadzi badania interdyscyplinarne nad skarbami z okolic Sanoka.
W ramach projektu, dofinansowanego przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, udało się również zakonserwować kilkaset artefaktów. Zwieńczeniem projektu będzie wydanie publikacji naukowej.
Skarb odkryty na górze Wroczeń
Pierwszy ze skarbów znaleziono na górze Wroczeń, położonej na pograniczu czterech wsi: Falejówki, Srogowa Górnego, Pakoszówki i Lalina. Dla mieszkańców osad, na których liczne ślady natrafiono w sąsiedztwie, wzniesienie było miejscem specjalnym. Być może miało charakter sakralny. Przypuszczalnie mogło mieć to związek z wodami leczniczymi, które wykorzystywano jeszcze w XIX wieku. Dla archeologów górę Wroczeń odkrył Tomasz Podolak, badacz amator ze Stalowej Woli.
- To wzniesienie pełniło ważną rolę, gdyż w czasie poszukiwań natrafiono tu na wiele przedmiotów, od epoki brązu począwszy, poprzez znaleziska związane z Celtami, ale też średniowieczem. Na górze odkryto m.in. dwa skarby przedmiotów żelaznych, w tym intencyjnie połamany nóż oraz elementy uprzęży końskiej z II w. p.n.e. - wylicza Piotr Kotowicz. - Znaleziono cmentarzysko ciałopalne kultury przeworskiej pochodzące z II w n.e. To jest, po cmentarzysku z Prusieka, zaledwie drugie takie znane z okolic Sanoka.
Skarb z epoki brązu, datowany na około 1200 lat przed nasza erą, Tomasz Podolak odkrył na samym szczycie wzniesienia. Skarb bezapelacyjne jest „numerem jeden”. Składa się na niego kilkanaście pięknie i bogato zdobionych bransolet, dwa naszyjniki, brązowe, pokawałkowane sierpy oraz placek brązu. Bransolety noszą ślady mocnego zużycia, co oznacza, że były używane jako ozdoby przez wiele lat, może nawet nie przez jedną właścicielkę. W sumie cały skarb liczy 39 przedmiotów.
Skarb z Woli Sękowej - tajemniczy kociołek ze skrętami i wierzbowymi witkami
Skarb z Woli Sękowej, na który składa się naczynie brązowe w formie kociołka z kabłąkowym uchwytem i bardzo ciekawą zawartością, został znaleziony przez przypadek. Do archeologów trafił przez pośredników, którego ostatnim ogniwem był znany współpracownik muzeum, Łukasz Solon.
Skarb został prawdopodobnie znaleziony w 2013 roku, natomiast miejsce jego odkrycia jest nieznane. Anonimowy znalazca był przekonany, że natrafił na naczynie liturgiczne z pierwszej połowy XX w. Przez kilka lat stało ono na kominku w jego domu, jako świadectwo ostatniej historii wsi. Kiedy trafiło do rąk archeologów wzbudziło sensację, bo nie ma analogicznych do niego odkryć na terenie naszego kraju. Prof. Blajer poszukuje jego odpowiednika na terenie południowej Europy, gdyż podobne naczynia, ale gliniane, znane są z terenu Bałkanów.
Co ciekawe, w naczyniu znajdowało się kilkadziesiąt skrętów, do których włożone były organiczne elementy w formie patyczków. Aldona Mueller-Bieniek z Wydziału Archeologii UW, która zajmuje się rozpoznaniem prehistorycznych roślin ustaliła, że są to witki wierzby. Na podstawie porównania ze znaleziskiem z Aleksandrowic, można wnioskować, że były to drewniane szpile, służące być może do spinania szat.
Skarb z Międzybrodzia i Scytowie
Skarb z Międzybrodzia w Górach Słonnych pochodzi z wczesnej epoki żelaza. Datowane jest na VI w p.n.e. Składa się na niego 5 żelaznych sierpów, 2 noże i wędzidło. Odkryto go w 2016 r. na szczycie góry, w niedostępnym terenie. Znaleziska dokonali przypadkowi odkrywcy, którzy powiadomili o tym fakcie konserwatora zabytków w Krośnie oraz Muzeum Historyczne w Sanoku. Jednakże sami wydobyli skarb z ziemi, co nie było dobrym posunięciem. Wedle ich relacji, przedmioty zalegały w jednym miejscu na głębokości 20 cm od powierzchni.
- Najbardziej ciekawe jest wędzidło, bo ma analogie w świecie Scytów, których sensacyjne ślady odkryto ostatnio w Chotyńcu pod Jarosławiem, gdzie znajdowało się scytyjskie grodzisko - podkreśla Kotowicz.
Scytowie byli ludem, o którym wiedzę czerpiemy zarówno z badań archeologicznych, jak i źródeł pisanych, co w przypadku ziem polskich jest rzadkością. Był to irański lud koczowniczy, bardzo wojowniczy, słynący z łuczników i wyśmienitych jeźdźców. Scytowie zapuszczali się również na teren dzisiejszej Polski, o czym świadczy grodzisko w gminie Radymno. Być może dotarli również w okolice Sanoka.
Skarb z Zarszyna - zamiast chrzanu metalowe czarki
Odkrycie skarbu z Zarszyna dla samego znalazcy było wielką niespodzianką. Anonimowy odkrywca szukał chrzanu, a znalazł pięć metalowych miseczek, włożonych jedna w drugą. Na początku znalazca nie przypuszczał, że mają one jakakolwiek wartość naukową i materialną. Chciał je wyrzucić, ale przytomnie zaniósł miseczki do Mateusza Gajewskiego, który współpracuje z archeologami. Temu wystarczył jeden rzut oka, by nabrać przekonania, że nie są to nowożytne przedmioty. Niestety, część miseczek w trakcie wydobywania uległa zniszczeniu.
Archeolodzy w miejscu ich odkrycia przeprowadzili badania i znaleźli metalowe fragmenty czarek oraz naczynia glinianego, co wskazuje, że skarb był w nim ukryty. Przeprowadzili też badania geofizyczne tego terenu, by wykryć anomalie pola magnetycznego. Wskazują one ślady działalności człowieka. Z badań wynika, że skarb został ukryty w obszarze niezamieszkałym, ale w odległości kilkudziesięciu metrów od tego miejsca archeolog Marcin Przybyła natrafił na prawdopodobne pozostałości kurhanu
- To nas nie dziwi, bo chowanie cennych przedmiotów w miejscach, które uznawane są za sakralne jest możliwe - zaznacza Piotr Kotowicz.
Skarb z Białej Góry - kolia dla konia albo elegantki
Skarb odkryty w czerwcu 2019 roku na Białej Górze w Sanoku można zaliczyć do najbardziej okazałych w tej kolekcji. Znalazł go Mieczysław Skowroński, prowadzący na tym terenie legalne poszukiwania przy użyciu wykrywacza metali. To właśnie sygnał z urządzenia naprowadził odkrywcę na ukryte w ziemi przedmioty. Pan Mieczysław ma bardzo duże doświadczenie w poszukiwaniach archeologicznych, więc przystąpił do prac ostrożnie ściągając ziemię. Wraz z ich postępem wysyłał Piotrowi Kotowiczowi zdjęcia. Wreszcie natrafił na brązowy płaski przedmiot. Była to zdobiona tarczka.
- Od razu wiedziałem, że to coś niezwykłego - o emocjach towarzyszących odkryciu mówi Piotr Kotowicz.
Powiadomiono konserwatora zabytków, a sanocki archeolog pojechał na miejsce z kolegą po fachu Robertem Fedykiem i Mateuszem Gajewskim. Postanowiono przeprowadzić badania ratownicze, by nie dopuścić do „dzikiego” spenetrowania tego miejsca.
Po wykonaniu wykopu okazało się, że badacze mają do czynienia z nietkniętym skarbem. Fatalna pogoda spowodowała, że zdecydowano się wyciągnąć całą bryłę ziemi, by przebadać ją w murach muzeum. Z bryły udało się wydobyć 380 przedmiotów, głównie brązowych oraz w mniejszej liczbie żelaznych, w tym liczne podłużne okucia (niekiedy zdobione), okucia klipsowate, tarczki, zawieszkę i przewleczkę oraz żelazne owalne główki szpil. Z wnętrza podłużnych paciorków wyizolowano szczątki organiczne, w tym resztki rzemieni wykonanych ze skór bydlęcych i kozich. Skóry pocięto bardzo ostrym narzędziem, co w ówczesnych warunkach nie było łatwe.
Najbardziej zagadkowe w tym zestawie są tarczki.
- Niektórzy badacze uważają, że to element stroju albo rzędu końskiego. Tarczki były nanizane na rzemienie tworząc rodzaj kolii, zdobiącej konia albo elegantkę - wyjaśnia Piotr Kotowicz.
Odkryto także szczątki organiczne, wskazujące, że prawie 3 tysiące lat temu miejsce ukrycia skarbu wymoszczono trawą. Przedmioty odkryte na białej Górze i w Woli Sękowej poddano badaniom metodą radiowęglową. Potwierdziły ona, że pochodzą one z około 700 - 600 roku p.n.e. To zapewne nie jedyne ustalenia, do których dojdą naukowcy. Przedmioty są poddane interdyscyplinarnym badaniom, których wyniki znacznie poszerzą wiedzę na temat epoki brązu i wczesnej epoki żelaza w okolicach Sanoka.
Sól przyciągała przybyszów
Pierwsze wnioski płynące z odkryć już są niezwykle ciekawe.
- Świadczą o dużym zagęszczeniu osadnictwa na tym terenie - podkreśla sanocki archeolog. - Badacze przypuszczają, że ma to związek z występowaniem soli, która przyciągała tutaj ludzi z południa. Dzięki soli były to społeczności bogate. Przedmioty, które odkryto są nie tylko skarbami w sensie archeologicznym, ale były to prawdziwe skarby dla ich właścicieli.
Termin „skarb” w nomenklaturze archeologicznej to określenie ruchomych znalezisk, które celowo zostały schowane. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego właściciele nie wrócili po cenne dla siebie przedmioty?
Jak tłumaczy Piotr Kotowicz, nie można dać jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Majątek mógł być ukryty w momencie zagrożenia. Właściciel nie zdołał po niego wrócić, gdyż mógł stracić życie lub wolność. Wydaje się jednak, że w niebezpiecznej sytuacji skarb byłby schowany blisko osady. Trudno przypuszczać, by przerażony człowiek, obawiający się o swoje życie i bogactwo, szedł kilka kilometrów, by ukryć na szczycie góry przedmioty z brązu lub żelaza.
- Zaczyna odchodzić się od tej teorii - zaznacza archeolog. - Przypuszcza się, że mogło mieć to związek z rytuałami świątecznymi lub religijnymi. Znaczna część skarbów była ulokowana wysoko, trzeba więc było zadać sobie trud, by tam dotrzeć. Te skarby miały być darami dla bóstw, w zamian za opiekę. Nikt nie miał zamiaru po nie wracać.
Nie mamy źródeł pisanych, które zaświadczałyby o wierzeniach ludzi żyjących w tym czasie w okolicy Sanoka, ale na podstawie analogii można przypuszczać, że oddawali oni cześć bóstwom związanym ze Słońcem i ogniem.
- Różne elementy solarne świadczą o tym, że dominował kult ognia i ognia niebieskiego - tłumaczy Piotr Kotowicz. - Dlatego skarby deponowano na górach, by były blisko nieba.