Kuba miesza zioła niczym młody mag
15-letni Kuba Wiśnik wychodzi do lasu, zbiera zioła, a później... produkuje z nich maści, mydła, kremy. O swojej pasji pisze na blogu „Leśne życie” i chce otworzyć firmę kosmetyczną.
Komputer, konsola, spotkanie ze znajomymi, najczęściej w szkole albo na Facebooku, SMS-owanie, film, coraz rzadziej sport, bo przecież jest konsola i żeby pograć w piłkę, nie trzeba wychodzić na boisko, pierwsze miłości... Tak z grubsza wygląda szablon życia przeciętnego 15-latka. Przynajmniej w stereotypach.
I raczej nie mieści się w nim bieganie całymi dniami po lesie, chociaż to jeszcze od biedy można zrozumieć. Bo to wiek buntu, chęć wyrwania się z domu, spotkania z kumplami, koleżanką i ostatecznie do lasu też się 15-latek zapuści... Ale żeby zaraz zbierać zioła, mieszać je ze sobą, przyrządzać z nich bulgoczące mikstury, eliksiry, przerabiać na kosmetyki, lecznicze maści, kremy, niczym – nie przymierzając – młody Panoramix, czyli mag z popularnej kreskówki o Asteriksie i Obeliksie? A potem jeszcze opisywać poetycko na swoim blogu?
W tej roli przeciętnego 15-latka wyobrazić sobie trudno
A taką właśnie pasję ma Kuba Wiśnik, uczeń z Gimnazjum nr 1 w Lęborku. Niczym wspomniany mag z wioski Galów czaruje coraz szerszą grupę ludzi, urzeka swoimi produktami, a na blogu podpowiada, jak wykraść lasowi jego tajemnice, zamknąć w butelkach, by później korzystać z jego dobrodziejstw. To, co produkuje w zaciszu swojego domu – z tego, co zbierze w lesie – nie mieści się w głowie nie tylko 15-latków. Nie mieści się w głowach wszystkim, którzy obserwują nietypową fascynację Kuby.
Blum, blum, blum...
„... niesamowity odgłos, prawda? Strzela zapachem, mówi po cichu, inspiruje mnie i Ciebie. Dodawany do szamponu wzbogaca jego skład, zmienia pH Twojej skóry. Niweluje siniaki w kremach z żywokostem” – pisze nastolatek na swoim blogu „Leśne życie”. O czym? O produkcji octu. Niby każdy wie, co to ocet, ale kiedy zajrzy na bloga Kuby, dowie się, że wie o nim niewiele.
Bo co to jest patyczany ocet? To produkt, który wymyślił chłopak. Zalewa patyczki i pączki właściwych drzew octem jabłkowym, który wcześniej sam zrobił. Octem patyczanym trzeba opiekować się jak kwiatkiem w doniczce. Patyczki brzozy dadzą ocet witaminowy, doskonały na tonik do twarzy, lipa jest dobra do szamponów, baziowe kotki mają kwas salicylowy, składnik aspiryny, bezcenny na przeziębienia, a olsza w occie – uwaga! Ważna informacja dla nastolatków – pomoże w walce z trądzikiem.
To tylko mały wycinek tego, co robi Kuba
Z jego wpisów dowiemy się, jak wytropić właściwą roślinę, rozpoznać drzewo, kiedy, co i jak zerwać, jak przyrządzić, macerować, czyli... w końcu zamienić w toniki, maści, mydła, na przykład mydło laurowe.
Chociaż mydła to trochę „inna bajka”. – Przy mydle jest trochę pracy, trzeba mieć specjalny sprzęt, ubiór, produkcja jest bardziej skomplikowana i wymaga większego doświadczenia, ale za to efekt własnej kompozycji niezapomniany – zapewnia Kuba Wiśnik.
W lesie, jak we własnych myślach
Las jest sporym kawałkiem życia Kuby. Chłopak pochodzi z Ługów pod Lębor¬kiem, w pobliżu leży Jezioro Lubowidzkie. Lasy tu są naprawdę konkretne. Właściwie wchodzi się do nich bezpośrednio z Lębor¬ka i można wybrać się z miasta na grzyby. Nadleśnictwo obejmuje obszar 53 tysięcy hektarów. Nie brakuje różnorodnej flory i fauny, rzadkich roślin i zwierząt. To idealna baza wypadowa dla zielarza. Tu Kuba spędza wolne dni. Później przetwarza to, co zebrał.
Jego produkty są zachwalane, coraz szerzej komentowane, stosowane przez wielu, chociaż jeszcze nie w sprzedaży. Kuba traktuje je niemal jak swoje dzieci.
Na spotkanie z dziennikarzem przychodzi z torbą pełną swoich wytworów. Są wśród nich jego coraz sławniejsze mydła, maści, kremy, szampony.
Kuba to skromny gimnazjalista, może trochę nieśmiały, niezbyt wylewny. Tak jakby blog, który pisze, i las, którym żyje, mówiły za niego. „Latam po lesie jak po moich myślach” – pisze na blogu. Faktycznie.
Kosmetyki ze sklepu mają dużo chemii. Chciałem zobaczyć, czy da się coś takiego zrobić z naturalnych składników.
Dlaczego to robi, dlaczego nie gra na konsoli, nie biega za piłką, tylko lata po lesie przez cały rok, wyszukuje zioła i je miesza?
– Zachęcił mnie do tego wujek, który zabrał mnie do lasu. Jest leśnikiem, to dzięki niemu zacząłem wykonywać eliksiry z ziół. Bardzo pomagają mi rodzice – opowiada Kuba. – Zajmuję się tym od kilku lat, ale na dobre zacząłem produkować dopiero od roku. Od roku też prowadzę bloga.
Impulsem były rozmowy z wujkiem, a motywacją panująca na sklepowych półkach wszechobecna kosmetyczna tandeta, która drażni skórę i zawiera więcej chemii niż tablica Mendelejewa. Stąd ostry zwrot w kierunku natury.
– To zachęciło mnie do produkowania własnych kosmetyków – mówi Kuba. – Te sklepowe zawierają bardzo dużo substancji chemicznych. Chciałem zobaczyć, czy można coś takiego zrobić w domu z naturalnych i tanich składników. Pierwszy krem był z jednego oleju i kilku ziół, teraz mam już kremy z borowiną oczyszczoną, maceratami, gliceryną i maceratami alkoholowymi. Przepisy na stronie Kuby figurują pod zakładkami pór roku.
„Poszukuję wiosny. Las jest już rozświetlony od promieni coraz bardziej gorącego słońca. Wiatr ucichł, ptaki śpiewają coraz głośniej i szykują się do przywitania marca. Przedostaję się przez gęstwiny, dzikie szuwary i trawy. Zauważam żółte męskie kwiaty leszczyny” – pisze Kuba. „Nazwałem je pyłek wiosny. Wystarczy tylko nimi lekko poruszać, a już się jest cały w żółtym pyłku”. Każdy wpis to zachwyt nad światem, przełożony na ciekawy język, zamknięte w słoikach i butelkach eliksiry na choroby, oparzenia, urodę. Dziś jeszcze rozdawane znajomym, a wkrótce, kto wie... Może rozchwytywane w sklepach.
Marzy o swojej firmie
Przepisy bierze z książek zielarskich. Szczególnie z lat 80. I choć może magiczny urok produktów Kuby upodabnia go trochę do ekranowego Panoramiksa, to w rzeczywistości bliżej mu do księdza Klimuszki, którego książki Kuba pochłania i trzyma na półce swojej biblioteczki. Znajdziemy tam również takie pozycje, jak „Ziołowy zakątek” Klaudyny Hebdy, książki o fitoterapii czyli zastosowaniu ziół w lecznictwie. – Czytam dużo książek zielarskich. Głównie takich. Korzystam też z internetu, odbywałem warsztaty zielarskie, teraz sam je organizuję – mówi Kuba.
Stąpa też mocno po ziemi. Jego ulubione przedmioty to biologia i chemia. Poważnie myśli o otworzeniu własnej firmy kosmetycznej. Chce skończyć studia w tym kierunku. – Chcę w przyszłości otworzyć firmę kosmetyczną – zdradza Kuba. – To się wiąże z uzyskaniem zezwoleń, pięciomiesięcznymi badaniami kosmetyków, zanim zostaną dopuszczone do sprzedaży.
Nie tylko kosmetyka
Kuba współpracuje już z wydawnictwami kosmetycznymi. Prowadzi też bloga kulinarnego „Sól czy cukier”, bo z ziół, które znajduje, można robić nie tylko kosmetyki, ale i smaczne napoje i potrawy. Dowiemy się z niego, jak zrobić kisiel mar-chewkowy czy syrop z szyszek sosny. – Tak naprawdę razem z nauką to wszystko pochłania mi tyle czasu, że nie starcza już na nic – przyznaje Kuba. Czyli konsola już nie wchodzi w grę. Cóż za szczęście dla świata.