Kuba pójdzie w stronę modelu chińskiego [rozmowa]
Rozmowa z Mario Betancourtem, Kubańczykiem mieszkającym w Toruniu, o Kubie po śmierci Fidela Castro.
- Wiadomo było, że czas Fidela Castro mija. Kubańczycy byli na to przygotowani?
- Od dłuższego czasu Fidel Castro był już bardzo schorowany, więc można było spodziewać się wiadomości o jego śmierci. Często dziś słyszę porównania wydarzeń na Kubie do upadku komunizmu w Europie Wschodniej. Te porównania nie mają większego sensu, bo sytuacja, w której znajdowała się Kuba była jednak zupełnie inna. Komunizm w wersji kubańskiej był specyficzny - z jednej strony bardzo restrykcyjny, komunistyczne służby kontrolowały wszystko i uchodzą za jedne z najskuteczniejszych na świecie. Ale jednak w ostatnim okresie pozostawiono względną swobodę ludziom kultury i pozwolono na swobodę wyznania. Kuba jest krajem, w którym członkiem partii komunistycznej może być osoba wierząca.
- W ostatnim czasie Kuba przeszła duże zmiany. Czy ta liberalizacja będzie po śmierci Castro postępować?
- Od dłuższego czasu komunizm w wersji kubańskiej był dość fasadowy. Na wiele spraw władze patrzą przez palce. Sądzę, że - jeśli nie nastąpi nic niespodziewanego - sytuacja będzie zmierzała do modelu chińskiego. Jedna partia i jeden przywódca będą sprawowali władzę w kraju, w którym jednocześnie dopuszczona zostanie gospodarka wolnorynkowa. Myślę, że w tym kierunku pójdzie polityka Raula Castro. Mówi się, że Fidel był bardzo niezadowolony z powodu serdeczności, z jaką Raul przyjął Baracka Obamę. Zapewne więc teraz, gdy Raul nie ma hamulca w postaci brata, będzie w coraz większym stopniu otwierał się na Amerykę.
- Ale to nie Obama będzie prowadził politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych w kolejnej kadencji.
- I to problem. Za Trumpem stoją politycy Partii Republikańskiej, którzy są znacznie bardziej niechętni rozszerzaniu współpracy z obecnymi władzami Kuby. Republikanie, którzy mają dużo do powiedzenia w sprawie polityki zagranicznej, mają największe wpływy w Senacie. Mam jednak nadzieję, że Trump zmieni w tej kwestii zdanie i bardziej otworzy się na dialog. Niestety, kubańska opozycja jest wyjątkowo podzielona. To wzmaga tylko chaos, bardzo w tej chwili brakuje jedności.
- Najpierw trzeba wyjść z kryzysu, w którym cały czas pogrążona jest Kuba.
- O to się nie obawiam, bo Kuba ma ogromny potencjał rozwoju. Jest kilka gałęzi przemysłu, które stoją na wysokim poziomie. Myślę przede wszystkim o przemyśle farmaceutycznym i badaniach z zakresu genetyki. Ogromne są też bogactwa naturalne, po które Kuba może sięgnąć. Wielkie możliwości otworzą się dla turystyki.
- Kto będzie rządził Kubą?
- Na razie, oczywiście, Raul Castro, ale on zapowiedział już, że obowiązki będzie pełnić do 2018 roku. Sądzę, że część ludzi, którzy dziś mają znaczenie polityczne, niebawem zaangażuje się w biznes, tak jak to się stało w Europie Wschodniej. Bez wątpienia jednak będzie musiała się zmienić sytuacja gospodarcza, bo ludzie oczekują zmiany, są już zmęczeni obecną sytuacją.
- Jaką rolę odegra emigracja?
- Trzeba pamiętać, że część tych emigrantów to ludzie o mocno prawicowych poglądach, którzy głosowali na Trumpa. Jednak większość Kubańczyków ma mocne przekonanie o ideach sprawiedliwości społecznej. To ludzie, którzy nie chcą komunizmu, życzą sobie wolności wypowiedzi, ale niekoniecznie chcieliby usunąć w cień wszystkie zmiany polityczne, do których doszło w latach 60. i 70. W tej chwili jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby ułożyć jakiś rozsądny scenariusz polityczny. Dla mnie najważniejsze jest, żeby zmiana - jakakolwiek by ona nie była - odbyła się w sposób pokojowy.