Kuchenna waga to moja przyjaciółka [ROZMOWA]
Rozmawiamy z Katarzyną Bieniek, mistrzynią Polski juniorów, wicemistrzynią Śląska i drugą wicemistrzynią Polski seniorów w fitness sylwetkowym kobiet.
Czym różni się uprawianie sportu fitness od zwykłego treningu w klubie?
Jeżeli ktoś pragnie zająć się tym sportem na poważnie i startować w zawodach, musi wiedzieć, że wiąże się on zwykle z codziennymi treningami, czasem nawet dwoma w ciągu dnia plus kilkadziesiąt minut spędzonych na rowerze lub bieżni. Podczas przygotowań do sezonu startowego, urlopy, długie wakacje czy nawet wyjazdy weekendowe nie są możliwe, ponieważ niezwykle istotny w przygotowaniach jest dostęp do siłowni. Czasem zawodnicy radzą sobie w inny sposób, np. wykonując trening z wykorzystaniem hantli, gum treningowych lub ciężaru własnego ciała, ale na dłuższą metę to nie wystarczy.
A co z jedzeniem?
Jako zawodniczka przestrzegam przed zawodami restrykcyjnej diety. Różni się ona zdecydowanie od diety na co dzień stosowanej przez kobiety zdrowo się odżywiające. Nie jest urozmaicona, ograniczona jest tylko do kilku produktów, które dają mi pewność, że nie popełnię żadnego błędu, niekorzystnie wpływającego na moją sylwetkę. Tutaj nawet najmniejszy szczegół, np. zjedzenie w nieodpowiednim momencie poziomki lub cukierka, może mieć duże znaczenie.
Co w takim razie jadasz?
Kilka tygodni przed zawodami moja dieta składa się jedynie z kurczaka lub indyka, makaronu pełnoziarnistego, jajek, pomidorów i ogórków. Na dwa tygodnie przed zawodami odstawiam również jajka. Tak naprawdę przez pół roku jem jeszcze np. chudy twaróg, wołowinę, płatki owsiane, czy ryby, ale tuż przed startem już o nich nie pamiętam. Mam jednak swoje słabości i od czasu do czasu mogę pozwolić sobie na jakiś „normalny” posiłek, ale pod warunkiem, że moja forma i wygląd na to pozwalają. Okres przygotowań trwa 6-8 miesięcy i przez cały ten czas muszę kontrolować, co jadam i ile. Waga w kuchni to mój najlepszy przyjaciel. A ponieważ jestem bardzo dokładna, przed zawodami ważę nawet sałatę.