Kuchni na kółkach – historia food trucków
Kiepska parówka czy mrożony kotlet w hamburgerze - kiedyś street food kojarzył się z jedzeniem mało wyszukanym, nie najwyższej jakości. Dziś oznacza zupełnie co innego - nową, lepszą jakość, a także bogactwo smaków z różnych stron świata. Współczesne pojęcie street-foodu zmieniło się przede wszystkim za sprawą food trucków - ciężarówek z jedzeniem działających na zasadzie mobilnych barów. Ciekawie wystylizowane auta przyciągają nie tyle swoim wyglądem, lecz przede wszystkim ofertą kulinarną, nierzadko bardzo oryginalną, wąsko zakrojoną, wyspecjalizowaną, opartą na wyselekcjonowych, dobrej jakości produktach.
Pyszności z całego świata
Pierwszy odpowiednik dzisiejszego food trucka miał powstać w drugiej połowie XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego konstruktorem był Charles Goodnight, który zapewniał ciepłą strawę poganiaczom bydła. Po nim nadjechały kolejne, a dziś w Stanach działają dziesiątki tysięcy samochodów z jedzeniem.
Do Polski foodtrucki dotarły w 2010 roku. Pierwsze działały w Warszawie, teraz możemy je spotkać w całej Polsce. W kraju działa aktualnie około 600 food trucków. Moda na nie zaczęła się od festiwali, na których mobilne bary okazały się strzałem w dziesiątkę. Obecnie to nie jedyne miejsce, gdzie idea jedzenia na kółkach się sprawdza. Coraz popularniejsze stają się tak zwane zloty food trucków odbywające się w większych miastach, na których ta nietypowa kuchnia staje się główną atrakcją. Organizowane są one nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie. Bardzo popularne są na przykład we Włoszech, gdzie ta idea pojawiła się już 10 lat temu.
W naszym regionie takie kulinarne imprezy zorganizowano już kilkakrotnie. W tej chwili w stolicy regionu trwa już drugi w tym roku zlot food trucków pod nazwą „Rynek smaków Kielce - kulinarna podróż dookoła świata”. Przy głównym kieleckim deptaku zaparkowało 20 ciężarówek. Kielczanie mogą spróbować smakołyków z różnych stron świata, między innymi churrosów, czyli słodkiego przysmaku z Hiszpanii, angielskiego pulled porka, czyli kanapki z długo pieczoną wołowiną, hamburgerów z Ameryki, meksykańskiego burrito, belgijskich frytek, włoskiej kawy, a nawet kiełbasy z sarny, ślimaków lub... ciepłych raków.
Sami właściciele food tru-cków to prawdziwi pasjonaci. Walenty Kania, który zaparkował na trwającym w Kielcach zlocie z kuchnią dla odważnych, to miłośnik wszelkich dziwactw kulinarnych, jak sam zresztą się przedstawia. Serwuje kiełbasę z sarny, ślimaki, a nawet raki. - Z raków wyjada się ich szyjki, a z pancerza można zrobić masło rakowe. Jest świetne do zupy - opowiada.
Foodtruckowa brać
Różnorodność smaków to nie jedyna mocna strona zlotów mobilnych barów. - Gdy robi się ciepło ludzie nie mają ochoty siedzieć długo w knajpach, lecz wolą wyjść, spotkać się z przyjaciółmi na świeżym powietrzu, posłuchać muzyki, powędrować od food trucka do food trucka, próbując nowych smaków. Chcemy szybko zjeść - podejść w konkretne miejsce, być obsłużonym w ciągu 10 minut, odejść z czymś w ręce i wrócić do swoich spraw. Street food ma obecnie też zupełnie inne oblicze - to nie jest już kiełbacha z grilla czy burger niewiadomego pochodzenia z mikrofalówki. Każdy foodtruckowiec stara się przyrządzać swoje potrawy z produktów najwyższej jakości, dopracowując swoje menu. I to się ludziom podoba, to smakuje. Na tyle, że konkretne food trucki mają swoich fanów, którzy jeżdżą za nimi od miasta do miasta, z jednego zlotu na drugi - mówi Joanna Pietrzyk, organizatorka zlotów, właścicielka trucka POżarcie.