Małgorzata Oberlan

Kujawsko-Pomorskie. Toksyczna praca. Odejść grzecznie czy rzucić ją z winy pracodawcy?

Grzecznie odejść z toksycznej pracy, czy też rzucić ją bez wypowiedzenia i żądać odszkodowania? Oto jest pytanie. Artykuł 55 par. 1 prim Kodeksu pracy Fot. Polska Press/123rf Grzecznie odejść z toksycznej pracy, czy też rzucić ją bez wypowiedzenia i żądać odszkodowania? Oto jest pytanie. Artykuł 55 par. 1 prim Kodeksu pracy nie precyzuje, czym dokładnie są "ciężkie naruszenia podstawowych obowiązków wobec pracownika". Ostatecznie wiele zależy od oceny sytuacji dokonanej przez sąd.
Małgorzata Oberlan

Szef tyran, szefowa psychopatka, mobbing, nierealne do wyrobienia normy, blokowanie awansu i podwyżki - czy to już wystarczające powody do tego, by rzucać posadę bez wypowiedzenia z winy pracodawcy?

Zobacz wideo: Tak pracują ratownicy w lotniczym pogotowiu w Bydgoszczy
[video]72539[/video]

Rzucanie pracy w trybie natychmiastowym praktykujemy coraz częściej. Niestety, często zbyt pochopnie decydując się na ten tryb opisany w artykule 55 par. 1 prim Kodeksu pracy i narażające się na kłopoty - alarmują związkowcy i inspektorzy pracy.

Przepis ten pozwala pracownikowi rozwiązać umowę o pracę w trybie natychmiastowym (bez wypowiedzenia) z winy pracodawcy. A dokładniej, z powodu jego "ciężkich naruszeń podstawowych obowiązków wobec pracownika". Tyle, że katalogu tych naruszeń w polskim prawie nie sprecyzowano. I potem sprawy takie kończą się w sądzie pracy, gdzie każdorazowo sędzia dokonuje indywidulanej oceny sytuacji. Bywa, że kończy się płaczem...

Popularny "artykuł z primem" jak kij - ma dwa końce. Zapłaci albo szef, albo pracownik

Zgodnie z art. art. 55 par. 1prim Kodeksu pracy, pracownik może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia, gdy pracodawca dopuścił się ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków wobec pracownika. W takim przypadku pracownikowi przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za okres wypowiedzenia.

Najczęściej wzywany do wypłaty pieniędzy pracodawca odmawia i wtedy pracownik idzie do sądu. Tam, jak wspomnieliśmy, bywa różnie. Nie zawsze przedstawione dowody na "ciężkie naruszenie" sąd uzna za wystarczające. Zdarzają się jednak szczęśliwe dla pracownika finał, o czym piszemy poniżej.

Popularny "artykuł z primem" jest jednak jak kij - ma dwa końce. - Trzeba wiedzieć, że w przypadku bezzasadnego rozwiązania przez pracownika umowy w tym trybie pracodawcy przysługuje roszczenie odszkodowawcze, a raczej zastosowanie sankcji (w wysokości wynagrodzenia pracownika za okres wypowiedzenia) wobec pracownika za właśnie takie bezprawne i nieuzasadnione działanie - uczulają związkowcy z toruńsko-włocławskiego regionu NSZZ "Solidarność".

Jeśli pracownik przeszarżuje, to on będzie musiał płacić pracodawcy. -Przy takim postępowaniu pracownika (porzucenie pracy, nieprawidłowe, bezzasadne wypowiedzenie) nawet nasi związkowi prawnicy niewiele poradzą, poza próbą złagodzenia sytuacji poprzez rozmowy stron. Konsekwencje będą trudne do uniknięcia - nie kryje Piotr Grążawski, sekretarz regionu.
[polecane]25572455,25573481;1;Polecamy[/polecane]

Historia szykanowanego pana Rafała. Jemu w sądzie się udało!

Wyrok w sprawie pana Rafała był szeroko komentowany nie tylko w Toruniu. W pewien sposób bowiem, przynajmniej w regionie, to sprawa bez precedensu. Ten mężczyzna rzucił pracę bez wypowiedzenia zarzucając toksycznemu szefowi szykownie między innymi z uwagi na orientacje seksualną. Przypomnijmy w skrócie.

Pan Rafał od kilku lat pracował w pewnej firmie produkcyjnej w Toruniu. Doszedł tutaj do stanowiska kierownika logistyki i magazynu. Był dobrym pracownikiem i lubianym w zespole kolegą, z odpowiednim wykształceniem. Doznał tutaj jednak w dwóch latach pracy takich szykan, które zaprowadziły go najpierw na rok chorobowego (na zwolnieniu od psychiatry), a potem do sądu.

Powodem szykan ze strony dyrekcji była orientacja seksualna torunianina. Gdy większość pracowników otrzymywało podwyżki, a on upominał się o swoje, zbywany był drwinami. Wreszcie usłyszał wprost: "Dzieci nie masz i mieć nie będziesz, więc po co ci podwyżka?". To tylko drobny wycinek tego, co go spotkało w pracy.

Sprawą odszkodowania zajmował się IV Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu. Finał dla pracownika był korzystny. Zeznania świadków i nagranie rozmowy z szefem - to były jedne z ważniejszych argumentów, które przekonały sąd do tego, że pan Rafał był szykanowany i dyskryminowany. To uznano za "ciężkie naruszenie" i polecono pracodawcy wypłacić mężczyźnie odszkodowanie.

Satysfakcja? Tak, pan Rafał ją miał. Zresztą, chyba nie tylko on, bo chodziło o toksycznego szefa, przez którego cierpiało wiele innych osób (ich gorzkie żale zostały jeszcze na internetowych forach).

Łyżka dziegciu w tej beczce miodu? - Musiałem wyjechać z Torunia, a potem nawet z Polski, żeby znaleźć nową, odpowiednią pracę. Były szef rozpuścił o mnie wici w branżowym środowisku. Miałem opinię tego, od którego trzeba się trzymać z daleka, bo nagrywam przełożonych - opowiada nam pan Rafał.
[polecane]25573439,25561741;1;Polecamy[/polecane]

Historia mobbingowanej pani Joanny. Ona w sądzie przegrała...

Pani Joanna z Torunia, była już pracownica pewnej instytucji pomocowej, również rzuciła pracę bez wypowiedzenia w trybie art. 55 par. 1 prim Kodeksu pracy, z winy pracodawcy. Dlaczego?

Przepracowana, nadmiernie obciążona obowiązkami, niesprawiedliwie traktowana, wręcz udręczona przez współpracownicę i przełożoną z dyrekcji - tak czuła się pani Joanna przez ostatnie lata swojej pracy. Musiała leczyć się psychiatrycznie. Potem do kłopotów ze zdrowiem psychicznym doszły te ze fizycznością. Drętwiało jej ciało, czasem wręcz nie mogła chodzić...

-Po sześciu latach pracy zdecydowałam się rozwiązać umowę o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia. Wskazałam na: długotrwały mobbing, niesprawiedliwe traktowanie, brak respektowania równych praw pracowników wypełniających takie same obowiązki i działania naruszające godność pracownika - wylicza pani Joanna.

Pracodawca odszkodowanie wypłacić jej nie chciał, więc i ona poszła do sądu pracy w Toruniu. Wyrok? Niekorzystny dla byłej pracownicy. Sąd Rejonowy w Toruniu ogłosił 6 października br., że pozew pani Joanny oddala w całości jako bezzasadny. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia padły słowa o przedawnieniu żądania odszkodowania, ale też i o tym, że kobieta nie udowodniła ciężkich naruszeń wobec niej ze strony pracodawcy.

-Nie poddam się i oczywiście się odwołam od tego wyroku - od razu zapowiedziała pani Joanna. Sprawa będzie miała zatem ciąg dalszy. Jak się zakończy, trudno prognozować. Dyrekcja instytucji, o której mowa, w kontakcie z naszą redakcją od początku twardo obstaje przy tym, że zgłaszane przez ekspracownicę zarzuty są nieprawdziwe...
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Historia pana Zbigniewa, który czuł się wyzyskiwany. On też przegrał i musi płacić!

Pan Zbigniew był kierowcą w "Taksówce społecznej" w Toruniu. On odszedł z pracy w trybie natychmiastowym, bo czuł się wyzyskiwany. W sądzie pracy sprawę przegrał. Żadne jego zarzuty się nie potwierdziły i musi zapłacić pracodawcy odszkodowanie.
Przypomnijmy, że "Taksówka społeczna" to usługa, która w Toruniu obecna jest już trzeci rok. Na czym polega? To transport dla osób, które potrzebują wsparcia, np. seniorów, osób niepełnosprawnych. Towarzyszy mu tzw. asysta społeczna. Kierowca może odprowadzić osobę przewożoną od drzwi do drzwi, poczekać, jeśli sytuacja tego wymaga etc.

Taka "Taksówka społeczna" okazała się w Toruniu niezwykle potrzebna. Prowadzi ją certyfikowane przedsiębiorstwo społeczne OK Non Profit, związane z Fundacją Opiekun Prawny. W przeciwieństwie do typowej firmy nie jest nastawione na zysk - cała nadwyżkę przekazuje m.in. na cele społeczne. Do tego ta firma zatrudnia osoby faworyzowane na rynku pracy, np. z niepełnosprawnościami, wykluczane.

W tej właśnie "Taksówce społecznej" pracował jako kierowca pan Zbigniew: rencista, mężczyzna po zawale, z bajpasami. Zarabiał 2.800 zł brutto. W połowie lipca 2022 roku pracę jednak rzucił z winy pracodawcy.

Szef takiego rozstania nie zaakceptował. Nie czuł się winnym żadnych zaniedbań wobec tego kierowcy. Jego nagłe odejście z pracy, co zrozumiale, skomplikowało też życie firmy i możliwość zleconych jej zadań (a świadczy usługi m.in. zlecone przez magistrat i Urząd Marszałkowski w Toruniu).

Z tego też powodu pracodawca pozwał pana Zbigniewa do sądu odszkodowanie i wygrał. Sąd pracy w Toruniu drobiazgowo przeanalizował sytuację i racje tym razem przyznał pracodawcy. Na mocy wyroku to kierowca musi zapłacić firmie 3 tysiące zł odszkodowania.

Co radzi inspekcja pracy? Ważne są: wina umyślna i rażące niedbalstwo pracodawcy

Państwowa inspekcja pracy różnymi drogami, także filmikami z poradami prawników, stara się docierać z potrzebną wiedzą do pracowników. Jeśli chodzi o opisywaną tu materie, uczula na kilka spraw.

Po pierwsze, wypowiadając umowę o pracy w trybunie natychmiastowym warto złożyć pisemne oświadczenie, w którym od razu wymieni się przyczyny, czyli owe ciężkie naruszenia przez pracodawcę podstawowych obowiązków wobec pracownika.

Po drugie, dość pewnym argumentem jest brak wypłacania wynagrodzenia za prace lub notoryczne się z nim opóźnianie. Linia orzecznicza w Polsce jest taka, że z ciężkością tego grzechu się nie dyskutuje.

W pozostałych przypadkach, a są one przecież rozmaite, ocena zawsze należy do pracownika. "Ten musi wziąć pod uwagę sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa bądź zasadami współżycia społecznego działania lub zaniechania pracodawcy, z winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa, polegające na niedopełnieniu podstawowych obowiązków objętych treścią stosunku pracy" - podpowiada inspekcja (źródło: www.pip.gov.pl).

WAŻNE. "Ciężkie naruszenia" po stronie pracodawcy - duże pole do interpretacji

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.