Kultowe bary "Małgośka" i "Pod Arkadami". Bez nich Torunia nie ma!
Toruń bez "Małgośki" i "Pod Arkadami"? Niemożliwe! Oba bary mleczne działają na starówce od ponad 60 lat. - Po roku pandemii sukcesem jest to, że trwamy dalej dzięki wiernym klientom i że nikogo z załogi nie zwolniliśmy - mówi Dorota Szadkowska, prezes "Społem".
Ponad 60 lat działalności to kilka wykarmionych pokoleń torunian, turystów i tak zwanych grup zorganizowanych. To również setki ludzkich wspomnień, kręcących się nie tylko wokół talerza z mielonym i buraczkami. Bo w barze przecież nie tylko się jada, ale i spotyka ludzi. Bywa, że nawet przyszłą żonę czy męża. Tak, tak!
Bar z kilkudziesięcioletnią historią to w Toruniu również historia jego pracowników.
-Zarówno w "Małgośce", jak i "Pod Arkadami" mamy wspaniałe, długoletnie ekipy pracownicze. W pandemii też gotują najlepiej, jak potrafią. Udało nam się nikogo nie zwolnić. Działanie tylko "na wynos" dobija nas jednak finansowo jak innych w gastronomii. Ale walczymy, czekamy z nadzieją na obiecane z końcem maja odmrożenie branży. I cieszymy się z tego, że nie opuścili nas wierni klienci - podkreśla Dorota Szadkowska, prezes „Społem” Gastronomiczno Turystyczna Spółdzielnia Spożywców w Toruniu. (Spółdzielnia prowadzi oba lokale).
"Małgośka" dobra dla studenta, robotnika i rodziny
Zacznijmy od kultowej "Małgośki", choć bar ten jest nieco młodszy od drugiego wspomnianego. Jest jednak zdecydowanie większy i to z nim kilka pokoleń związanych ma najwięcej wspomnień. Lokal przy ul. Szczytnej 10/12 działa od przełomu lat 50 i 60. minionego wieku. Od zawsze nastawiony był na karmienie kompleksowe (śniadania, obiady, desery, kolacje), domowe (do dziś nie serwuje niczego z półproduktów i brzydzi się chemią) oraz niedrogie.
-Przez lata PRL-u oba bary były jedynymi w mieście, więc odwiedzali je wszyscy: biedni i bogaci, młodsi i starsi, miejscowi i przyjezdni. Stad ogrom ludzkich wspomnień z nimi związanych. Do dziś dostajemy pocztówki ze świata, z "pozdrowieniami dla baru Małgośka". To wzrusza - nie kryje Dorota Szadkowska.
Przez lata "Małgośka" karmiła systemowo. Rano zaglądali tu na śniadania ("Ach, ta buła z serem i kakao") uczniowie i studenci. Nie dlatego, by głodzono ich w domu. Często bywało tak, że rodzice pracowali na nocki, albo wychodzili do pracy o świcie. Wtedy wizyta w barze była idealnym rozwiązaniem.
Obiady? W "Małgośce" stołowali się dosłownie wszyscy. Pyzy z mięsem, słynny bukiet z jarzyn z jajkiem sadzonym i ziemniaczkami, pieczarkowa z makaronem albo mielony z buraczkami - te kultowe dania smakowały tak robotnikom, jak profesorom UMK. Oczywiście, latem zajadały się nimi całe wycieczki i grupy kolonijne. W czasach bliższych kapitalizmowi natomiast i po przełomie 1989 roku - turyści z kraju i zagranicy.
Ten słynny bukiet z jarzyn... Te gofry z okienka...
Duża sala z typowo barowymi meblami, dłuuuugaśne lady z szerokim wyborem dań, tace i kolejka do kasy - tak przez lata wyglądała "Małgośka" od środka. Tłok, gwar i oczekiwanie na wolny stolik nie należały do rzadkości. Obsługa zawsze była tu jednak szybka i sprawna, a smak tradycyjnej kuchni wynagradzał pewne niedogodności.
Kultowym nazwać należy też okienko przy ul. Szczytnej, z którego sprzedawano gofry, rurki z kremem, lody, zapiekanki. Smak wielu tych frykasów pozostał we wspomnieniach wycieczkowiczów i gości, którzy odwiedzali Toruń w latach 80. i 90. Do dziś go wspominają. Zresztą, wonie i smaki całej oferty kulinarnej "Małgośki" wspominają do dziś całe pokolenia...
- Ach, ten bukiet z jarzyn. Do tego jajko sadzone i ziemniaczki. Smak sprzed trzydziestu lat pamiętam... I jak to światowo wtedy brzmiało: "bukiet z jarzyn" - wspomina z uśmiechem pani Jolanta, czytelniczka "Nowości".
Inni Czytelnicy zaraz dodają swoje wspomnienia. Pan Tomasz wciąż pamięta pyzy z mięsem i zasmażaną kapustą, pani Ilona - mielonego z buraczkami, a pani Danuta - zupę pieczarkową z makaronem. Dziesiątki, jeśli nie setki torunian wspominają, jak w latach 80. i 90., zaraz po szkole, przybywały na ulicę Szczytną do okienka. Na topie były przede wszystkim zapiekanki, a zaraz za nimi gofry. "Niebem w gębie" określane są nawet te suche, ale obficie posypane cukrem pudrem.
Niektórzy do "Małgośki" gnali natomiast nie po lekcjach, tylko... zamiast nich.
- W latach 80. to była moja stołówka śniadaniowa. Pierwsze kroki z autobusu kierowałem do "Małgośki", na dobre i tanie jedzonko. Potem było kino "Orzeł" (już nie istnieje), a szkoła... Zależy, czy się zachciało - ze śmiechem opowiada pan Waldemar.
W pandemii "Małgośka" emerytka założyła Facebooka!
Pandemia ograniczyła działalność "Małgośki" głównie do wynosów. Wymusiła też na niej zmiany, np. zaprzyjaźnienie się z mediami społecznościowymi.
"Nie ma cię na Facebooku? Nie istniejesz" - ta reguła, szczególnie bliska młodszym pokoleniom, do wiekowej już "Małgośki" też dotarła. Od listopada ubiegłego roku internauci mogą odwiedzać facebookowy profil baru. Znaleźć tu mogli np. apetyczną zachętę do zamawiania pączków na Tłusty Czwartek oraz promocję cukierków krówek, specjalnie wyprodukowanych pod marką "Bar Małgośka". Zadebiutowały przed Bożym Narodzeniem 2020 roku.
Jak obecnie wygląda podstawowa oferta baru? Co i za ile można zamówić przez Pyszne.pl? Sprawdziliśmy. Menu usatysfakcjonuje amatorów domowej kuchni w niskiej cenie. Wiosną najczęściej zamawianym daniem jest żurek z jajkiem (8 zł). W cenie są też pomidorowa i rosół, obie z makaronem (po 7 zł). Wśród drugich dań prym wiodą: zestaw z kotletem schabowym (12 zł), wątróbka drobiowa z cebulką (10 zł), kotlet mielony (9 zł) i zraz wołowy w sosie (14,50 zł). Za każdym razem klient do wyboru ma kaszę gryczaną, ziemniaki, ryż i makaron.
Oczywiście, nie byłoby "Małgośki" bez świeżych surówek - w ofercie są różne, każda po 5 zł. Wzięcie mają również sztandarowe dania mączne i ziemniaczane baru, takie jak rozmaite pierogi, placki ziemniaczane i szare kluski.
Opinie klientów? Najczęściej padają komplementy typu: "pyszne, domowe jedzonko" oraz "genialny żurek". Krytyczne głosy też się zdarzają, np. na to, że zamówienie dotarło zimnawe albo coś było przesolone. To jednak opinie zdecydowanie rzadsze.
"Pod Arkadami" działa od 1950 roku. I daje radę!
Daniami na wynos ratuje się od wielu miesięcy także najstarszy bar mleczny na starówce, czyli niewielki lokal "Pod Arkadami" przy ul. Różanej. -Jest zdecydowanie mniejszy od "Małgośki", ale również stawia na dania tradycyjne, smaczne i niedrogie. I tutaj mamy zespół pracowników, który z pasją gotuje od lat - mówi Dorota Szadkowska, prezes spółdzielni "Społem".
Ten bar przez lata upodobali sobie turyści, bo jest świetnie położony: w samym centrum, na rogu ulic, blisko ratusza i pomnika Kopernika (to ważne punkty orientacyjne dla tych, którzy są w mieście pierwszy raz). Nigdy nie było tutaj drogo i tak pozostało. Zawsze było "jak u mamy" i to również się nie zmieniło. Jeśli ktoś ma ochotę na żelazny zestaw typu "pomidorowa, schabowy z surówką i ziemniakami plus kompot" nigdy się nie zawiedzie.
Lokal przy ul. Różanej zachęca do zakupów całą swoją witryną. Od kilku miesięcy w oknie wywieszane są po prostu kartki z wyraźnymi nazwami zup, drugich dań i przekąsek, opatrzone cenami. W kuchni tego kultowego baru niewiele się zmieniło. Pracujące tutaj panie od rana starają się, by przygotowane posiłki były świeże, domowe i sycące. Szczególnie dbają o reżim sanitarny, co zawsze podkreślają.
Wśród klientów bardzo brakuje turystów, którzy przed pandemią tak często tu gościli. Jak długo przyjdzie na nich poczekać? Prezes Dorota Szadkowska chciałaby, by ziściły się zapowiedzi o odmrożeniu gastronomii z końcem maja. (Zarówno "Pod Arkadami" jak "Małgośka" nie mają ogródków, więc termin 15 maja jeszcze ich nie dotyczy.) Pytanie tylko, czy otwarte latem bary znów nie zostaną zamknięte jesienią przez kolejną falę koronawirusa? - Już to w zeszłym roku przerabialiśmy - wzdycha pani prezes "Społem".
Czasy zarazy. "Straty dramatyczne, nieodwracalne"
Początek maja 2021 roku dla Doroty Szadkowskiej i pracowników barów oznacza zatem ostrożną nadzieję. -Straty finansowe z pandemii są dramatyczne i nieodwracalne - nie kryje pani prezes. - Trwamy, walczymy, ale i boimy się kolejnego podobnego roku. Oby się nie powtórzył.
spółdzielnia "Społem" prowadzi również znane delikatesy w centrum Torunia. One akurat zamrożone nie były i nie są, więc wprowadzają stały dochód do spółdzielczego budżetu. Długo jednak tak działać się nie da. Czarnego scenariusza dla "Małgośki" i "Pod Arkadami" nikt jednak wieszczyć nie chce. Na razie wciąż aktualna pozostaje zachęta, kierowana do starych i nowych klientów: zamawiajcie Państwo, cieszcie się domowym smakiem dań i dajcie kultowym barom przeżyć!