Kultowe schronisko w Bieszczadach. Co dalej z "Chatką Puchatka"?
Bieszczadzki Park Narodowy przygotowuje plan gruntownej przebudowy "Chatki Puchatka" na Połoninie Wetlińskiej. Chce nadać jej inny charakter.
To miejsce znane jest chyba wszystkim, którzy choć raz wędrowali szlakiem na Połoninę Wetlińską. Położone najwyżej w Bieszczadach, powstało w latach 50 ub. wieku jako obiekt Wojsk Ochrony Pogranicza.
Wojsko przekazało je PTTK. Zajmowali się nim harcerze, studenci, a od lat 60. prowadził je jeden z najbardziej znanych bieszczadników, Lutek Pińczuk.
Spartańskie warunki (brak bieżącej wody, kanalizacji, energii elektrycznej) z jednej strony stanowiły o kolorycie schroniska, znanego jako „Chatka Puchatka”. Z drugiej powodowały, że standard pozostawiał wiele do życzenia.
Bieszczadzki Park Narodowy, który dwa lata temu przejął schronisko, ma wobec niego swoje plany. Już nie będzie to obiekt noclegowo-gastronomiczny, ale przede wszystkim miejsce edukacji turystycznej i przyrodniczej.
Schron BdPN „Chatka Puchatka” - takim określeniem wolą posługiwać się władze parku. Turyści mogą tu odpocząć, zjeść własny posiłek, na miejscu można kupić kawę, herbatę, wrzątek.
Nocleg? Tylko w szczególnych sytuacjach, np. dla turystów, których w trakcie górskiej wędrówki zastał zmierzch i nie mają możliwości dotarcia do miejscowości położonych w dolinach. Nie jest możliwa rezerwacja noclegów.
Tomasz Winnicki, zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie ukrywa, że stan techniczny obiektu jest bardzo zły. Ale remontu nie ma w najbliższych planach. Są za to plany inwestycyjne. Przebudowa będzie gruntowna, w zasadzie - budowa od nowa. Ale z poszanowaniem każdej deski, która pozostanie z rozbiórki.
- Każdy kamień wyniesiony wcześniej na górę jest cenny, bo transport materiałów budowlanych na Połoninę Wetlińską to wielkie wyzwanie - podkreśla dyrektor Winnicki.
Jest już gotowa koncepcja architektoniczna. Teraz trwają prace nad przygotowaniem projektu.
- Rozważamy różne rozwiązania. To nie będzie łatwe zadanie, ze względu na lokalizację. Analizujemy, co można wywieźć na górę ścieżką, co trzeba będzie transportować np. helikopterem - opisuje Tomasz Winnicki.
Warunki termiczne, klimat, deficyt wody, brak kanalizacji - to ogranicza projektantów.
- Musimy przemyśleć kwestię ogrzewania, zastosowania energooszczędnych i ekologicznych technologii. I zaprojektować wszystko tak, by jak najmniej szkodzić przyrodzie - tłumaczy dyrektor.
Na szczycie połoniny występują ogromne oblodzenia, wieją silne wiatry. Konstrukcja musi temu podołać. Obiekt powstanie z świerkowych bali. We wnętrzu będą sale edukacyjne, znajdzie się też kąt na dyżurkę dla goprowców.
- Mamy nadzieję, że będzie to miejsce przyjazne turystom, że będzie się podobać i zostanie „maskotką” Bieszczadów - mówi dyrektor Winnicki.
Inwestycja ma się wpisać w koncepcję ochrony przyrody. W planach jest też rekultywacja zniszczonych powierzchni wokół i uporządkowanie roślinności na zasadzie alpinarium.
BdPN nie ma pieniędzy na tak kosztowną inwestycję. Chce się ubiegać o fundusze na ten cel - jeśli się to powiedzie, budowa ruszy w przyszłym roku.