Kulturę w regionie mamy mocną i emocjonującą [oś czasu]
Miniony rok przyniósł nam między innymi dużo powodów do dumy z tego, co robią lokalni artyści. Nie zabrakło jednak także takich wydarzeń, z których dumnym nie do końca da się być.
Zacznijmy od pozytywów. Końcówka roku przyniosła kilka dobrych informacji - między innymi na temat nominacji do Paszportów Polityki. Po raz drugi o nagrodę walczy Kuba Ziołek, bydgoski kompozytor, wokalista, multiinstrumentalista i gitarzysta, odpowiedzialny m.in. za świetnie przyjęty solowy projekt Stara Rzeka. Jest określany jako wizjoner i jeden z najciekawszych alternatywnych artystów w kraju. Słychać o nim również za granicą.
O Paszport powalczy także Krzysztof Książek, pochodzący z Krakowa, ale studiujący w bydgoskiej Akademii Muzycznej młody pianista, który zakwalifikował się do trzeciego etapu ubiegłorocznego Konkursu Chopinowskiego. O tym, czy młodym muzykom z Bydgoszczy uda się zdobyć tegoroczne Paszporty, dowiemy się 12 stycznia wieczorem.
Jeśli o Konkursie Chopinowskim mowa, nie można nie podkreślić, jak wielkim sukcesem był dla naszego regionu. Z Akademii Muzycznej zakwalifikowało się do niego aż dziesięcioro studentów, do trzeciego etapu przeszło trzech, a do finału dostał się Szymon Nehring, który - choć nie zwyciężył - został nagrodzony przez publiczność.
To był naprawdę dobry rok dla Akademii Muzycznej. Triumfy święcił bowiem jeszcze jeden student uczelni - Krzysztof Iwaneczko, który wygrał talent show telewizyjnej „Dwójki” „The Voice of Poland”. Skromny, ale pewny siebie młody człowiek podbił serca jurorów oraz publiczności i pokazał całej Polsce Bydgoszcz z jak najlepszej strony.
To był także ciekawy rok, jeśli chodzi o kulturę w Toruniu. Warto wspomnieć między innymi o bodaj najważniejszej ubiegłorocznej inwestycji, czyli o otwarciu Centrum Koncertowo-Kongresowego na Jordankach. Oficjalne odbyło się 12 grudnia.
Centrum zaprojektował hiszpański architekt Fernando Menis, a sam budynek jest obecnie jednym z najbardziej nowoczesnych obiektów kulturalnych w Europie. Mieszkańcy Torunia na początku sceptycznie podchodzili do wyglądu bryły, ale na otwarciu sali pojawiły się tłumy - każdy chciał zobaczyć, jak wygląda ta słynna bryła od środka. W gmachu zmieściły się dwie sale - większa koncertowa mogąca pomieścić niemal 900 osób i kameralna przeznaczona na około 300 gości. Co ciekawe - jeśli zajdzie taka potrzeba - sale można ze sobą połączyć.
Niestety, wokół centrum na Jordankach nie zabrakło kontrowersji. Kilka miesięcy temu dowiedzieliśmy się bowiem, że na sto procent trzeba zapomnieć o budowie centrum kongresowego na pl. Teatralnym w Bydgoszczy, w którym miejsce dla siebie miałby znaleźć między innymi Marek Żydowicz i jego festiwal Camerimage.
Przypomnijmy, że ten od lat narzeka na ciasnotę i niedoskonałą infrastrukturę w Operze Nova. Przede wszystkim chodzi o to, że widownia w Operze jest za mała, brakuje profesjonalnego zaplecza, jeśli chodzi o projekcje filmów i są spore trudności logistyczne. Te wszystkie problemy miał rozwiązać zupełnie nowy, reprezentacyjny budynek usytuowany w sąsiedztwie Opery. W drugiej połowie roku prezydent Bydgoszczy ostatecznie rozwiał wątpliwości - pieniędzy na budowę wielkiego centrum nie będzie. Od razu pojawiły się głosy, że skoro jest nowa sala na Jordankach, to festiwal pewnie wróci do korzeni, czyli do Torunia. Czy tak będzie? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Żydowicza przez najbliższe dwa lata obowiązuje jeszcze umowa na organizację Camerimage w Bydgoszczy.
Po tegorocznym festiwalu pojawiła się jednak drobna kontrowersja. Pewnym zwyczajem stało się w ostatnich latach, że niektóre z imprez towarzyszących Camerimage odbywały się w Toruniu. Tak było między innymi z wystawą Boba Dylana, tak było i tym razem np. z wystawą zdjęć Bryana Adamsa, która została zorganizowana w CSW.
Prezydent Bydgoszczy po zakończeniu Camerimage wyraził zaniepokojenie, że impreza dotowana przez Bydgoszcz i Bydgoszcz reklamująca, ciekawsze wydarzenia lokuje w Toruniu, tym samym promując to miasto. Prezydent jednak wiedział, że tak będzie na długo przed ubiegłoroczną edycją festiwalu i wtedy nie miał nic przeciwko temu. Żydowicz tłumaczył, że w Bydgoszczy nie było takiej przestrzeni wystawienniczej, która odpowiadałaby agentom Adamsa. Stąd taka decyzja, a nie inna. I że absolutnie nie chodziło tu o umacnianie toruńsko-bydgoskich animozji.
Jeśli jesteśmy przy tematach kontrowersyjnych, warto poruszyć wątki zmian kadrowych na stanowiskach dyrektorskich w kilku instytucjach kultury.
Największym chyba echem odbiło się powołanie na stanowisko szefa Filharmonii Pomorskiej Macieja Puto, mimo że jego kandydatura nie spotkała się z akceptacją byłej już minister kultury Małgorzaty Omilanowskiej, według której podczas konkursu doszło do nieprawidłowości. Marszałek Całbecki jednak dopiął swego i Maciej Puto rządzi instytucją, choć wciąż jako p.o. dyrektora. Tym samym po dziesiątkach lat z instytucją pożegnała się jej dotychczasowa dyrektor - Eleonora Harendarska - i odeszła na emeryturę.
Gorąco było też wokół konkursu na nowego szefa Teatru Horzycy w Toruniu. Konkurs wygrał Romuald Wicza-Pokojski, ale marszałek województwa konkurs unieważnił, twierdząc, że kompetencje kandydata nie są wystarczające. Znów interweniowała minister kultury. Ostatecznie instytucją kieruje Andrzej Churski.
Z początkiem stycznia tego roku zmienił się też szef Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu - został nim dotychczasowy dyrektor bydgoskiej Galerii Miejskiej bwa, Wacław Kuczma. Jego kandydaturę była minister kultury również zaopiniowała negatywnie, jednak prezydent Torunia, Michał Zaleski i tak powołał go na to stanowisko. Czekamy na nowego szefa bwa.
Wracając jeszcze na chwilę do tematu Opery Nova, warto wspomnieć o tym, czym instytucja może się pochwalić. Przede wszystkim kolejnym świetnym sezonem i spektaklami, na które bilety schodzą na pniu. Jeśli dodać do tego kolejny bardzo dobry Festiwal Operowy i wybitnych twórców, których bydgoska scena do siebie ściąga - można śmiało powiedzieć, że to sztandarowa instytucja kulturalna w naszym regionie. Co więcej Rzeka Muzyki i Rzeka Muzyki Młodych - cykle letnich koncertów organizowanych w amfiteatrze przy Operze, które gromadzą w dwa wakacyjne miesiące setki osób na widowni, zostały ogłoszone jednym z najciekawszych wydarzeń tego lata.
Jeśli chodzi o bydgoskie sukcesy, warto też przypomnieć, że bydgoskie Muzeum Mydła i Historii Brudu zostało w tym roku uznane za najciekawsze muzeum w Polsce przez „National Geographic Traveler”.
W czerwcu tego roku przy ul. Strumykowej w Toruniu Muzeum Okręgowe otworzyło swoją nową jednostkę, czyli Muzeum Toruńskiego Piernika. Placówka mieści się w XIX-wiecznej starej fabryce pierników. Na ponad 1000 m kwadratowych zwiedzający mogą poznać szczegółowo historię tych korzennych przysmaków. Muzeum kosztowało niemal 5 mln zł. Chętnych, by je zwiedzać, nie brakuje. Podobnie jak tych, którzy w ubiegłym roku po raz kolejny wzięli udział w toruńskim Bella - Skyway. Było ich kilkaset tysięcy. Lwią część stanowili turyści, którzy do Torunia przyjechali specjalnie na tę imprezę.
Mówiąc o sukcesach nie można nie wspomnieć o pierwszym roku panowania Pawła Wodzińskiego Teatrowi Polskiemu w Bydgoszczy. Nowy dyrektor odświeżył formułę Festiwalu Prapremier i zaproponował publiczności kilkanaście spektakli z najwyższej półki.
W 2015 roku padła też deklaracja generalnego remontu czy wręcz przebudowy bydgoskiej Filharmonii Pomorskiej. Marszałek twierdzi także, że w tym roku na kulturę przeznaczy więcej pieniędzy niż w ubiegłym. Dotrzyma słowa?