Kupcy: Dołożymy się do Rodzina 500+, lecz nie za cenę bankructwa sklepów
Właściciele małych polskich sklepów domagają się, by nowy podatek handlowy był zgodny z założeniami programu wyborczego PiS.
Kilka tysięcy kupców z całej Polski protestowało w czwartek przeciwko, ich zdaniem, zbyt restrykcyjnemu podatkowi, który ma być nałożony na handel detaliczny. Uczestnicy manifestacji przeszli ulicami stolicy przed Sejm, a ich delegacja złożyła na ręce marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego (PiS) list ze swoimi postulatami. Wskazano w nim m.in., że „wprowadzenie ustawy w zaprojektowanej formie spowoduje upadłość franczyzodawcy już w pierwszym miesiącu jej obowiązywania, a w konsekwencji rozpad sieci i bankructwo większości franczyzobiorców”.
Stało się to kilkadziesiąt minut po uchwaleniu przez Sejm ustawy przyznającej rodzinom 500 zł na dziecko, na sfinansowanie którego to programu mają być przeznaczone pieniądze z nowego podatku.
Kupcy przypominają, że według programu gospodarczego Prawa i Sprawiedliwości (PiS) miał to być podatek od sklepów wielkoprzemysłowych naliczany od powierzchni. Jego celem miało być nie tylko współfinansowanie programu społecznego PiS, ale też wsparcie polskich kupców w często nierównej walce z zagranicznymi wielkimi sieciami handlowymi. Tymczasem projekt ustawy o podatku detalicznym w kształcie przygotowanym przez Ministerstwo Finansów, w ocenie właścicieli małych sklepów, najmocniej uderza właśnie w nich.
Kupcy przed Sejmem: Bronimy polskiego handlu. Zagrożony jest byt dziesiątek tysięcy rodzin
– Przez wiele lat walczyliśmy o to i dążyliśmy do tego, żeby się konsolidować, zrzeszać i teraz ten podatek niestety nas dobije. Dobije głównie sklepy, które są zrzeszone – powiedział AIP Ryszard Puchała, właściciel sklepu w sieci Lewiatan.
Dlaczego? Kilkadziesiąt tysięcy takich sklepów działa w ramach tzw. sieci franczyzowych. Choć działają pod wspólnym szyldem, to w praktyce prowadzą biznes na własną rękę. Sami też, zgodnie z numerem NIP nadanym swojej firmie, płacą podatki dochodowe oraz VAT naliczane od obrotów konkretnego sklepu. Tymczasem sama przynależność do określonej sieci, np. Lewiatan czy Społem, sprawiłaby, że musieliby płacić podatek naliczany od zsumowanego obrotu całej sieci. Przy zakładanej w projekcie kwocie zwolnionej z nowego podatku w wysokości 18 mln rocznie, w praktyce oznaczałoby to, że podatek obciążyłby nawet sklep sieciowy, którego miesięczne obroty wynoszą kilka tysięcy złotych, i pochłonąłby cały zysk.
Kupcy krytykują także progresywną stawkę podatku oraz wyższe jego stawki od utargu z dni ustawowo wolnych od pracy (w tym sobót). Dzień przed manifestacją, w środę, doszło do konsultacji rządu z przedstawicielami kupców w sprawie projektu ustawy o podatku od handlu detalicznego, choć autor dokumentu, minister finansów, chciał ich uniknąć. Strona rządowa: wicepremier Mateusz Morawiecki i minister Paweł Szałamacha obiecali przeanalizować postulaty kupców i do 18 lutego przepracować projekt w „kierunku szukania kompromisu”.
Kupcy jednak wskazują, że już raz takie obietnice usłyszeli, po konsultacjach, które poprzedziły pojawienie się krytykowanego projektu, a potem okazało się, że forsowane przez ministra finansów przepisy niewiele z ich postulatów uwzględniły. Dlatego nie odwołali manifestacji. Jak mówią, dla nich to walka o chleb i miejsca pracy dla dziesiątków tysięcy rodzin.
Autor: Zbigniew Biskupski