Kupiła telefon w Media Expert. Ani gwarancja, ani ubezpieczenie nie zadziałały
Nasza Czytelniczka skarży się na obsługę sklepu Media Expert, w którym kupiła telefon córce. Oprócz gwarancji postanowiła skorzystać też z dodatkowego ubezpieczenia...
W lutym kupiłam swojej córce telefon komórkowy, a dokładniej smartfona - opowiada pani Marta. - Telefon tani nie był, dodatkowo miał ekran z hartowanego szkła. Sprzedawca zaproponował mi jeszcze ubezpieczenie tłumacząc, że jeśli telefon ulegnie jakiemuś uszkodzeniu, to będę mogła liczyć na wymianę na nowy, naprawę lub zwrot pieniędzy. Zgodziłam się.
Dodatkowe ubezpieczenie kosztowało 202 zł, sam telefon ponad tysiąc.
- Nie przejrzałam dokładnie umowy ubezpieczenia i warunków gwarancji, bo tych papierów było całe mnóstwo - przyznaje nasza Czytelniczka. - Uwierzyłam sprzedawcy na słowo.
Po kilku miesiącach telefon uległ wypadkowi. Wypadł córce naszej Czytelniczki z plecaka i pękł w nim ekran.
- Stwierdziłam, że telefon jest na gwarancji i ma dodatkowe ubezpieczenie, więc nie będzie problemu z jego naprawą lub wymianą na nowy - mówi.
Ale tu czekało ją rozczarowanie. W sklepie sprzedawca stwierdził, iż, pomimo że szkło było hartowane, to pęknięcia ekranu gwarancja nie obejmuje. Bo to uszkodzenie mechaniczne.
Dopiero, gdy zgłosiłam uszkodzenie okazało się, że ubezpieczenie zacznie obowiązywać za dwa lata
Pani Marta
- Spytałam w takim razie o ubezpieczenie - mówi poirytowana klientka. - Ale sprzedawca oświecił mnie, że ubezpieczenie zaczyna obowiązywać dopiero rok po sprzedaży. Wcześniej, gdy wykupowałam ubezpieczenie, nikt o tym nie mówił. Sprawdziłam w dokumentach, a tam jeszcze większe zdziwienie. Data rozpoczęcia okresu ubezpieczenia to 2019 rok, czyli nie rok a dwa lata od zakupu telefonu. Przecież dziś technika idzie tak do przodu, że za dwa lata ten telefon będzie już starociem i trzeba będzie rozglądać się za nowym. A i pewnie firma uzna, że towar jest już stary i mało wart. To po co mi to całe ubezpieczenie?
- To tak jakby ktoś wyłudził ode mnie pieniądze - mówi zdenerwowana. - A nie jestem żadną krezuską i dla mnie 200 zł piechotą nie chodzi. Chcieliśmy z mężem sprawić córce przyjemność, a tak ona została bez telefonu. A my ze świadomością, że daliśmy się naciągnąć i niepotrzebnie wywaliliśmy kasę.
Pani Marta postanowiła jednak nie dać za wygraną. Zgłosiła się z tą sprawą nie tylko do nas, ale także do powiatowego rzecznika praw konsumentów. Ten ma jej poradzić co dalej.
- Pieniądze to jedno, ale też nie lubię jak ktoś mnie robi w konia - mówi. - Poza tym, pewnie nie tylko mnie, bo niemal w każdym sklepie takie ubezpieczenia są wciskane klientom. Jak kupiłam telefon w Siemiatyczach, ale podobne sklepy tej i innych sieci są wszędzie.
W niektórych sklepach podobne ubezpieczenie klient musi wykupić, by móc skorzystać ze sprzedaży na raty, ale w tym przypadku płatność była gotówką.
Poprosiliśmy o wyjaśnienia rzecznika sieci Media Expert. Na maila z pytaniem , rzecznik odpisał nam , że odpowiedzi możemy spodziewać się następnego dnia. Minął ponad tydzień i nic, a jego telefon milczy...