Kupili lokaty. Mieli zarobić. To były polisolokaty. Stracili
Klienci, którzy twierdzą, że banki i firmy ubezpieczeniowe nabiły ich w toksyczne produkty, więc stracili, mogą liczyć na pomoc w dochodzeniu swoich racji.
- Od kilku lat odbijamy się od drzwi banków, firm ubezpieczeniowych oraz rządowych instytucji i nikt nie chce nas zrozumieć - skarżył się Patryk Pawlak podczas wczorajszej konferencji prasowej posła Łukasza Schreibera. Pawlak zorganizował kilka protestów w Bydgoszczy z udziałem osób, które, jak on, straciły na polisolokatach. Przypomnijmy, „Pomorska” od początku w nich uczestniczyła.
- Wciśnięto mi produkt o szumnej nazwie „Szmaragd”. Myślałem, że wpłacam pieniądze na zwykłą lokatę, bo tak mnie zapewniano w banku. Obiecywano zysk. Tymczasem sprzedano ryzykowną polisolokatę. Odzyskałem tylko niewielką część oszczędności. Straciłem kilka tysięcy złotych. Jakoś to przeboleję, ale niedawno zgłosiła się do mnie mieszkanka Inwowrocławia. Miała 15 tys. zł oszczędności i wpłaciła je na dwa lata. Czekały ją operacja i rehabilitacja. Ten czas właśnie minął, a ona w banku usłyszała, że jeśli zerwie umowę, odzyska 140 zł. Czy to nie jest draństwo? Zresztą, świadczą o nim liczby. W Polsce 5 mln osób zainwestowało 56 mld zł. Wielu z nich to emeryci. Przecież wiadomo, że starsze osoby nie inwestują świadomie w produkty, które dają zarobić po 15 latach!
Czym się różni lokata od polisolokaty? Lokata bankowa to bezpieczne oszczędzanie. Bank, przyjmując nasze pieniądze w depozyt, zobowiązuje się do ich wypłacenia (po określonym czasie) razem z odsetkami. Polisolokata to zaś lokata „opakowana” w ubezpieczenie na życie lub dożycie, oszczędzanie rozłożone na długie lata. Klient wpłaca część pieniędzy na składkę ubezpieczeniową. Następnie składka albo w całości, albo w znacznej części jest inwestowana na rynkach kapitałowych w funduszach inwestycyjnych. Polisolokata to więc ryzyko, a wcześniejsze odstąpienie od umowy oznacza wysoką opłatę likwidacyjną.
Rozkwit i agresywna sprzedaż takich produktów przypadały na lata 2009-2012. Dziś wielu klientów ma poczucie, że wpadło w pułapkę, myśląc, że kupują zwykłą lokatę. Firmy przekonują zaś, że informowały o ryzykach, opłatach i warunkach wycofania pieniędzy przed końcem umowy.
Sprawą polisolokat zajął się UOKiK, który np. na początku tego roku zarzucił 17 towarzystwom ubezpieczeniowym, że stosując opłaty, przerzucają na konsumentów koszty zawarcia ubezpieczenia. Zdaniem urzędu, powinny one być zaliczane do ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej, które spoczywa na przedsiębiorcy. Aegon, Compensa, Generali i Open Life zobowiązały się do obniżenia opłat likwidacyjnych w polisach na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Za nierzetelne informowanie klientów o polisolokatach UOKiK ukarał wcześniej Open Finance, Raiffeisen Bank Polska, TUnŻ, Ideę Bank i Getin Bank.
- Również wpadłem w sidła polisolokaty - przyznał wczoraj Robert Gabinecki, dyrektor jednego z bydgoskich przedszkoli. - Najpierw dałem się namówić na kredyt hipoteczny we frankach, a później na polisolokatę. Sprzedawca w banku zapewniał, że dzięki niej szybciej spłacę raty. Utopiłem w „Dziesięcio-krotce” 25 tys. zł, moje miesięczne składki wynoszą 500 zł. Jednak gdybym dziś chciał się wycofać, oddadzą mi tylko 20 proc. kapitału.
- Chcielibyśmy pomagać za darmo takim właśnie osobom - podkreśla Patryk Pawlak. - Mamy doświadczenie w pisaniu reklamacji czy pism do różnych urzędów i nadzoru finansowego. Prosimy o kontakt, bo im będzie nas więcej, tym szybciej uda się odzyskać stracone pieniądze.
Zainteresowani mogą się zgłaszać do biura poselskiego posła PiS Łukasza Schreibera, czynnego od poniedziałku do piątku, od godz. 10.00 do 17.00, Wełniany Rynek 11/7, Bydgoszcz, tel. 52 346 00 28.