Kurs na Łódź: Czy leci z nami pilot? Tak, drugi. Anna Midera
Jak by to było wspaniale, gdyby wraz z odwołaniem prezesa można było „odwołać” wszystkie problemy łódzkiego lotniska. Niestety, odwołanie Tomasza Szymczaka jest tylko odwołaniem Tomasza Szymczaka, a nominacja Anny Midery na stanowisko prezesa rodzi więcej pytań niż odpowiedzi.
Nie ulega wątpliwości, że po roku urzędowania Tomasza Szymczaka coś trzeba było zrobić, bo był to rok klęski dla łódzkiego portu lotniczego. Więc zrobiono „coś”. W nomenklaturze lotniczej należałoby powiedzieć, że po katapultowaniu Tomasza Szymczaka, obowiązki przejął drugi pilot.
Kiedy Szymczak obejmował prezesurę łódzkiego portu lotniczego, nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy. W czerwcu ubiegłego roku pojawiła się nawet jaskółka nadziei: Adria Airways uruchomiły połączenia do Paryża. Potem już było tylko gorzej. Niemal każdego miesiąca liczba obsłużonych pasażerów była mniejsza niż rok wcześniej, co w efekcie przyniosło efekt lawiny: rok 2016 był najgorszy w historii łódzkiego portu, licząc od 2008 roku. Uderzająca była także skala. Liczba pasażerów spadła w stosunku do roku 2015 o 46 tysięcy, podczas gdy rok wcześniej były to 34 tysiące. Oczywiście, w historii portu bywały znacznie gorsze lata, gdy spadki sięgały stu tysięcy i więcej pasażerów. Stało się tak od czasu uruchomienia portu lotniczego w Modlinie i autostrady A2 do Warszawy w 2012 roku. Ale to marne pocieszenie. Mija już przecież pięć lat od tego momentu, a liczba pasażerów ustawicznie spada. Jeśli nawiązywane są nowe połączenia, to wkrótce padają, albo po pół roku, jak w przypadku Paryż, albo po dwóch latach, jak w przypadku Amsterdamu.
Wydawało się, że nowy rok przyniesie przynajmniej stabilizację w liczbie obsłużonych pasażerów. W pierwszym kwartale ich liczba nieznacznie rosła w stosunku do roku ubiegłego. Towarzyszyły temu jednak potężne tąpnięcia. Najpierw odwołano loty do Paryża, następnie do Amsterdamu,a następnie okazało się, że w tym roku po raz pierwszy nie będzie także żadnych wakacyjnych czarterów.
Z kuluarów dobiegały informacje, że miasto, które ma około 95 procent udziałów w porcie, nie zamierza dokładać po 40-50 milionów złotych do portu w skali roku. Z tej perspektywy likwidacja połączeń do Paryża i Amsterdamu, do których trzeba było dopłacać, rzeczywiście przynosi wymierne oszczędności. Podobnie jak zwolnienie prezesa, który - jak skrupulatnie wyliczyło miasto - zarabiał miesięcznie 21.401 złotych i 95 groszy brutto. Najlepsze jednak w tej polityce oszczędności jest to, że to prezes Szymczak zaczął restrukturyzację, aż w końcu i jego zrestrukturyzowano.
Rodzą się pytania, jakie są oczekiwania wobec Anny Midery, jaki plan na łódzki port ma ona sama, ale też - co najważniejsze - jaki plan ma samo miasto. Jest taka zasada w biznesie, że albo się inwestuje, albo się oszczędza. Z posunięć zapoczątkowanych przez Tomasza Szymczaka wynika, że chodzi o oszczędności. Świadczą o tym zarówno likwidacje połączeń, jak też procedura outsourcingu ogłoszona na początku lutego. W jej wyniku obsługa lotniska licząca obecnie około 280 osób, miałaby w znacznej mierze zostać zastąpiona przez firmy lub firmę zewnętrzną. Jak na razie nowa prezes nie wypowiedziała się, co dalej z outsourcingiem. Ma jednak furtkę - zarząd portu zastrzegł sobie, że w każdej chwili może się z tego wycofać.
Zniecierpliwienie miasta pasmem porażek portu, perspektywą coraz większych dopłat i coraz większych spadków liczby pasażerów można zrozumieć. Pytanie tylko, dokąd taka polityka zaprowadzi łódzki portu lotniczy?
Anna Midera jest wprowadzona w sprawy łódzkiego portu, do zarządu dokooptowano ją jesienią ubiegłego roku. Trudno jednak powiedzieć jakie zamiary ma miasto wobec nowej prezes. Funkcję powierzyła jej rada nadzorcza, ale można wyobrazić sobie sytuację, że miasto ogłosi konkurs na nowego prezesa. Musi mieć jednak świadomość, że kandydaci dający nadzieję na odwrócenie fatalnego trendu nie będą walić drzwiami i oknami, co było widać w postępowaniu przed wskazaniem Tomasza Szymczaka.
To może być jednak nieco odleglejsza przyszłość wobec pilnego wyjaśnienia przyszłości lotów z Łodzi do Monachium, obsługiwanych przez Adria Airways i bazowania samolotu tego przewoźnika na łódzkim lotnisku. Jak mówił Tomasz Szymczak, obecny kontrakt obowiązuje do 30 czerwca, a negocjacje powinny zakończyć się do połowy maja.