Kurs na Łódź: Kto zapłaci za to lotnisko?
Pewne poruszenie wzbudziła zapowiedź wicepremiera Mateusza Morawieckiego budowy Centralnego Portu Lotniczego między Łodzią a Warszawą, przy czym nacisk należy położyć na słowo „zapowiedź”. Pomysł nie jest nowy.
W 2005 roku Urząd Lotnictwa Cywilnego podpisał z hiszpańską firmą umowę na studium wykonalności takiego portu, ale na tym się skończyło. Rząd PO-PSL poniechał inwestycji ze względu na koszty, choć wymieniano już lokalizacje koło Babska i Mszczonowa.
Międzykontynentalny port zlokalizowany między stolicą a Łodzią byłby dla aglomeracji łódzkiej i całego regionu otwarciem zupełnie nowej karty, zwłaszcza, że ostatnie lata jasno pokazały, jak Lublinek z roku na rok przegrywa konkurencję z innymi portami lotniczymi. Dziś poruszana jeszcze kilka lat temu kwestia czy Centralny Port Lotniczy dobije Lublinek właściwie nie istnieje - nie ma już czego dobijać.
Obawy budzi co innego. Miło składa się deklaracje, ale tylko do momentu, gdy przychodzi rozmawiać o pieniądzach. Ostatnie miesiące to istna erupcja pomysłów na wielkie kosztowne projekty: elektryczne samochody, elektrownia jądrowa, przekopanie Mierzei Wiślanej, dalsze podnoszenie budżetu armii. Do tego Unia na Centralny Port Lotniczy pieniędzy nie da, a z deklaracji wicepremiera Morawieckiego wynika, że najlepiej byłoby, aby CPL powstał z minimalnym wkładem budżetu państwa. Z drugiej strony widać już jak brakuje pieniędzy na znacznie mniejsze projekty, wydawałoby się, że już przesądzone, jak na przykład S14... Kto zatem zapłaci za CPL?