Półnaga (tu nazwisko celebrytki) przyłapana na mizianiu z (tu personalia celebryty lub celebrytki) pokazuje nam swoją nową figurę, imponujący dom i dwa mulusie kotki. Fani zachwyceni! Zobacz zdjęcia! To jest „wiadomość” która niezawodnie ogniskuje uwagę większości zjadaczy mediów w Polsce i na świecie. Na zewnątrz może szaleć tsunami (byle nie wlazło przez mój próg), codziennie może się rozbijać jeden samolot z 300 Polakami na pokładzie (a takie jest przecież żniwo covidu), firmy mogą padać jak muchy i zwalniać ludzi (co właśnie zaczęło się dziać), a i tak nic nie przebije doniesień o zakrzywiających czasoprzestrzeń naparzankach Piroga z Egurrolą i dążeniu Magdaleny z „Rolnika” do szczęścia – co jednakowoż wymaga unieważnienia ślubu kościelnego; fortunnie radą mógłby tutaj służyć prezes Kurski. Który na co dzień robi wszystko, by gawiedź skupiała uwagę na Magdzie i Egurroli, a nie… czym innym.
Trzecią falę pandemii – powrót 30 tys. zakażeń dziennie - mamy jak w banku. I nie jest to wina osławionego tłumu na Krupówkach. Kilkaset tysięcy Polaków nie złapało i nie złapie covidu w Zakopanem, lecz w wyniku poluzowania obostrzeń po (?) drugiej fali. Zarazie sprzyja ruch wywołany otwarciem galerii handlowych oraz powrotem do szkół młodszych dzieci. Nakłada się na to ogólne rozluźnienie obyczajów.
Aby wypatrzyć u suwerena groźne zmiany w podejściu do dystansowania, maseczek itp., nie musiałem się wcale wbijać w tłum rozentuzjazmowanych rodaków w okolicy Wielkiej Krokwi, ani drzemać w śnieżnej zaspie wraz z tymi, którym nocą, przy minus 10, urwał się film o zwycięstwie Stękały lub równie rychłej lampce madery na Maderze. Wystarczyła wizyta w osiedlowej Biedronce. Ilu klientów dba o zachowanie minimalnych odległości? Ilu nosi maseczki, jak Bóg i minister Niedzielski przykazał?
Tu mikra, acz węzłowa uwaga dla zwolenników rządu: pisząc „Bóg”, nie mam na myśli Jarosława Kaczyńskiego. I to nie dlatego, że go nie lubię, lecz z tego powodu, że jako lider partii rządzącej i wicepremier wraz z innymi czołowymi politykami PiS wsławił się w miejscach publicznych zachowaniami, które przekorny polski suweren musiał odebrać jednoznacznie: „Skoro oni mogą, to czemu ja nie?”
Nakłada się na to powszechne (nie tylko w Polsce) przekonanie wielu obywateli, że część restrykcji jest od czapki. A jak część – to czemu nie kontestować wszystkich? Wiele złego zrobiło też fatalne podejście rządu do przedsiębiorców, którzy podczas drugiej fali ponieśli dotkliwe straty, a nie otrzymali żadnej rekompensaty z tytułu zakazu działalności. To wykreowało desperatów wylewających swe słuszne żale we wszystkich możliwych mediach.
No i wreszcie kwestia szczepień. Większość Polaków rozumie, że tempo nie zależy tu dziś od polskiego rządu. Równocześnie jednak politycy PiS podjęli w tej kwestii wiele kompletnie niezrozumiałych dla suwerena decyzji. Bo niby czemu najpierw zaszczepiony ma być glinarz i prokurator, a dopiero potem nauczyciel podstawówki i wykładowca uniwersytetu (przy czym akurat wszystkowiedzący poseł PiS trafia do grupy 00)? Czemu z listy priorytetowej wypadła część personelu medycznego?
Dlaczego władza wyprowadzająca ludzi na ulice, by „bronić każdego życia od poczęcia”, nie umieszcza na liście do szczepień milionów cukrzyków, sercowców, pacjentów onkologicznych i dializowanych? Nie ufający władzy suweren gotów jest w tym widzieć eugenikę służącą „eksterminacji najbardziej kosztownych w leczeniu”. A eksperci ostrzegają, że skutkiem ubocznym wybiórczych szczepień może być „polska” mutacja wirusa.
W takich realiach telewizja Kurskiego przekonuje nas, że rząd radzi sobie z pandemią najlepiej na świecie, gospodarka niebawem przegoni chińską, a wolności mediów mogą się od nas uczyć w Norwegii, Finlandii i Danii (w rankingu wolności prasy kraje te znajdują się na podium; Polska stoczyła się w pięć lat z 14. na 62. miejsce w świecie). Przed wystąpieniem marszałka Senatu o wolności Kurski pokazuje planszę „Tu powinien być twój ulubiony mecz”. Zamiast widzieć błędy i zaniedbania władzy, niech się suweren lepiej skupi na piłce, Egurroli i cyckach celebrytek.