Porządkując papierzyska znalazłem zapisany na kartce dowcip opowiedziany mi w Krynicy przez działacza PiS - na dwa miesiące przed triumfem tej partii w wyborach parlamentarnych w roku 2015: „Żona polityka PO spotyka żonę polityka PSL: - Co robisz? – pyta. – Nic – odpowiada ta druga. - A w jakiej spółce?”. Pewne dowcipy zastanawiająco się nie starzeją. Podobnie jak wina Tuska.
Wiele razy słyszałem, że to, iż w 2009 roku największy od II wojny światowej globalny kryzys finansowy uderzył w Polskę skutkując wyhamowaniem rozwoju, wzrostem bezrobocia i wynagrodzeniami po 6 zł za godzinę, to była wina Tuska. Teraz słyszę, że jeden z wielu dużych kryzysów energetycznych, jakie po II wojnie dotknęły Europę i świat, zaczyna rujnować budżety firm i gospodarstw domowych nad Wisłą z winy Tuska.
Czy ta narracja trafi pod strzechy i tam zamieszka? Możliwe. Podręczniki strategii politycznej głoszą wprawdzie, że metodę „zwal na poprzednika” można stosować do dwóch lat po przejęciu władzy. Później elektorat raczej się połapie, że jak dana ekipa tak długo rządzi, to powinna pewne problemy rozwiązać. Sęk w tym, że PiS modyfikuje kanony politycznych walk. Tym razem może mu się udać przekonać odpowiednią grupę wyborców, że gigantyczny wzrost opłat za prąd i ogrzewanie to efekt szaleńczej unijnej eko-ideologii oraz antypolskiej zmowy niemiecko-rosyjskiej w sprawie Nord Stream 2 pod patronatem prominentnego polityka UE – Donalda Tuska. Jeśli dołożymy do tego „oczywistą oczywistość”, że rząd broni nas przed nawałą ludzi kulturowo obcych i zapewne groźnych (pierwotniaki, zboczenia, terroryzm), to jesteśmy… na prowadzeniu sondaży.
Trzeba tylko skutecznie dać odpór wyborcom skłonnym uważać, że polski rząd mógł zrobić o niebo więcej w kwestii zapobiegania kryzysowi energetycznemu, albo w obszarze łagodzenia jego skutków. Bylibyśmy w dużo lepszej sytuacji, gdyby PiS nie zahamował brutalnie rozwoju energetyki wiatrowej i nie wywalił półtora miliarda złotych na węglową instalację w Ostrołęce (do rozbiórki), ale przede wszystkim – jak najbliżej współpracował z unijnymi partnerami w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polsce jako części UE. Tylko jako Unia możemy mieć gaz w rozsądnej cenie, tylko jako członek Unii możemy dostać miliardy na sprawiedliwą transformację energetyki (w tym Libiąża i Brzeszcz), tylko nasi partnerzy z Unii (Francuzi! Tak, ci sami, których "uczyliśmy jeść widelcem") dysponują technologiami pozwalającymi wybudować w miarę szybko elektrownie atomowe itd.
Najbardziej - nomen omen - palące jest dziś jednak to, że tylko w ramach UE możemy skutecznie rozmawiać z Rosją Putina, w której co prawda rubel staje się powoli wart tyle samo co w USA, ale wciąż działa kilka ważnych dla Europy kurków oliwionych dolarami i umiejętną dyplomacją. Czyli dyplomacją siły, bo innej Putin nie zna. Tej siły, solo, nie mamy. Ja wiem, że paru posłów chodzi na siłkę i może przed kamerami efektownie prężyć muskuły, ale wzbudzi to co najwyżej śmiech (bo przecież nie strach) w Moskiewicach na Podlasiu, a nie w Moskwie. Podobnie walka z groźnymi dla strategicznych interesów Polski projektami, jak Nord Stream 2, wymaga budowania wielkich międzynarodowych koalicji.
A gdzie są nasze szable?
Każdy Polak ma genetycznie zakodowaną datę Grunwaldu. Ale czy pamięta, dzięki czemu myśmy wygrali tę bitwę? Czy wie, że w szeregach chorągwi polskich walczyli dzielnie Czesi Jana Žižki, Morawianie Jana Sokola, Ślązacy, Szwajcarzy, Mołdawianie, Podolanie i inni, równie kluczową rolę odegrały chorągwie litewskie, w szeregach których bili się za nas niezliczeni wojowie z Rusi, a także chorągwie Tatarów, oddziały Lingwena z Republiki Nowogrodu i Republiki Pskowskiej.
W sprawie Nord Stream 2 PiS zdołał zbudować koalicję nie z Ameryką, lecz Donaldem Trumpem (i ona, jak się wydaje, trwa), a w Europie próbował się oprzeć na grupie Wyszehradzkiej, złożonej – przypomnijmy – z Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Z Czechami jest, jak jest. Węgry oparły rozwój całej branży energetycznej na ścisłej współpracy z Rosją Putina. A Polki i Polacy mają uwierzyć, że wszystko to jest winą Tuska.