Lalki reborn wyglądają i pachną jak niemowlęta. Trafiają do kolekcjonerek, ale i kobiet, które potrzebują terapii
Pachnie tak słodko, jak pachnieć może tylko niemowlak. No, może jeszcze piernik. Bo, choć łudząco przypomina prawdziwe dziecko, to lalka, a olejek zapachowy, którym nasączone zostaną jej śpioszki, można wybrać z kilku dostępnych. Gotowe lalki „adoptują” ludzie na całym świecie, od Kanady po Emiraty Arabskie. A robi je, włosek po włosku, żyłka po żyłce Barbara Smolińska z Oleśnicy.
Dorosła kobieta, a bawi się lalkami! Usłyszała to pani kiedyś?
Oczywiście, nawet więcej. Rodzina, znajomi dziwili się, mówili: to szaleństwo! Realizm lalek reborn jednych zachwyca i zakochują się w nich z miejsca, jak ja. Innych niepokoi, budzi strach. Malowanie lalek daje mi dużo satysfakcji i frajdy. Bardzo ważni są dla mnie ci, którym moje lalki pomagają, dlatego w końcu stwierdziłam: niech pozostali myślą, co chcą.
Ile ta „zabawa” już trwa?
Osiem lat temu pierwszy raz zainteresowałam się lalkami reborn. Szukałam wyjątkowego prezentu dla córki, kupiłam go dla siebie. Wtedy jeszcze w Polsce trudno było znaleźć artystki, które zajmowały się robieniem takich lalek. Tę idealną, wyszukaną, pierwszą kupiłam od polskiej artystki, której już na rynku nie ma, model tej lali wyrzeźbiła jednak któraś z zagranicznych artystek. Zresztą rzeźbiarek modeli lalek reborn jeszcze w Polsce nie mamy. Z czasem zainicjowałam powstanie grupy kobiet, która zrzesza i artystki, wykonujące lalki reborn i ich kolekcjonerki. Spotykamy się co pół roku, co rok na kilkudniowych zjazdach. Wymieniamy się informacjami na temat materiałów, metod, nowych sklepów, spacerujemy po Karpaczu, gdzie mamy swój sprawdzony hotel, z tymi naszymi lalami, co budzi niemałą sensację. Ale i plotkujemy, po prostu jesteśmy ze sobą, bo zdążyłyśmy się polubić. Od jakichś dwóch lat robienie lalek pochłania cały mój czas, to moja normalna praca, trwająca osiem godzin dziennie, albo i dłużej, także w weekendy. Na początku samą mnie zdziwiło, że malowanie lalek pochłonęło mnie do tego stopnia, bo jeśli mowa o artystycznych talentach do malowania jakoś go nigdy nie miałam.
Kontakt ze skórą lalki reborn, głaskanie jej po główce, wąchanie olejku, którym nasączone są śpioszki (można wybrać zapach pudru dla niemowląt, ale i pierników czy lawendy) sprawia, że w naszym ciele wytwarzają się endorfiny.
A więc do czego?
Wiązałam życie ze śpiewem, kolejne osiągnięcia wskazywały na to, że to moja droga. Jednak nie. Postawiłam na naukę nieco bardziej praktycznego fachu – skończyłam kosmetologię. Ten praktyczny zawód w praktyce okazał się nie dla mnie.
Jedna artystka rzeźbi model, druga artystka maluje. I nadal rozmawiamy o lalkach?
O lalkach, które są swego rodzaju sztuką. Są niepowtarzalne. A praca nad jedną trwa wiele dni. To proces.
Na czym polega?
- Kupuję od rzeźbiarki gotowy półprodukt: główka, rączki, nóżki, korpus. To winylowy odlew z powtarzalnych modeli.
- Moja rola w tym, by nadać lalce indywidualny rys. Nie ma dwóch takich samych.
- Maluję je od podstaw, dodaję żyłki, naczynka, przebarwienia oraz pieprzyki, potówki czy drobne zadrapania. Maluję ręcznie, specjalnymi farbami. Każdą warstwę, po kolei wypalam w piecyku halogenowym. Dopiero, gdy „niemowlak” wystygnie, mogę nakładać kolejną warstwę.
- Samo malowanie to trzy dni pracy po osiem godzin. Wnętrze lali wypełniam granulatem, aby układała się i miała wagę prawdziwego noworodka. Potęguje to ich realny wygląd.
- Kiedy przekazuję lalki w ręce znajomych, którzy wiedzą przecież że nie mają do czynienia z z dzieckiem, automatycznie podtrzymują ich główki, które opadają jak u prawdziwych niemowląt. Jeśli lalka ma mieć włosy, ich wczepienie to zadanie na koniec.
Kępka po kępce?
Włosek po włosku. Choć jest też metoda, nazwijmy ją; kępokowa, ale lepiej, bo naturalniej układa się fryzura, kiedy wczepia się po jednym włosku.
To naturalne, ludzkie włosy?
Mogą być ludzkie, choć ja wybieram sierść alpaki lub moher. Zwierzęce włosie jest bardziej miękkie, dzięki jego użyciu powstaje puszysty, cudowny w dotyku niemowlęcy meszek. Bez trudu można kupić naturalne włosy w specjalistycznych sklepach w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych.
Pani lalka z zamkniętymi powiekami śpi jak niemowlę. Ale inna wpatruje się we mnie szeroko otwartymi, brązowymi oczami. Ma nieco nieobecne spojrzenie…
Kiedy wytrzymamy jej spojrzenie dłuższą chwilę, te oczy wydadzą się zamrożone, co może wywołać efekt sztuczności. Brakuje ruchu gałek ocznych i mrugania. Dlatego nie tak często wykonuję lalki z otwartymi oczami, choć niektórzy klienci o takie właśnie proszą. Zwykle trafiają one w ręce kolekcjonerów, którzy po prostu układają je na półce. Używam szklanych oczu z efektem 3D. To takie same protezy, jakie zakłada się ludziom, którzy z jakichś powodów stracili oko.
Lalki reborn sprawdzą się też w szkołach rodzenia. Realizowałam już zamówienia z wielu zakątków świata: moje lale trafiły, m.in., do Emiratów Arabskich, Kanady, Rio de Janeiro, Niemiec. Ale oczywiście wiele kobiet kupuje lalkę po to, by pomóc sobie w terapii, w przejściu jakiejś traumy, która nie pozwala normalnie żyć. Są takie, które straciły ciąże, są takie, których dziecko zmarło po porodzie lub w wypadku. Są takie, które nie mogą mieć dzieci, choć bardzo tego pragną.
Kto poza kolekcjonerami potrzebuje lalek, które wyglądają jak prawdziwe niemowlęta?
Kilka z moich lalek spotkał filmowy los – trafiły do reklam i do polskiego serialu science fiction. Szczegółów nie znam, nie ujawniono ich. Filmowcom często przydają się lalki reborn: nie muszą męczyć dzieci podczas wielokrotnych dubli, poza tym lalka nie zapłacze niespodziewanie i nie zepsuje sceny. Wśród moich klientek (bo to właściwie same kobiety, jeśli trafia się klient, kupuje lalkę dla córki lub żony) są też fotografki, które startują z fotografią noworodkową i chcą poćwiczyć, jak układać śpiące niemowlę. Z moich lalek korzystają ratownicy medyczni, ucząc pierwszej pomocy. Lalki reborn sprawdzą się też w szkołach rodzenia. Realizowałam już zamówienia z wielu zakątków świata: moje lale trafiły, m.in., do Emiratów Arabskich, Kanady, Rio de Janeiro, Niemiec. Ale oczywiście wiele kobiet kupuje lalkę po to, by pomóc sobie w terapii, w przejściu jakiejś traumy, która nie pozwala normalnie żyć. Są takie, które straciły ciąże, są takie, których dziecko zmarło po porodzie lub w wypadku. Są takie, które nie mogą mieć dzieci, choć bardzo tego pragną. Niektóre szczegółowo i przez długi czas dzielą się ze mną swoimi historiami. Nie dlatego, że je o to wypytuję, a dlatego, że czują taką potrzebę. Przyjmuję to, wysłuchuję. Jedna z kobiet, która zamówiła u mnie lalkę - wcześniaka, bardzo długo starała się o dziecko. W końcu udało się. Ale jej synek, Mikołaj, zmarł miesiąc po urodzeniu. Był wcześniakiem. Przez trzy lata nie udało jej się podźwignąć z tej tragedii. Teraz zgromadziła już kolekcję czterech lalek reborn. Stworzyła coś na kształt ołtarzyka swojego synka, tak to widzę. Chce o nim pamiętać, ale też chce zwyczajnie funkcjonować. Od czasu do czasu przytula lalki, przebiera. Potem odkłada je i wraca do swojego życia. Bo w końcu może: rozmawiać z mężem, czego po stracie dziecka nie byli w stanie robić, przejść normalnie obok witryny sklepu z akcesoriami dla niemowląt, bo wcześniej było to dla niej niemożliwe. Jest nauczycielką, teraz znów pracuje. Możliwość wzięcia na ręce lalki daje jej ukojenie. A skoro tak, dlaczego miałabym to kwestionować? Inna kobieta bardzo długo nie mogła zajść w ciążę. Lekarze rozkładali ręce. W pewnym momencie postanowiła odpuścić, znaleźć coś, co uspokoi jej instynkt. Kupiła ode mnie lalkę. Wyluzowała. Po trzech miesiącach napisała, że jest w ciąży. Odłożyła lalę na półkę. Nie ma czasu się nią zajmować, bo opiekuje się swoją córeczką. Kontakt ze skórą lalki reborn, głaskanie jej po główce, wąchanie olejku, którym nasączone są śpioszki (można wybrać zapach pudru dla niemowląt, ale i pierników czy lawendy) sprawia, że w naszym ciele wytwarzają się endorfiny. Tak można tłumaczyć poprawę nastroju u kobiet, które kupują lalki, bo przeszły w życiu coś, co je przygniata.
Zdarzają się bardzo szczegółowe zamówienia?
Tak, bywa, że klienci chcą lalkę z pieprzykiem we wskazanym miejscu czy fałdką, przesyłają zdjęcia. Albo życzą sobie, by ich lalka wyglądała jak dziecko z określona wadą genetyczną. Podejmuje się takich zadań, choć czuję wtedy dużą presję – czy się spodoba, czy spełnię oczekiwania, czy odtworzę idealnie wizję zamawiającego? Lubię, kiedy mam pełną dowolność. Zresztą nie przystępuję do malowania lalek z określonym planem, raczej pozwalam, by rękę poprowadził artystyczny zmysł. Czy, jak kto woli, serce.
A stosuje pani „klauzulę sumienia”, kiedy czuje pani, że osoba, która zamawia lalkę, ma problemy natury psychicznej?
Raz odmówiłam wykonania zamówienia, ale nie z tego powodu. Po prostu klientka wielokrotnie zmieniała zdanie, trudno mi było odgadnąć, czego tak właściwie oczekuje. Zdarzają się zamówienia od osób, które wcale nie ukrywają, że borykają się z zaburzeniami psychicznymi. Czasem lalek reborn szukają rodzice dla swych dorosłych córek, które mają instynkt macierzyński, a z uwagi na swoją chorobę psychiczną matkami zostać nie mogą. To trudne historie. Dlaczego maiłbym odmawiać, skoro ktoś w lalce widzi dla siebie szanse na znalezienie równowagi?
Więcej informacji o lalkach, które maluje Barbara Smolińska można znaleźć tutaj.