Koniec procesu o korupcję w bydgoskiej drogówce. Policjantom grozi więzienie.
Wyroki od roku do czterech lat więzienia może usłyszeć pięciu policjantów i trzech kierowców, którzy siedzą na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.
W piątek (9 czerwca) sędzia Bartosz Jankowski, po wysłuchaniu ostatniego świadka powołanego w tej sprawie, zamknął przewód sądowy. Historia sięga lat 2012 i 2013. To wtedy - zdaniem śledczych bydgoskiej prokuratury okręgowej - funkcjonariusze drogówki w Bydgoszczy mieli przyjmować drogie alkohole i inne prezenty w zamian za odstąpienie od wypisywania kierowcom mandatów.
W jednym przypadku, dotyczącym Krzysztofa C., policjanta z dziesięcioletnim stażem służby, miało chodzić nawet o „przyjęcie korzyści” w formie... seksu.
Współoskarżoną w tej sprawie jest Joanna S. - jak sama twierdzi - koleżanka C. Nikt z podsądnych nie przyznaje się do winy.
Policjanci czekają na wyrok
Krzysztof C., oskarżony w sprawie korupcji w drogówce: - Ta sprawa to odwet na mnie. Obrońcy punktują prokuraturę. Mówią o niedbalstwie i żądają uniewinnienia policjantów.
Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zeznawał ostatni świadek w sprawie afery korupcyjnej w szeregach bydgoskiej policji wydziału drogowego. To policjant z Biura Spraw Wewnętrznych bydgoskiej komendy wojewódzkiej.
- Na zlecenie prokuratora sprawującego nadzór nad tą sprawą miałem zlustrować, jakie są ceny alkoholi w kilku sklepach w Bydgoszczy - wyjaśnił funkcjonariusz.
Śledczym ta wiedza była potrzebna do określenia szacunkowej wartości rzekomo przekazanych policjantom „korzyści” w postaci alkoholi.
- Odwiedziłem placówkę handlową przy ulicy Curie-Skłodowskiej i między innymi Makro przy Jana Pawła II - wyjaśnił policjant z BSW.
Sędzia odczytał wczoraj wcześniej sporządzoną notatkę służbową. Wynikało z niej, że policjant dochodzeniówki na zlecenie prokuratora odwiedził jeszcze jeden sklep monopolowy w Bydgoszczy - przy ul. Planu 6-letniego. Sprawdzał tam ceny wódki smirnoff, a także whisky red label i jacka danielsa. Nigdzie jednak nie mógł znaleźć pięciolitrowej butelki w tzw. kołysce, takiej samej która wcześniej - według ustaleń śledczych - miała również trafić do jednego z policjantów.
- Czy wie pan, z jakiego powodu objęto podsłuchem Krzysztofa C.? - obrońca policjanta zapytał świadka.
- Nie wiem. Nie zajmuję się pracą operacyjną. Pracuję w wydziale dochodzeniowo-śledczym. A gdybym wiedział, i tak musiałbym zasłonić się tajemnicą - padła odpowiedź.
Akt oskarżenia w sprawie pięciu policjantów i trzech kierowców trafił do sądu w 2015 roku. W dwóch przypadkach chodzi o zarzuty wręczenia korzyści majątkowej w postaci drogich alkoholi, wartych 50 i prawie 500 zł. Jeden z policjantów ma postawionych dziewięć zarzutów. W jego przypadku, jak i w przypadku pozostałych oskarżonych funkcjonariuszy chodziło również o pośredniczenie w przekazaniu obietnicy wręczania korzyści majątkowych.
Te korzyści to między innymi komplet... opon samochodowych. Taki podarunek obiecał jeden z zatrzymanych kierowców policjantowi w zamian za anulowanie mandatu.
Afera w bydgoskiej drogówce wybuchła w kwietniu ubiegłego roku. Policjanci zostali natychmiast zawieszeni w wykonywaniu obowiązków służbowych. A w ich gronie znalazł się mundurowy, który już w 2013 roku stał się bohaterem innej afery. Chodziło o kontakty z prostytutkami, które „pracowały” przy drodze krajowej nr 10 w okolicy Stryszka i Solca Kujawskiego.
Bulwersujące były między innymi ujawnione zdjęcia, na których jedna z prostytutek pozowała w mundurze policyjnym siedząc w radiowozie. Policjant, wobec którego trwało w tej sprawie postępowanie dyscyplinarne, to Krzysztof C. Służył w policji od 10 lat. Sprawę umorzono z uwagi na przedawnienie.
Świadek, policjant z BSW, odniósł się wczoraj właśnie do wątku Krzysztofa C. To temu mundurowemu prokuratura zarzuca, że w zamian za seks miał odstąpić od wypisania mandatu. Świadek wskazał wczoraj, że miejsce, w którym miało dojść do tego zdarzenia w 2013 roku znajdowało się w Bydgoszczy „pod Tesco przy Toruńskiej”.
Kiedy świadek wyszedł z sali rozpraw, do tej kwestii odniósł się sam oskarżony: - Tamtego dnia pełniliśmy służbę w nieoznakowanym radiowozie alfa romeo u zbiegu ulic Bełzy i Toruńskiej blisko sklepu Tesco, a nie w podziemnym garażu - mówił. - Cała ta sprawa wynika z chęci odwetu na mnie, któremu nie udało się udowodnić winy w sprawie dotyczącej historii z obwodnicy.
Wyrok zostanie ogłoszony 21 czerwca.