Lato w pełni, ale śnieg w Szczyrku cały czas leży na stoku
Zeszłoroczny śnieg? Jest szalenie interesujący! Zwłaszcza gdy - mimo upałów - leży na stoku przez cały rok i czeka na narciarzy w nadchodzącą zimę.
Kto by pomyślał, że powiedzenie „obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg” straci kiedykolwiek na znaczeniu? A jednak - w Szczyrku takim hasłem trafimy jak kulą w płot, bo do zeszłorocznego śniegu przywiązują tam szczególną uwagę. Ale trudno się dziwić - zeszłoroczny śnieg, leżący pod wielkimi izolacyjnymi płachtami, w dwóch magazynach, trafi na trasy będącego na finiszu budowy ośrodka Beskid Sport Arena i oficjalnie zainauguruje sezon narciarski w Beskidach.
- Śnieg leży u nas przez cały rok. Przechowujemy go w dwóch magazynach i planujemy wyciągnąć w odpowiednim momencie - potwierdza Michał Słowioczek, kierownik ds. marketingu i rozwoju Beskid Sport Arena. - To nowa jakość w naszych górach - dodaje.
Magazyny śniegu w Szczyrku-Biłej w Beskid Sport Arena są pierwszymi takimi magazynami w Europie Środkowej. Łącznie liczą 15 tys. metrów sześc. śniegu. W górnym magazynie leży ok 10 tys. metrów sześc., w dolnym ok. 5 tys. metrów sześc. W ich tworzeniu inwestor Beskid Sport Arena, Mosty Katowice, wykorzystał technologię wiodącej światowej firmy w zakresie utrzymania i produkcji śniegu - Steinbach Alpin z austriackiego Kitzbühel.
- Ten magazyn to konstrukcja, która nie jest na stałe związana z gruntem, nie ma żadnej izolacji spod spodu. Z góry jest przykryta płachtą o właściwościach izolacyjnych. Materiał przepuszcza wilgoć, ale odbija promienie słoneczne - wyjaśnia Słowioczek.
Podkreśla, że austriacka firma takie magazyny tworzyła w najważniejszych europejskich kurortach, a także podczas olimpiady w Soczi. Śnieg przetrwał upały.
W Szczyrku zaznaczają, że taka technologia pozwala jeszcze bardziej dostosować się do wymogów ochrony środowiska, ograniczając poprzez magazynowanie śniegu wydatkowanie energii elektrycznej i zużycie wody w następnym sezonie.
Magazyny śniegu w Szczyrku zbudowano poprzez gromadzenie śniegu w określonych dwóch miejscach, po czym uformowano pryzmy. Powierzchnie „śnieżnych gór” były następnie utwardzane za pomocą systemu iniekcji wodnej. Na końcu pryzmy nakryto płachtami o specjalnych właściwościach izolacyjnych.
- Płachty połączone zostały przy pomocy wysokiej temperatury. Użyliśmy też specjalnych wkrętów na ich obrzeżach, by wiatr nie dokonał spustoszenia. Położyliśmy też worki z piaskiem, by pod płachtą nie było powierzchni powietrza - wyjaśnia Krzysztof Wandzel, kierownik magazynów śniegu w Beskid Sport Arena.
Według zapewnień austriackiej firmy, w ciągu lata z magazynów śniegu powinno ubyć ok. 20-30 procent śniegu.
Dośnieżanie za pomocą takiego „depozytu śnieżnego” w celu wcześniejszego rozpoczęcia sezonu zimowego zdobywa coraz większą popularność - kurorty, które się na to zdecydowały, zapisują na swoim koncie widoczne sukcesy. Nic dziwnego, że w Beskid Sport Arena przykładają dużą wagę do śnieżnych magazynów. Na bieżąco doglądają je, pilnują, a nawet starają się je ulepszyć. Z opublikowanych statystyk pierwszych dwóch miesięcy zimowych sezonu 2015/16, widocznie wyróżnił się tyrolski region olimpijski Seefeld, gdzie wzrost liczby gości sięgnął blisko 31 procent, a noclegów było więcej o 8 procent niż w poprzednich latach. Taki sukces zapewniły właśnie magazyny śniegu, dzięki którym 1,5-km narciarska trasa biegowa została pokryta śniegiem już na początku sezonu - w efekcie narciarze biegowi już od listopada mogli rozpocząć treningi.
Specjaliści od magazynowania śniegu z austriackiej firmy Steinbach Alpin zwracają uwagę na fakt, że dzięki magazynowaniu śniegu oszczędza się energię, ponieważ śnieg został już wyprodukowany.
Arkadiusz Kitkowski z firmy Supersnow, zajmującej się produkcją systemów naśnieżania, porównuje, że armatka śnieżna w ciągu 48 godzin pracy wykorzystuje tyle energii elektrycznej, ile domek jednorodzinny w ciągu roku. Ale produkcja śniegu technicznego jest dziś nieodzowna - czasy, gdy armatki śnieżne służyły tylko do dośnieżania, dawno minęły. Ostanie zimy pokazują, że konieczne jest posiadanie całego systemu naśnieżania.
- W Polsce są okna pogodowe, np. 3-4-dniowe w listopadzie oraz grudniu, które można wykorzystać, aby - mając dobry i wydajny system naśnieżania - w przedziale czasowym 72-96 godzin wyprodukować taką ilość śniegu, która pozwoli uruchomić ośrodek narciarski - wyjaśnia.
Wśród czynników wpływających na produkcję śniegu wymienia się ujęcie wody (jej idealna temperatura to 1 st. C), temperaturę powietrza oraz wilgoć. W przypadku wody, w zbiornikach stosowane są systemy napowietrzania, które pracują przez całą jesień, zapobiegając zamarzaniu. Specjaliści od naśnieżania nie mają wprawdzie wpływu na temperaturę powietrza, ale umieszczając armatki śnieżne na 10-metrowych wysięgnikach mogą spowodować, że ich wydajność wzrośnie nawet o połowę. Najnowocześniejszym rozwiązaniem są jednak automatyczne armatki śnieżne, wyposażone we własne stacje pogodowe - te urządzenia mają połączenie z napędem hydrantu i śledząc na bieżąco temperaturę oraz wilgotność, są w stanie najwydajniej naśnieżyć stok.
Kitkowski przyznaje, że coraz więcej ośrodków ma świadomość, że na systemie naśnieżania w dzisiejszych czasach nie można oszczędzać. - Przykładowo, jeśli kolej linowa kosztuje 4 mln zł, to tyle samo należy zainwestować w trasę narciarską, system naśnieżania i ratraki - dodaje.
Zmagazynowany śnieg w Beskid Sport Arena zostanie rozprowadzony przy użyciu ratraków, wyposażonych w pługi wirnikowe. Co więcej, zostanie dodatkowo napowietrzony, dzięki czemu powiększy swoją objętość o ok. 1,5-1,7 raza. A wtedy w Beskid Sport Arena na trasie pojawią się narciarze. I w Beskidach ruszy sezon narciarski.