Leć, Tymek, leć! Siedmioletni orzeł z Wisły zachwyca na skoczni
Gdy inne dzieci lepiły bałwana, on ze śniegu budował skocznię. Ma dopiero siedem lat, ale skakał już w Austrii, Niemczech i Czechach, wprawiając fachowców w osłupienie. Tymek Cienciała ma zadatki na następcę Adama Małysza.
Tymek miał 6 lat, gdy w październiku 2014 roku pojawił się na belce skoczni K-70 (!) w Szczyrku. Skoczył. I wzbudził sensację
Podchodząc do chaty góralskiej Aggeusz w Wiśle- Głębcach, gdzie mieszka rodzina Cienciałów, z daleka można dojrzeć wystawione w oknie puchary. To tylko część kolekcji 7-letniego Tymka, najmłodszego w historii klubu z Wisły skoczka narciarskiego, niezwykłego dziecka, które już w wieku 4 lat skakało na skoczni.
- Zabraliśmy go na skocznię, by go trochę przestraszyć i utemperować. A on po prostu zaczął skakać! - mówią Anita i Andrzej Cienciałowie, rodzice Tymka.
Tymek właściwie „urodził się” na nartach. Jako 6-miesięczne dziecko był wywożony przez tatę wyciągiem talerzykowym. Spał w wózku, gdy trwały zajęcia szkółki narciarskiej. Kiedy miał półtora roku, rodzice założyli mu narty i... zaczął jeździć. Najpierw na pagórku obok domu, a po roku już samodzielnie na wyciągu. Zjeżdżał stabilnie, świetnie się przy tym bawiąc. 1 lutego 2013 roku, w wieku 4 lat, oddał swój pierwszy skok na skoczni w Wiśle-Łabajowie. Kiedy miał 6 lat, w październiku 2014 roku, pojawił się na belce skoczni K-70 (!) w Szczyrku. I skoczył. Później powtórzył to w Bad Freienwalden na K-60, wprawiając w osłupienie fachowców z Austrii i Niemiec.
„Kto jest bardziej niepoważny - tata czy trener?”. „Czy to bezpieczne? Mistrzów świata dzieci mieliśmy wielu, gdzie teraz są?” - to niektóre z komentarzy, jakie wtedy pojawiły się w internecie.
Bez przesady, presji i ciśnienia
Rodzice Tymka mają sportową przeszłość. Anita była judoczką, Andrzej skakał na nartach. W rodzinie Cienciałów jest wielu pedagogów. Dlatego do pasji Tymka w domu podchodzą z należytą troską i uwagą.
Tymek uczy się w drugiej klasie. Jest pilny, lubi matematykę, ma także zacięcie muzyczne. Pilnuje, by zadanie domowe było odrobione, nim pójdzie na trening. Lubi piłkę nożną, pytany o kreskówki wymienia „Supa Strikas” (serial animowany o piłkarskich rozgrywkach), lubi budować z klocków LEGO. Jest czwartym dzieckiem Anity i Andrzeja Cienciałów (Andreas ma 27 lat, Sara 25, a Nele 13).
- Wiemy dobrze, jak te sprawy wyważyć. Naprawdę z niczym nie przesadzamy. Staramy się maksymalnie dużo czasu poświęcać dziecku, by czuło miłość i rodzinne ciepło. A przede wszystkim, że jest naszym skarbem - mówi Andrzej Cienciała, komentując wpisy internautów. Podkreśla, że nie można wywierać presji na dziecko. Skoki dla 7-latka mają być przede wszystkim dobrą zabawą. Ale jeśli przy tej zabawie pojawiają się wyniki, to dlaczego ograniczać dziecku możliwości rozwoju?
Porównania do Klemensa Murańki, który był określany cudownym dzieckiem skoków (jako 10-latek skoczył na Wielkiej Krokwi i poszybował na 135,5 metra), a także do Adama Małysza padają nieuchronnie.
- Klemens Murańka ciężko pracował na treningach i pracuje nadal. W efekcie jeździ na konkursy Pucharu Świata. Nie „skończył się” , jak to ludzie mówili sugerując, że błysnął, a potem gdzieś przepadł - przypomina tata Tymka. - Nie mówimy, że Tymek jest utalentowany. Ale widzimy, że ma predyspozycje. Dlatego nie chcemy, by wywierano na niego presję. Warto jednak dać mu możliwości rozwoju. Bez ciśnienia. I zobaczymy, co będzie - dodaje.
„Możliwości rozwoju” to odrębny temat. Choćby ze względu na koszty. Cienciałowie blisko 25 lat spędzili w Niemczech. Do Polski wrócili, gdy Tymek miał raptem dwa tygodnie. Kiedy wyszło na jaw, że ma predyspozycje do skakania, okazało się, że bez sponsorów trudno np. o wyjazd na zagraniczne zawody czy sprzęt. Przeciętnego rodzica po prostu na to nie stać. W pomoc młodemu zawodnikowi zaangażował się Michał Bożek, właściciel „Ustronianki”, która przez wiele lat była sponsorem wiślańskich skoczków. To dzięki niemu 6-latek mógł startować m.in. w Turnieju Czterech Skoczni w Niemczech i Austrii.
Wisła to świetna baza skoków
Dla Tymka dzień bez skoków to dzień stracony. Wokół tej dyscypliny kręci się wszystko. Kanapa w salonie świetnie nadaje się na belkę startową, najazd i próg. Tymek wskakuje na nią, odbija się niemal z miejsca i... ląduje dobre 2,5 metra dalej. Nic dziwnego, że przeskakuje skocznie odpowiednie dla dzieci w jego wieku.
- Wolę skoki - mówi, gdy pytam go o oglądanie bajek w telewizji. Zagadnięty o zawodników, prócz polskich asów (Kamila Stocha i Piotra Żyły - swojego sąsiada) wymienia Petra Prevca, któremu też kibicuje. Rodzice przypominają, że gdy Tymek miał 4 lata, wolał budować ze śniegu skocznię, podczas gdy inne dzieci lepiły bałwana.
Znajdujące się w jego pokoju okazałe trofeum w kształcie kuli to nagroda za triumf w pierwszym konkursie rozegranym na zmodernizowanych skoczniach w Wiśle Centrum. Tymek jest aktualnym rekordzistą najmniejszego obiektu K-9. Ustanowiony przez niego letni rekord skoczni to 11,5 metra.
Skocznie w Wiśle Centrum są dziś nie tylko wizytówką miasta, ale i znakomitą bazą treningową KS Wisła. Dzięki temu Wisła zajmuje szczególne miejsce w rozwoju młodych talentów w skokach.
- Jeśli chodzi o bazę szkoleniową dla dzieci, to jest najlepsza w Polsce - mówi Zbigniew Wuwer, prezes KS Wisła. - Mamy przepiękne skocznie: dziesiątkę, dwudziestkę i czterdziestkę. To obiekty klasy światowej - zaznacza.
Dziś w sekcji skoków narciarskich ćwiczy ok. 30 dzieci, w tym kilka dziewczyn. Zanim jednak skocznie w Wiśle Centrum zostały zmodernizowane, był przestój w naborze. Ale trudno się dziwić rodzicom, którzy widząc zrujnowane obiekty bali się posyłać dzieci na treningi. Obecnie warunki są znakomite.
Tymek wraz z rówieśnikami trenuje skoki pod okiem Wojciecha Tajnera. Za radą Jana Szturca zaczął próbować sił w kombinacji norweskiej. W ubiegłym sezonie w Lotos Cup przebiegł 2,5-kilometrową trasę na Kubalonce, zajmując w zawodach 18. miejsce. A w klasyfikacji generalnej, rywalizując ze starszymi o 5 lat zawodnikami, zajął 13. miejsce!
- Kombinację trzeba traktować jako dodatkowy trening, ale w formie zabawy. Bo to ma być przede wszystkim zabawa na nartach biegowych, a nie „za wszelką cenę”. Robiąc coś na siłę, można dziecko zniechęcić - mówi trener Jan Szturc, który wychował m.in. skoczków Adama Małysza, Piotra Żyłę oraz świetnych kombinatorów norweskich Pawła Słowioka i Adama Cieślara.
- Tymek jest „obskakany” jak na swój wiek. Nie tylko na skoczniach, na których startuje, ale i na większych obiektach. To motywujące dla tego dziecka, że potrafi skoczyć na większej skoczni. Wiadomo jednak, że tych skoków nie wolno oddawać zbyt wiele w jego wieku. Można tylko spróbować, by czuł głód skakania. Taki chłopak może czuć się źle, skacząc ciągle na małej skoczni, gdy wie, że stać go na więcej. Ale dla dzieci w tym wieku skoki i biegi narciarskie mają być przede wszystkim zabawą. I w takim kierunku Tymek jest prowadzony - uważa trener Szturc.
Dziecko może uprawiać sport
Postępy Tymka można śledzić na faceboo-kowym fanpage’u „4-letni skoczek Tymek Cienciała - Mymcio”. To pomysł jego taty.
- Pasja Tymka stała się naszą pasją. Także notowanie tego, co nam ucieka. Papierowe pamiętniki przeminęły, a Facebook jest narzędziem, które poniekąd pełni tę rolę, a przy okazji informuje innych - przyznaje.
- Nie przesadzamy i nie chcemy, by było tam wiele naszych prywatnych rzeczy - dodaje Anita Cienciała. - Bardziej chodzi o pokazanie efektów pracy i tego, że dziecko może uprawiać sport.
Cienciałowie podkreślają, że wobec sportowej pasji Tymka nie mają długofalowych planów. Liczą się te najbliższe - szkoła, treningi, zawody. Co dalej, czas pokaże.