Leci kabarecik. Z tą wolnością i niezależnością mediów są same kłopoty
Wolność i niezależność mediów jest zdecydowanie przereklamowana. Wystarczy wspomnieć, że najbardziej wartościowe programy w historii Telewizji Polskiej powstały w okresie PRL. Kabaret Starszych Panów, Kabaret Olgi Lipińskiej, Sonda, Teatr Telewizji, Wielka Gra, W Starym Kinie - to wszystko formaty wysokojakościowe, o standardzie dziś nieosiągalnym, wyprodukowane w trudnych, reżimowych warunkach. Można? Można.
Dlatego też nie dziwią analizy stanu dzisiejszej TVP, w których obok drobnego mankamentu w postaci tępej politycznej propagandy wymienia się postawienie molocha na nogi przez Jacka Kurskiego w wielu innych obszarach. Wprawdzie nie miał on nigdy ambicji znalezienia swojego Przybory i Wasowskiego, bo wystarczył mu Martyniuk, a na współczesną Lipińską patrzyłby z obrzydzeniem, niemniej nie czepiajmy się szczegółów. Istnieją przekonujące, już nie tylko historyczne dowody, że profesjonalna telewizja nie potrzebuje wolności i niezależności, a nawet wręcz przeciwnie, bo zniewolona i zależna jest w stanie wydębiać z budżetu państwa miliardy na funkcjonowanie. I produkcję przyzwoitych, a na pewno popularnych seriali, przeprowadzanie świetnych transmisji z piłkarskiego Euro i igrzysk, rozwijaniu TVP Kultura i TVP Historia. Komu przeszkadzają te niewielkie, tycie-tyciutkie deficyty wiarygodności, te informacje robione według wzorców Kroniki Filmowej z jej najmroczniejszych czasów?
No właśnie. Tylko same kłopoty są z tą wolnością i niezależnością. Mówienie i przypominanie o nich uwiera wszystkich jak kamień w bucie, lepiej zamknąć oczy i zatkać uszy, nic nie widzieć i nic nie słyszeć. Wiem, o czym piszę, sam strasznie męczę się z nimi od 15 lat w tej rubryce, co tydzień muszę samodzielnie wymyślać, co stworzyć i nie jest to - uwierzcie na słowo - proces łatwy. Moje życie byłoby o wiele prostsze, gdybym miał kręgosłup prezentera Wiadomości, niestety w genach dostałem zupełnie inny, który każe mi mówić, co myślę bez względu na konsekwencje. To zupełnie bez sensu, gdzie jakąś neuroplastykę można sobie zrobić, gdzie zapisać się na reedukację, tylko poważne oferty. Chwała oportunizmowi.
Nie walczcie więc może o ten TVN, bo i po co, grunt, żeby cekinów w programach tanecznych było pod korek, a to może zapewnić każdy bogaty właściciel. A dziennikarzom będzie lżej, patrzenie władzy na ręce jest męczące, ile to trzeba się nachodzić, nadzwonić, a tylko narazić się można na zarzut jątrzenia w narodowym ładzie. Poza tym łatwiej jest w życiu, gdy medal ma jedną stronę, drugą można uznać za całkowicie zbyteczną, jedynie utrudnia odbiór rzeczywistości. Wywołuje wątpliwości, zmusza do dzielenia włosa na czworo, kto ma dziś na to czas. Wygodniej ustawą przechwycić wrażą stację TV w imię, o ironio, walki o pluralizm mediów. Węgrom od tego świat chyba się nie zawalił, może tylko trochę demokracja, ale szegedyńskie salami i wina z Egeru wciąż smakują tak samo dobrze. Choć ja akurat salami nie jem, więc nie mam porównania. Może więc u nas też nie sprawdzą się słowa poety, że wódka już nigdy nie będzie taka zimna i pożywna.