Robert Bąk przez wiele lat grał w Koronie Kielce, której jest wychowankiem. Miał duże umiejętności, lecz nie było mu dane spróbować swoich sił w ekstraklasie. Obecnie pracuje i mieszka w Rzeszowie
Od najmłodszych lat Robert Bąk przejawiał chęć gry w piłkę nożną. W jego rozwoju w dużej mierze pomógł turniej organizowany przez redakcję „Echa Dnia”, po którym trafił do Korony Kielce.
- Od dziecka chciałem grać w piłkę nożną. Podczas jednego z turniejów organizowanych przez redakcję „Echa Dnia” zostałem wypatrzony przez trenerów Korony i tak trafiłem do kieleckiego klubu. Zaczynałem w drużynach młodzieżowych. Moim pierwszym trenerem był Marian Puchalski. Później w starszych grupach młodzieżowych moim szkoleniowcem był Czesław Palik - wspomina były gracz Korony.
Debiut w Ostrowcu Świętokrzyskim
Duże umiejętności Bąka pozwoliły mu w wieku zaledwie 15 lat spróbować swoich sił w zespole seniorów. Młody wówczas napastnik został rzucony od razu na głęboką wodę, ponieważ jego debiut przypadł na bardzo trudne spotkanie. Był to wyjazdowy mecz derbowy trzeciej ligi z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
- Pamiętam, że mojemu występowi towarzyszył ogromny stres. To, że mogłem zagrać w zespole seniorów było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Do pierwszej drużyny wchodziłem razem z Arturem Polehojko i Leszkiem Różyckim. Wtedy obowiązywał przepis, że junior mógł grać 45 minut, więc graliśmy na zmianę. Atmosfera w Koronie była bardzo dobra. Zostaliśmy świetnie przyjęci przez starszych kolegów. Naszą drużynę tworzyli zawodnicy z Kielc lub okolic, dlatego ta więź była większa. Trzymaliśmy się wszyscy razem. W spotkaniach poza meczami i treningami zwykle uczestniczyło trzy czwarte drużyny. Cały czas mam kontakt z zawodnikami, z którymi grałem w Koronie, jak Arturem Polehojko, Tomkiem Tokarczykiem, Mietkiem Mazurem, Sławkiem Wojtasińskim, czy Leszkiem Wójcikiem. W większości to kontakt telefoniczny, ponieważ nie bywam często w Kielcach. Moi rodzice zmarli, mój syn Kuba już nie gra w Koronie, więc nie mam powodów, żeby tam jeździć. Jeśli tylko pojawię się w moim rodzinnym mieście, to oczywiście organizujemy wspólne spotkania - mówił Robert Bąk.
Jego gol zapewnił utrzymanie w drugiej lidze
Przez kilka sezonów, podczas których Robert Bąk występował w kieleckim klubie, przeżył on dobre, jak i złe chwile.
- Było dużo momentów podczas moich występów w Koronie, które wciąż miło wspominam. Pierwszym z nich był awans do drugiej ligi z trenerem Antonim Hermanowiczem. Emocjonujące były także spotkania derbowe z Błękitnymi. Warto zaznaczyć, że odbywały się one na całkiem innej zasadzie niż obecnie. Lubiliśmy się z zawodnikami tego klubu. Wszystko, co wrogie zostawialiśmy na boisku. Szczególny był dla mnie pierwszy sezon w drugiej lidze, gdy po pierwszej rundzie plasowaliśmy się w ścisłej czołówce i mieliśmy dużą szansę na awans. Oczywiście pamiętam też konfrontacje, w których walczyliśmy o utrzymanie się w drugiej lidze. W spotkaniu z Rakowem Częstochowa, które miało przesądzić o naszym utrzymaniu, strzeliłem decydującego gola i to z pomocą „ręki Boga”, podobnie, jak Diego Maradona. Dzięki mojemu trafieniu udało nam się pozostać w drugoligowych rozgrywkach - zaznacza były napastnik kieleckiego klubu.
- Mieliśmy dobry i zgrany zespół, który serce zostawiał na boisku. Jednym z przykładów jest Sławek Wojtasiński, który w każdym spotkaniu grał na sto pięćdziesiąt procent swoich możliwości. Dzięki takiej postawie mieliśmy bardzo duży szacunek u kibiców - dodał Robert Bąk.
Nie zagrał w ekstraklasie mimo wielu propozycji
Robert Bąk był wyróżniającym się graczem Korony w drugiej lidze. Dzięki dobrym występom i wysokiej skuteczności otrzymywał on propozycje gry z wielu klubów, także tych ekstraklasowych. Jego pozyskaniem zainteresowane były wtedy czołowe polskie kluby, jak Ruch Chorzów, Lech Poznań, czy Widzew Łódź. Niestety nie było mu dane przejście do żadnego z nich, ponieważ nie zgodzili się na to ówcześni włodarze Korony.
- W Koronie, w ataku, najczęściej występowałem z Leszkiem Boryckim, albo Heńkiem Kiszkisem. Ciężko mi powiedzieć ile bramek udało mi się strzelić w barwach kieleckiego klubu. Na pewno było ich dużo. Wciąż żałuję, że nie udało mi się zagrać w pierwszej lidze (obecna ekstraklasa). Kluby, które się mną interesowały widziały, jak gram, więc mogłem do nich przejść bez żadnych testów. Niestety tak się nie stało. Włodarze Korony się na to nie zgodzili. Wtedy nie tak łatwo było zmienić klub, zwłaszcza, jeśli nie zgadzał się na to prezes - mówił Robert Bąk.
Z Wojtasińskim grał w Niemczech
Robert Bąk po odejściu z Korony przez trzy lata grał w Stali Rzeszów. Następnie po pół roku występował w Wisłoce Dębica, Błękitnych Kielce i Górniku Wojkowice, z którego trafił do niemieckiego FC Hassfurt. Spędził tam trzy i pół roku. W tym czasie grał tam również inny były zawodnik Korony Sławomir Wojtasiński.
Próbował swoich sił, jako trener
Robert Bąk pracę szkoleniową rozpoczął w Naprzodzie Jędrzejów, łącząc grę i prowadzenie drużyny. Obecnie nie jest on trenerem żadnego zespołu.
- Próbowałem pracować, jako trener na Podkarpaciu. Zrezygnowałem, ponieważ to bardzo trudne zadanie, zwłaszcza w klubach z niższych lig, gdzie na trening przychodziło czterech lub sześciu zawodników. Nie widziałem w tym sensu - mówił były zawodnik Korony.
Syn poszedł w jego ślady
Robert Bąk, to ojciec Jakuba, doskonale znanego z występów w Koronie Kielce napastnika. Jakub zaczynał przygodę z piłką nożną w Stali Rzeszów. Następnie grał w Młodej Ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów, z którego trafił do Korony. W kieleckim klubie rozegrał siedem spotkań w ekstraklasie (cztery w sezonie 2010/2011 i trzy w sezonie 2011/2012). Grał także w GKS Tychy, Pogoni Szczecin, Wiśle Płock. Obecnie jest piłkarzem pierwszoligowej Bytovii Bytów. Najwięcej spotkań w ekstraklasie syn Roberta Bąka rozegrał w barwach klubu ze Szczecina. W sumie był ich 48.
- Kuby nie trzeba było namawiać do gry w piłkę nożną. Po powrocie z Niemiec zabierałem go ze sobą na obozy sportowe, co bardzo lubił. Daję mu wiele rad. Po każdym meczu do mnie dzwoni i pyta, jak oceniam jego grę. Obaj mamy silne charaktery i czasem ciężko nam dojść do porozumienia w sprawach piłkarskich. Wciąż kibicuję Koronie, dlatego bardzo cieszyłem się, że Kuba właśnie w tym klubie rozpoczynał przygodę z ekstraklasą. Moim zdaniem, to dobry zawodnik, który wkrótce wróci do gry na tym poziomie rozgrywek - mówił Robert Bąk.
Córka Roberta Bąka - Eliza także próbowała swoich sił w sporcie. Trenowała akrobatykę w Stali Rzeszów, a następnie lekkoatletykę. Zrezygnowała jednak z uprawiania sportu na rzecz nauki.