Legia pokazała słabość, pytanie, czy Lechia i Jagiellonia ją wykorzystają
Działacze Legii popełnili błąd, pozwalając odejść obu podstawowym napastnikom – uważa były napastnik klubu z Warszawy Dariusz Dziekanowski
Pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że Legia Warszawa jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski, mimo czterech punktów straty do prowadzących w tabeli Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok. Co można powiedzieć teraz?
Że nadal nim jest, choć niepotrzebnie się osłabiła, pozwalając odejść Nemanji Nikoliciowi, Aleksandarowi Prijoviciovi i Bartoszowi Bereszyńskiemu. Za tego ostatniego przyszedł co prawda Artur Jędrzejczyk, więc można powiedzieć, że z tyłu dziur nie będzie...
A z przodu?
Wydaje mi się to dziwne, że pozwolono odejść obu podstawowym napastnikom. Według mnie powinno być tak, że jeżeli jeden odchodzi, to drugi zostaje. Za dużo jest jeszcze celów do osiągnięcia – ekstraklasa, Liga Europy i mecz z Ajaksem Amsterdam. Legia pokazała jesienią, że ten rywal jest absolutnie w jej zasięgu. To znaczy był, bo nie wiadomo, jak wkomponują się w zespół nowe nabytki.
Działacze Legii wyszli z założenia, że z niewolnika nie ma pracownika. Zwłaszcza w przypadku Prijovicia.
Moim zdaniem, pozwalając mu odejść, pokazali słabość. Nie wiem, czy wynikała ona z tego, że pieniądze przysłoniły im dłuższą perspektywę, czy z jakichś innych powodów. W_zawodowej piłce nie ma jednak miejsca na takie zachowania, że ktoś –_mając ważny kontrakt – terroryzuje klub i grozi, że nie będzie grał.
Takie rzeczy zdarzają się w najlepszych ligach. Ostatnio w angielskim West Hamie zastrajkował Dimitri Payet.
OK, ale jak zostało to odebrane w Londynie. Pozytywnie?
Zdecydowanie negatywnie.
No właśnie. Kibice się wściekli, koledzy klubowi przestali z Payetem rozmawiać, a działacze West Hamu ogłosili, że nie oddadzą go za bezcen [ostatecznie Olympique Marsylia zapłacił za Francuza 25 mln funtów – red.].
Może działacze Legii wyszli z założenia, że Prijović drugiej takiej rundy już nie rozegra i trzeba go sprzedać, póki jest w miarę drogi?
Nie powiedziałbym o całej rundzie. Myślę, że miał dobre jakieś trzy, cztery mecze. Były to jednak mecze cieszące się dużym zainteresowaniem. Bardzo dobrze wypadł m.in. w meczu, w którym nie grała połowa podstawowego składu Borussii Dortmund i następnym, ze Śląskiem Wrocław. Mimo wszystko nie powinien odchodzić, choć w kontekście walki o mistrzostwo Polski powalczyłbym raczej o zatrzymanie Nikolicia. On pokazał przez półtora roku, że w naszych ligowych realiach jest niezastąpiony.
I tak dochodzimy do pytania na ile brak Nikolicia i Prijovicia może zaszkodzić wiosną Legii?
To zależy od tego, jak się przyjmą nowe nabytki. Dziwię się Jackowi Magierze, że w sytuacji, gdy zespół zaczyna mu funkcjonować, pozbywa się aż trzech zawodników. Moim zdaniem jako trener powinien walczyć o to, żeby nie pozbywano się nikogo. Przeciwnie, Legia powinna jeszcze się wzmocnić, mając do dyspozycji pieniądze zarobione w Lidze Mistrzów. Przecież ten zespół nadal ma kilka słabszych ogniw, choćby środek obrony. Na pozycji defensywnego pomocnika jesienią dobrze spisywał się Michał Kopczyński, ale przydałby się ktoś jeszcze. Ktoś silniejszy fizycznie. Gdyby tak się stało, Legia byłaby bezkonkurencyjna w naszej lidze i mogła poważnie myśleć o dobrej grze w pucharach
Można więc zaryzykować, że kwestia tytułu jest dziś bardziej otwarta, niż była w grudniu?
Na czele są Jagiellonia i Lechia, jednak z całym dla nich szacunkiem, ale zawdzięczają to na równi swojej dobrej grze, co kiepskiemu początkowi sezonu w wykonaniu Legii. Lechia na pewno gra na miarę swoich możliwości, a zimą wzmocniła się kadrowo. Zwłaszcza na pozycji bramkarza, bo Dušan Kuciak raczej nie obniżył swoich lotów, a po prostu nie mógł się przebić w Anglii. Vanja Milinković nie był wcale takim orłem, jak na nasze realia. Raczej jest to melodia przyszłości, więc trochę stabilizacji na tej pozycji na pewno wyjdzie gdańszczanom na dobre. Co do pozostałych zawodników, to na pewno wzmocnieniami mogą się okazać Gino van Kessel i Ariel Borysiuk.
Na co stać Jagiellonię? Kadrowo wydaje się najsłabsza z drużyn pierwszej trójki, ale prezes Cezary Kulesza zapowiada, że chcą walczyć o najwyższe cele.
Skoro są na pierwszym miejscu w tabeli, to co innego miałby powiedzieć... Skoro w poprzednim sezonie o mistrzostwo Polski mógł bić się Piast Gliwice, to dlaczego teraz nie może Jagiellonia... Chociaż wydaje mi się, że z drużyn pierwszej trójki ma na to najmniejsze szanse. Cztery punkty przewagi nad Legią to mało, a nawet gdyby utrzymała ten dystans, to na koniec rundy zasadniczej i tak zrobią się przecież tylko dwa.
Za plecami wielkiej trójki jest nieoczekiwanie Bruk-Bet Termalica. Czy ten zespół jest w stanie utrzymać się tak wysoko do końca sezonu?
Gary Lineker powiedział swego czasu, że jeśli Leicester City zdobędzie mistrzostwo Anglii, to on poprowadzi program w telewizji w samych bokserkach i myślę, że znajdą się w Polsce eksperci, którzy będą gotowi zrobić to samo, jeśli Nieciecza skończy ligę w pierwszej trójce.
Lineker się przejechał, bo Leicester zdobył mistrzostwo.
Oni też mogą, choć łatwo nie będzie.
Jak ocenia Pan to, co dzieje się w Wiśle Kraków? Nowy trener z Hiszpanii, rewolucja kadrowa...
Szczerze mówiąc, przypomina mi to próbę wyciągnięcia królika z kapelusza. Naściągaliśmy piłkarzy i może coś z tego wyjdzie, choć moim zdaniem są na to małe szanse. Wydaje mi się również, że Radosław Sobolewski powinien popracować dłużej. Zatrudnienie trenera z hiszpańskiej trzeciej ligi świadczy chyba o małej desperacji działaczy Wisły. Oczywiście teoretycznie wszystko może się poukładać i Wisła będzie wiosną goniła czołówkę. Wydaje mi się jednak, że w decyzjach jej działaczy brakuje logiki, więc równie dobrze wszystko może się skończyć jakąś katastrofą.