Lek na przeziębienie tylko w małej dawce
Popularne środki na kaszel czy katar są sprzedawane bez recepty tylko pojedynczo. Po kolejne opakowanie chory musi... jeszcze raz ustawić się w kolejce
Ograniczenia sprzedaży dotyczą środków zawierających pseudoefedrynę, kodeinę i dekstrometorfan. To popularne substancje stosowane w leczeniu bólu, uciążliwego kaszlu czy kataru. Lekarstwa, które mają je w składzie, sprzedawane są jedynie w określonych, małych dawkach i pojedynczych opakowaniach. Jeśli pacjent potrzebuje kilku tego rodzaju medykamentów, musi zdobyć na nie receptę od lekarza albo… kilkakrotnie ustawić się w kolejce do farmaceuty.
Czytaj komentarz: Lekomania, czyli bierzcie je wszyscy
- Chciałem kupić dla siebie i żony dwa leki na przeziębienie. W jednej z aptek w ogóle odmówiono mi sprzedaży takiego zestawu. W innej udało mi się je zdobyć, ale kiedy poprosiłem o jeszcze jedno opakowanie, farmaceutka zasugerowała, że musiałbym ponownie stanąć w kolejce albo iść do okienka obok - opowiada pan Krzysztof, jeden z naszych czytelników, który przed wizytą w aptece nie miał pojęcia o nowych zasadach sprzedaży. - Taki przepis zmusza pacjentów do biegania po aptekach albo proszenia przypadkowych osób o zakup leków - denerwuje się.
Dostęp do popularnych medykamentów ograniczyło Ministerstwo Zdrowia. Odrębne zasady ich sprzedaży obowiązują już od lat, a od stycznia są jeszcze bardziej restrykcyjne. Małe dawki i pojedyncze opakowania wprowadzono, żeby zapewnić bezpieczeństwo chorym, którzy bez konsultacji z lekarzem albo farmaceutą masowo sięgają po tego rodzaju leki. Pseudoefedryna, kodeina i dekstrometorfan, chociaż z powodzeniem leczą przeziębienie i zwalczają gorączkę, w większej ilości mają jednak działanie szkodliwe dla organizmu i silnie uzależniające. Nadużywane mogą wywoływać nudności, zawroty głowy, zaburzenia rytmu serca, wzrost poziomu ciśnienia tętniczego krwi, a nawet udary mózgu.
Medykamenty na przeziębienie wykorzystywane są także do produkcji substancji psychoaktywnych, stosowanych głównie przez młodzież. Małe dawki mają temu zapobiegać. Dla nieświadomych pacjentów obostrzenia są jednak dodatkowym problemem. Szczególnie kiedy leków nagle potrzebuje cała rodzina, a w mieście dyżuruje tylko jedna apteka.
- Te zasady to przykład negatywnie działającego prawa w słusznej sprawie - nie ma wątpliwości dr Leszek Borkowski, specjalista farmakologii klinicznej. - Moim zdaniem, rozwiązanie problemu jest proste: lekarstwa, które zawierają „szkodliwe” substancje, powinny być dostępne jedynie na receptę, a do samoleczenia kataru mogą służyć inne środki, które nie mają ich w swoim składzie - wskazuje.
Walka z masowym połykaniem tabletek
Od stycznia w aptekach są sprzedawane jedynie małe dawki i pojedyncze opakowania popularnych środków na gorączkę, ból i przeziębienie, zawierających kodeinę, pseudoefedrynę i dekstrometorfan. Za złamanie zasad grożą wyjątkowo surowe kary. - Mogą one sięgać nawet 500 tys. zł, a wykrycie nadużyć jest proste, wystarczy żeby kontroler sprawdził historię sprzedaży - mówi Jerzy Jasiński, wiceprezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Krakowie.
Jego zdaniem, ograniczenia to rozsądny krok, bo tego rodzaju leki często są wykorzystywane do produkcji silnych środków psychoaktywnych. Przyznaje jednak, że część pacjentów ustawiając się w kolejce do okienka w aptece nie zdaje sobie sprawy, że farmaceucie nie wolno wydać całego zestawu potrzebnych leków. - Problem pojawia się np., kiedy jednocześnie chorują mama i dziecko - wskazuje.
Małe dawki i pojedyncze opakowania mają zapewnić, że popularne medykamenty będą wykorzystywane jedynie do leczenia i w sposób bezpieczny dla pacjentów, którzy wyjątkowo chętnie po nie sięgają. W zachodniej Europie tego rodzaju regulacje obowiązują już od dawna. W Wielkiej Brytanii dawkę pseudoefedryny dostępną bez recepty ograniczono w 2008 roku, środki zawierające dekstrometorfan na Wyspach Brytyjskich i w Irlandii wydawane są jedynie na wskazanie lekarza, a w Szwecji i Finlandii w ogóle wycofano je z obrotu.
Bardziej liberalne niż w innych europejskich krajach są także polskie przepisy dotyczące lekarstw dostępnych poza apteką. Obecnie na sklepowych półkach jest miejsce dla środków, które mogą zawierać blisko 50 różnych substancji czynnych. Wyjątkowo łatwy dostęp prowadzi do ich nadużywania i stosowania bez konsultacji z fachowcami. Ministerstwo Zdrowia chce to zmienić i planuje ograniczenia w handlu pozaaptecznym. Z supermarketów i stacji benzynowych mają zniknąć m.in. popularne leki na zgagę i ból gardła, krople do oczu i środki zawierające witaminę C. Poza apteką nadal będzie można kupić część środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych, ale ich dawki i opakowania mają być mniejsze i służyć jedynie do doraźnej pomocy.
WIDEO: Dlaczego kupujemy tyle leków bez recepty?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news