Lekarz na słupskim SOR-ze nie zbadał bezdomnego pacjenta, który wypadł z okna. Zarząd szpitala już zwolnił medyka.
- Mój 43-letni brat trafił w minionym tygodniu na szpitalny oddział ratunkowy po tym, jak wypadł z okna na trzecim piętrze. Owszem, był pod wpływem alkoholu, ale lekarz nawet go nie zbadał, tylko od razu odesłał karetką na izbę wytrzeźwień. Jednak stamtąd karetka znów odwiozła go do szpitala, bo brat nie mógł chodzić, był poobijany. Wówczas ten sam lekarz, który przyjmował brata wcześniej, stwierdził, że nie widzi żadnych obrażeń i odesłał go do domu - opowiada pan Sebastian ze Słupska. - Jednak ponieważ brat nie ma stałego meldunku ratownicy z karetki zawieźli go do siostry, gdzie zostawili pod opieka małoletniego siostrzeńca - mówi słupszczanin.
Dodaje, że to nie koniec historii, bo gdy 43-latek zaczął wymiotować, rodzina znów wezwała karetkę, która zabrała mężczyznę na SOR. I tam historia się powtórzyła. Ten sam lekarz znów miał odesłać pacjenta do siostry.
- Dopiero kolejnego dnia, gdy znów przejęci stanem brata wezwaliśmy pogotowie, przyjęto go do szpitala i w trybie pilnym, po interwencji koordynatora SOR, zrobiono niezbędne badania - mówi pan Sebastian.
Okazało się wówczas, że 43-letni pan Zbigniew ma złamany mostek, połamane żebra, uraz bioder uniemożliwiający chodzenie i silne stłuczenia na ciele.
- Nie mogę się pogodzić z tym, jak potraktowano mojego brata. Owszem, on nie ma domu, był pijany, ale to jest człowiek, któremu należy się ludzkie traktowanie - mówi zdenerwowany słupszczanin. - Słyszałem od innych pacjentów, że to nie pierwsze takie zachowanie tego lekarza, dlatego nie zostawię tego tematu. Jak można nie diagnozować ludzi, którzy trafiają do szpitala po wypadku?!
Pan Sebastian wraz z rodziną napisał skargę na lekarza z SOR-u do zarządu szpitala. Zapowiedział też, że złoży w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu niedopełnienia obowiązków przez lekarza.
Szpital na skargę zareagował bardzo szybko, niemal natychmiast zwolnił lekarza, który prawdopodobnie dojeżdżał na dyżury do Słupska z innego miasta.
- Ubolewamy, że do takiej sytuacji doszło. Jest niedopuszczalna i sprzeczna ze standardami obowiązującymi w naszym szpitalu - informuje Elżbieta Gryko, rzeczniczka szpitala. - Dlatego spotkała się z natychmiastową reakcją. Gdy tylko zarząd szpitala dowiedział się o niej, ze skutkiem natychmiastowym rozwiązał umowę z tym lekarzem. Nie jest on już pracownikiem szpitala. Nie pozostaje nam nic innego, jak przeprosić pacjenta za zaistniałą sytuację.