Lekarz rodzinny poszukiwany nie tylko w regionie
Lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej ciągle jest za mało. Gminy szukają ich w całej Polsce. Kuszą mieszkaniami, nowoczesnymi gabinetami
- Tyle lat mija, tyle rządów się zmieniło, a problemm braku lekarzy i w ogóle służby zdrowia leży - mówi Dorota Głuszka z Zielonej Góry. - Najgorzej jest w mniejszych miejscowościach.
W Ciosańcu (powiat wschowski) lekarza medycyny pracy widziano trzy lata temu. Wtedy to zamknął gabinet, bo sanepid nie chciał dopuścić pomieszczenia do użytku. Mieszkańcy zakasali rękawy i sami wyremontowali lokal, który przeszedł wszystkie możliwe kontrole. Jednak lekarz już nie wrócił.
Sołtys Ciosańca, Maciej Kras przyznaje, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło. - Tylko czasami z gabinetu korzysta pielęgniarka szkolna. Ot, żeby się nie kurzyło... - wyjaśnia. -
W gminie Zwierzyn (powiat strzelecko - drezdenecki) lekarz, który dotąd przyjmował w ośrodku, zakończył działalność w styczniu. Inny, który początkowo zadeklarował, że podejmie pracę, odmówił bez podania przyczyny. Zawarto więc porozumienie z ośrodkiem zdrowia w Starym Kurowie. Pacjentom zapewniono transport. - Tak było przez trzy miesiące, w marcu pracę rozpoczęła lekarka, ale i tak mamy za mało kadry - mówi sekretarz gminy Andrzej Wiśniewski. - Brakuje obsady w dwóch pozostałych ośrodkach: w Górkach i Gościmcu. Mieszkańcy muszą jeździć do Zwierzyna.
Problem miał też Bledzew. Pacjenci pomocy szukali w Skwierzynie.
- W końcu udało się nawiązać współpracę z firmą lekarską z Łodzi, lekarze stamtąd pracują u nas, gmina wynajmuje im mieszkanie - mówi sekretarz Wojciech Andrzejewski. Bez lekarza jest też przychodnia w Koninie Żagańskim (pow. żagański).
- Jak dzwonię do lekarza rodzinnego, to słyszę w rejestracji, że mam przyjść za tydzień. To kpiny - zauważa Stefania Rokicka z Zielonej Góry. \
P.o. dyrektora lubuskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, Piotr Bromber, przyznaje, że jest problem z zapewnieniem świadczeń zdrowotnych przez specjalistów medycyny rodzinnej. Trzeba też mieć świadomość, że populacja lekarzy się starzeje, średni wiek lekarza w POZ to około 53 lata, maksymalny - 83 lata. W Zielonej Górze pracuje 125 lekarzy rodzinnych, a średni wiek wynosi 48 lat, w Gorzowie Wlkp. liczby te wynoszą: 118 i 53. Najmniej zatrudnionych jest w powiecie sulęcińskim - 19 lekarzy, których średni wiek to 55 lat oraz wschowskim - 23, a średni wiek - 55 lat. W powiecie świebodzińskim i żagańskim średnia wynosi 58 lat.
Pod względem liczby lekarzy na 10 tysięcy mieszkańców Lubuskie zajmuje przedostatnie miejsce w Polsce (dane z 2014 r.) Nadzieja w medycynie na Uniwersytecie Zielonogórskim?
- Zwróciliśmy się do studentów pierwszego roku z prośbą o wypełnienie ankiet. W badaniu udział wzięło 43 z 60 żaków - mówi P. Bromber. - Tylko jedna osoba jest zainteresowana specjalizacją - medycyna rodzinna. Pozostali myślą o chirurgii, neurochirurgii, kardiologii, pediatrii.
Klaudia Szwakop przyznaje, że większość osób wiąże swoją przyszłość z pracą w szpitalu.
Podobnie uważa Marta Sobczyńska, która dodaje: - Medycyna rodzinna jest szeroką dziedziną. Można się dokształcać w wielu kierunkach, ale żadnego się nie zgłębia - podkreśla. - Jest mniej możliwości udziału w międzynarodowych konferencjach. Jest też mniejszy prestiż w środowisku medycznym.
Marta Sobczyńska uważa, że w Polsce medycyna rodzinna jest traktowana po macoszemu.
Lekarz rodzinny musi liczyć się z każdym groszem, bo jego praca jest nisko wyceniana. Nie współgra ona z mitem bogatego lekarza, który jeździ najlepszymi samochodami. A przecież każdy chce założyć rodzinę i ją utrzymać.
Studenci medycyny na UZ w badaniu przyznają, że na wybór ich specjalizacji będą miały wpływ: zainteresowania, indywidualne preferencje, ale także brak lekarzy.
Jak podkreśla dyr. Bromber, budujące jest to, że na pytanie o powody wyboru kierunku studiów, padały odpowiedzi: chęć niesienia pomocy innym (19 proc.), zainteresowania (19 proc.), ale także gwarancja zatrudnienia... Zdaniem studentów, lekarz medycyny rodzinnej powinien przede wszystkim być przewodnikiem pacjenta po systemie ochrony zdrowia i autorytetem.
Środowisko lekarzy jest świadome braków. Co poprawiłoby sytuację? Zmniejszenie obciążeń biurokratycznych, podwyższenie finansowania opieki medycznej.
Zdaniem P. Brombera, specjalizację należy uatrakcyjnić, sprawić, że lekarze rodzinni będą się cieszyć większym autorytetem i prestiżem, także w środowisku lekarskim.
- Stąd też organizujemy wspólnie z rektorem UZ, wicewojewodą i przy współudziale organizacji zrzeszających lekarzy w sobotę, 18 bm., w Bibliotece Uniwersyteckiej konferencję nt. Rola lekarza rodzinnego w opiece koordynowanej - podkreśla dyrektor. - Zaproszeni wykładowcy podzielą się spostrzeżeniami m.in. na temat perspektyw rozwoju tej specjalizacji.