Lekarze nie zdradzają, ile płacą im koncerny farmaceutyczne
Ochrona zdrowia. Koncerny farmaceutyczne płacą medykom za wygłaszanie wykładów i przygotowywanie ekspertyz, finansują również ich udział w konferencjach naukowych. Lekarze chętnie korzystają z grubych milionów, ale szczegółów tej współpracy nie chcą ujawniać.
Tylko w ubiegłym roku firmy farmaceutyczne na współpracę z lekarzami z całej Polski wydały 124 mln zł. Szczegółowe raporty dotyczące finansowania przedstawicieli zawodów medycznych i organizacji ochrony zdrowia właśnie po raz drugi w historii opublikowały przedsiębiorstwa zrzeszone w Europejskiej Federacji Przemysłu i Stowarzyszeń Farmaceutycznych. Tzw. kodeks przejrzystości podpisało 34 producentów leków, m.in. Bayer, Roche, GSK.
Ujawnione przez nich dane pokazują, że w 2016 r. z kas koncernów do polskiego systemu ochrony zdrowia trafiło aż 735 mln zł! To o blisko 105 mln więcej niż rok wcześniej. Największą część tej kwoty - 444 mln zł - przekazano na działalność badawczo-rozwojową. Resztę na finansowanie organizacji ochrony zdrowia (m.in. szpitali i stowarzyszeń) oraz medyków.
Tylko co czwarty medyk ujawnił wysokość wsparcia od producentów leków
- Współpracujemy nie tylko z lekarzami, ale także z przedstawicielami innych zawodów medycznych. To kluczowy element naszej działalności, niezbędny, żeby zapewnić rozwój nowych leków i ich skuteczne działanie, z korzyścią dla pacjenta - podkreśla Małgorzata Dziomdziora, ekspert ds. etyki i współpracy Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych Infarma, który odpowiada za wdrożenie kodeksu przejrzystości. - Płacimy lekarzom wynagrodzenia za uczestnictwo w grupach badawczych, analizy czy wygłaszanie wykładów. Opłacamy również udział w konferencjach, które są okazją do podnoszenia kompetencji i zdobywania wiedzy - dodaje.
Producenci leków z własnej kieszeni najczęściej finansują lekarzom właśnie udział w sympozjach naukowych. Ci jednak niechętnie się do tego przyznają. Wielu pacjentów jest bowiem przekonanych, że za tego rodzaju wsparcie medycy rewanżują się sięgając przy wypisywaniu recept po preparaty konkretnego producenta.
W efekcie na ujawnienie swoich nazwisk w ramach kodeksu przejrzystości zdecydowało się zaledwie 23 proc. lekarzy. Reszta szczegóły wolała zataić. - To głupota. Lekarze nie powinni mieć w tej materii nic do ukrycia, w innych krajach są rozliczani ze współpracy z firmami farmaceutycznymi bardzo dokładnie - nie ma wątpliwości prof. dr hab. med. Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
Wśród medyków, którzy postawili na przejrzystość, można znaleźć także przedstawicieli Małopolski. Przekazane im kwoty zaczynają się od kilkudziesięciu złotych, a regionalnemu rekordziście firma Sanofi-Aventis opłaciła udział w zagranicznej konferencji naukowej wyceniony na 30 tys. zł.
Na ujawnienie swoich danych zdecydowało się blisko 660 małopolskich medyków, na których łącznie firmy wydały niecały milion złotych. To zaledwie ułamek puli, która trafiła do tych wolących zachować anonimowość.
- Przejrzystość w tak wrażliwym obszarze, jakim jak ochrona zdrowia, jest szczególnie ważna. Zależy nam, żeby te dane były pełne, ale to wymaga czasu. Medycy cały czas mają sporo wątpliwości, a prawo nie wymusza publikacji szczegółów tego rodzaju współpracy - komentuje Dziomdziora.
34 innowacyjne firmy farmaceutyczne, które podpisały się pod kodeksem przejrzystości, w ubiegłym roku wydały na każdego współpracującego z nimi medyka średnio 2,8 tys. zł.
W większości przypadków to koszty, które koncerny poniosły, opłacając udział w konferencjach i sympozjach naukowych. - Jeśli konferencja jest organizowana przez najbardziej uznane towarzystwa naukowe na świecie, sama opłata rejestracyjna wynosi ok. tysiąca euro. Do tego dochodzą koszty podróży i pobytu, nie każdego na to stać - tłumaczy prof. Andrzej Matyja, szef Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie.
Jego zdaniem pacjenci nie powinni się obawiać, że lekarz, który korzysta ze wsparcia firm farmaceutycznych, będzie częściej stosował preparaty zaprzyjaźnionego producenta. Chorzy mogą za to zyskać, bo to właśnie na tego rodzaju spotkaniach medycy zdobywają wiedzę o najnowszych sposobach leczenia.
Producentom leków coraz bardziej zależy, żeby współpraca z lekarzami nie była owiana tajemnicą. Ci do ujawniania korzyści płynących z kontaktów z branżą podchodzą jednak opornie. W raportach za 2016 r. na publikację swoich danych i wysokości wsparcia zdecydował się zaledwie co czwarty medyk. - To jednak o 1,6 tys. osób więcej niż przed rokiem - podkreśla Małgorzata Dziomdziora z Infarmy. - Zależy nam na informowaniu o zakresie współpracy, bo to przekłada się na zaufanie ze strony pacjentów. Jesteśmy pod tym względem pionierami, a naszym śladem zamierzają pójść m.in. producenci leków generycznych - dodaje.
W Polsce publikowania takich danych nie wymuszają żadne przepisy, tak jak dzieje się to np. w USA, Francji, Danii czy Holandii. Kodeks przejrzystości jest własną inicjatywą innowacyjnych firm farmaceutycznych, których udział w polskim rynku producentów leków oceniany jest na ok. 53 proc. Na umieszczenie swojego nazwiska w cyklicznie publikowanych raportach medycy muszą jednak wyrazić zgodę, co na razie robią bardzo niechętnie.
Na transparentność stawiają za to organizacje ochrony zdrowia, również wspierane przez koncerny farmaceutyczne. W 2016 r. na konta małopolskich szpitali czy stowarzyszeń, które odtajniły dane, trafiło łącznie ponad 13 mln zł. Najwięcej zyskał Szpital Uniwersytecki w Krakowie, który od dwunastu firm otrzymał darowizny o wartości ponad 4 mln zł. Były to głównie leki.
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto