W szpitalach i przychodniach regionu brak rąk do pracy w SOR, lekarzy rodzinnych i pediatrów. Medycy częściej wybierają wyjazdy za granicę, choć u nas mogliby zarabiać 15 tys. zł miesięcznie
Sięgające nawet kilkunastu tysięcy złotych pensje nie są wystarczającą zachętą dla wielu młodych lekarzy, którzy po studiach i specjalizacji zazwyczaj decydują się na pracę z dala od Tarnowa i mniejszych miast w okolicy. Między innymi z tego powodu w szpitalach i przychodniach brakuje specjalistów i nie ma kto leczyć chorych.
W Szpitalu im. Edwarda Szczeklika w Tarnowie z otwartymi rękami przyjęliby internistów, a w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Łukasza - chirurgów naczyniowych i pediatrów. Największe potrzeby są jednak na Specjalnym Oddziale Ratunkowym.
- Ilu byśmy lekarzy przyjęli na SOR, to wciąż będzie za mało. Tu braki są na okrągło - przyznaje Anna Czech, dyrektor „Łukasza”.
Dziennie na tamtejszy SOR trafia ok. 150 pacjentów. Większość stanowią osoby ze złamaniami i urazami, którymi - z powodu braków kadrowych na oddziale ratunkowym - zajmują się w miarę możliwości medycy pełniący w danym dniu dyżury na oddziałach ortopedycznych.
- Lekarze są przemęczeni. Kto by nie był w sytuacji, gdy 24-godzinne dyżury wypadają im przez 10-15 dni w miesiącu, czyli nawet co drugi dzień? - zauważa Norbert Januszek, kierownik SOR w Szpitalu św. Łukasza. Dodaje, że praca do wdzięcznych nie należy, gdyż pacjenci niejednokrotnie są pijani, agresywni i wulgarni, a to nie ułatwia ich diagnozowania i leczenia.
Z brakiem lekarzy na szpitalnym pierwszym froncie, poza „Łukaszem”, boryka się większość placówek medycznych w regionie. Część z nich z braku własnej kadry ratuje się umowami z lekarzami z innych miast, którzy niejednokrotnie pełnią dyżury wymiennie, w kilku placówkach w całej Małopolsce. A to negatywnie odbija się na efektach ich pracy.
Na drugiej pozycji listy najbardziej poszukiwanych profesji w naszych szpitalach są pediatrzy. - To specjalizacja, która w pewnym okresie została bardzo zaniedbana i dzisiaj mamy tego efekty. Nowych lekarzy o tej specjalności jest niewielu, o wielu za mało w stosunku do zapotrzebowania - zauważa Tomasz Kozioł, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Tarnowie. Jego zdaniem luki tej nie załatają nawet próby przejmowania ich zadań przez lekarzy rodzinnych. - To zły kierunek i nie wróżę mu powodzenia. Pediatra ma inną wiedzę i kwalifikacje, więc trudno go zastąpić - zauważa.
Pieniądze, które oferują lekarzom szpitale, nie są małe. Dyrektorzy nie chcieli wczoraj mówić o oferowanych kandydatom stawkach, tłumacząc się tym, że z każdym uzgadniane są one indywidualnie.
Nieoficjalnie udało nam się jednak dowiedzieć, że początkujący medycy mogą liczyć na pobory wynoszące nawet 5 tys. zł. Bardziej doświadczeni są w stanie zarobić w miesiącu 15 tys. zł. Najlepiej opłacani są w tym momencie lekarze rodzinni.
- Niektórzy wolą wybrać oferty przychodni, bo te są im w stanie zaoferować atrakcyjniejsze warunki niż szpitale, a poza tym praca jest lżejsza - zauważa Jarosław Kycia, dyrektor szpitala w Bochni.
Inni wybierają pracę w dużych miastach i ośrodkach klinicznych, bo prościej i szybciej mogą w nich zdobyć potrzebną specjalizację, niż praktykując w szpitalach powiatowych.
Z kolei po uzyskaniu specjalizacji nierzadko decydują się na wyjazd za granicę, gdzie mogą liczyć na znacznie lepsze warunki zatrudnienia niż w Polsce. Zjawisko to mają ograniczyć zmiany w przepisach, które zobowiązywać będą przyszłych specjalistów do przepracowania określonego czasu w Polsce, w systemie ubezpieczeń zdrowotnych.
- Zatrudnienie lekarzy, zwłaszcza tych z bogatym doświadczeniem i wyrobioną renomą, nie jest łatwe, ale nam się to z mozołem udaje. Zabiegamy jednak przede wszystkim o młodych, oferując im atrakcyjne warunki wyrobienia specjalizacji. Ostatnio w ten sposób pozyskaliśmy medyka aż z Płocka - mówi Tomasz Olszówka, prezes Centrum Zdrowia Tuchów.