Lekarze z Łodzi uratowali mu płuco, które inni chcieli usunąć
Rok temu prawie pogodził się z utratą części płuca, które zaatakował nowotwór. Przejechał pół Polski, żeby je uratować i wykorzystać szansę na normalne, zdrowe życie. Dali mu ją lekarze ze szpitala im. WAM w Łodzi, a on dziś mówi im po prostu "dziękuję". - To wielkie szczęście, że trafiłem w ręce tych specjalistów - przyznaje Jarosław Lewandowski z Gdańska.
Wszystko zaczęło się od nawracających stanów zapalnych lewego płuca, z powodu których pan Jarosław leczył się od kilku lat. To inżynier zarządzający firmą w Trójmieście. W ubiegłym roku, gdy trafił do pomorskiej kliniki chorób płuc, wykryto u niego guza w oskrzelu dolnego płata lewego płuca.
- Nie było wątpliwości, że to nowotwór. Lekarze podjęli decyzję o wycięciu guza wraz z dolnym płatem płuca. Decyzja, choć radykalna, była dla mnie zrozumiała, bo tak zwyczajowo postępuje się w podobnych przypadkach - mówi Jarosław Lewandowski.
Pacjent nie czekał jednak biernie w łóżku szpitalnym na operację. Czytał publikacje naukowe o raku płuca i nieoperacyjnym leczeniu. To wtedy dowiedział się o specjalistach ze szpitala klinicznego im. WAM w Łodzi. Napisał do nich maila. Łódzcy lekarze zainteresowali się jego przypadkiem i przyjęli do swojej Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej, Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej na leczenie.
Czytaj też: Przy szpitalu im. WAM w Łodzi powstanie Ponadregionalne Centrum Zabiegowe
- Pacjentowi groziła niedodma, czyli niewystarczające wypełnienie płuca powietrzem. Zmiana rozrastała się, co groziło usunięciem nawet całego płuca - mówi prof. Sławomir Jabłoński, kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej, Ogólnej i Onkologicznej w szpitalu im. WAM. - Pobraliśmy wycinek do badania histopatologicznego, a gdy wyniki wskazały, że nie ma komórek nowotworu złośliwego, postanowiliśmy spróbować uratować pacjentowi ten płat płuca, wykonując tzw. zabieg wewnątrzoskrzelowy.
Polega on na usunięciu guza poprzez bronchoskopię interwencyjną, w połączeniu z trzema różnymi metodami. Guz był na zmianę wypalany i wymrażany.
- Najpierw użyliśmy pętli diatermicznej, czyli elektrody zakończonej tak jak lasso, którą „zarzuciliśmy” na guza i odcięliśmy go z pomocą prądu elektrycznego. Następnie do usunięcia resztek guza użyliśmy kriosondy zasilanej ciekłym azotem, co pozwoliło wymrozić i wyrwać tkankę. Na koniec wykorzystaliśmy bimer argonowy, również wprowadzony przez bronchoskop. Ta metoda to rodzaj diatermii, co mówiąc w dużym uproszczeniu, jest niszczeniem zbędnej tkanki wysoką temperaturą - wyjaśnia prof. Sławomir Jabłoński.
Zobacz: Nowatorska operacja w szpitalu im. WAM w Łodzi. Stenty pozwolą lepiej oddychać [FILM]
Łódzcy lekarze dzięki temu uratowali całe lewe płuco pacjenta.
- Podczas ostatniej kontrolnej bronchoskopii w szpitalu oglądałem z lekarzami moje oskrzele na monitorze. Po guzie nie ma nawet śladu! Wróciłem do Trójmiasta, jestem w pełni aktywny zawodowo, uprawiam sport, wszystko wróciło do normy. Lekarze całkowicie bezboleśnie przywrócili mnie do życia. Cieszę się, że są tacy specjaliści, którzy potrafią pochylić się nad pacjentem i choć są chirurgami, to skalpel nie jest ich jedynym narzędziem pracy - podkreśla pan Jarosław.
Czytaj też: American dream w łódzkim szpitalu
Rak płuc |
To jeden z najgroźniejszych i najczęściej diagnozowanych nowotworów w Polsce - ok. 21 tys. osób rocznie. Wśród wszystkich chorych, u których wykryto zmiany onkologicznie, co piąty mężczyzna i co 10. kobieta ma raka płuca. Nowotwór ten jest też najczęstszą przyczyną śmierci wśród wszystkich pacjentów onkologicznych. Powoduje więcej zgonów niż rak piersi, prostaty i jelita grubego łącznie. Ryzyko raka płuca jest u mężczyzn trzy razy większe niż u kobiet. Na wyleczenie mają szansę ci, którzy zostaną zdiagnozowani wcześnie - na etapie, gdy nowotwór może być usunięty operacyjnie. W Polsce dostępność do wysokospecjalistycznego leczenia raka płuca jest mniejsza niż w większości krajów rozwiniętych. |