Lepiej, by szpital nie był w dwóch miejscach?
- Oddział wewnętrzny w Gubinie, a zabiegowy w Krośnie? A co jak będzie jakiś nagły przypadek? 20 minut jazdy do Krosna - mówi dr Zygfryd Gwizdalski.
Czas leci, a uruchomienie szpitala w Krośnie Odrzańskim i w Gubinie wydaje się być odległe. W minionym tygodniu w starostwie odbyło się spotkanie w sprawie lecznicy.
- Było to kolejne robocze spotkanie dotyczące funkcjonowania szpitala w powiecie krośnieńskim - odpowiada krótko Joanna Branicka, rzecznik wojewódzkiego oddziału NFZ w Zielonej Górze.
- Wszystkim zależy aby planowane rozpoczęcie działalności Zachodniego Centrum Medycznego nastąpiło jak najszybciej. Szpital w powiecie krośnieńskim jest bardzo potrzebny mieszkańcom - dodaje.
O planach informowaliśmy już wcześniej, ale nie wszystkim wprowadzane zmiany się podobają. Podział oddziałów oraz wymienność pracowników krytykuje były kierownik lecznicy w Gubinie i emerytowany lekarz, Zygfryd Gwizdalski.
- Każdy oddział ma swoją specyfikę. Jedna pielęgniarka będzie musiała wiedzieć gdzie się wszystko znajduje. W całym szpitalu. To przecież niemożliwe- zaznacza Z. Gwizdalski.
- Nie rozumiem również, dlaczego planuje się prowadzenie oddziału wewnętrznego w Gubinie, a OIOM-u w Krośnie Odrzańskim. Co jeśli komuś z Gubina będzie potrzebny nagły zabieg? Trzeba będzie gnać do Krosna. Kilkadziesiąt minut straconego i cennego czasu - uważa emerytowany lekarz.
Dodaje, że możliwe jest zorganizowanie szpitala w dwóch miastach, ale nie w taki sposób.
Prezes Zachodniego Centrum Medycznego, Wojciech Włodarski zaznacza, że długo zastanawiano się nad koncepcją nowego szpitala.
- To najbardziej optymalne rozwiązanie, biorąc pod uwagę warunki i oczekiwania wspólników. Proszę sobie przypomnieć, że w podobnej formie miał funkcjonować 105 Szpital Wojskowy w Żarach. Tylko, że tam na zabiegówkę byłoby jeszcze dalej - przypomina prezes.
- To oznacza, że nawet bardziej doświadczeni menadżerowie, niż ja, zakładali taką możliwość - dodaje.
Podkreśla również, że niemożliwe byłoby w osobnych miejscach uruchomienie dwóch bloków zabiegowych.
- To powielanie oddziałów. Niemożliwe. Ponadto na razie walczymy o odpowiednie pieniądze na uruchomienie szpitala od podstaw - zaznacza Włodarski.
Włodarski dodaje jednak, że oczywiście są pewne ryzyka, które trzeba będzie niwelować. Nie ukrywa, że dużo łatwiej byłoby, gdyby pogotowie podlegało pod szpital. - W załodze byliby nasi lekarze i ratownicy, którzy najlepiej oceniliby stan pacjenta i zdecydowaliby, do której placówki należy go przetransportować - wyjaśnia W. Włodarski.
Dlatego też Zachodnie Centrum Medyczne liczy na zapowiedzi rządowe, dotyczące prowadzenia ratownictwa medycznego przez podmioty publiczne.
- Dokładniej nie przez prywatne przedsiębiorstwa, które stawiają na zysk - zaznacza prezes ZCM.