Leśniczy z Książenic kocha drapieżne ptaki. Pracuje z nimi już 30 lat
W zaroślach widać ruch. Bażant, po przebrnięciu przez gąszcz paproci wychodzi na otwartą przestrzeń. Nie widzi niebezpieczeństwa. W tym momencie z góry uderza w niego z impetem jastrząb. Bażant jest jego zdobyczą. Jastrząb siedzi na bażancie i czeka na człowieka – sokolnika. O tym, czym zajmuje się sokolnik i jak pracuje się z ptakami drapieżnymi opowiada Tomasz Majer, leśniczy z Książenic, którego pasją już od 30 lat jest sokolnictwo.
Tomasz Majer rozpoczął pracę z ptakami drapieżnymi ok. 30 lat temu, od razu po studiach w Krakowie, gdzie prz wydziale znajdowała się sokolarnia. Na zakończenie studiów od swojego profesora otrzymał pierwszego ptaka drapieżnego – jastrzębia gołębiarza. - Dostałem tego ptaka w prezencie od pana profesora Bonczara po zdaniu wszystkich egzaminów sokolniczych. To był piękny gest z jego strony. Ten ptak wymagał ułożenia, niezły był z niego dzikus – wspomina Tomasz Majer. Ptaki drapieżne właśnie należy ułożyć, a nie wytresować jak psa. – Nie da się ich wytresować, bo to dzikie zwierzęta. Układanie natomiast polega na regulacji wagi ptaka, a tym samym umiejętnym manewrowaniu między stanami głodu i sytości. Kiedy ptak jest najedzony, nie ma szans, aby słuchał człowieka. Współpracować będzie tylko, gdy jest głodny i może zyskać pożywienie przez współdziałanie z człowiekiem – wyjaśnia Tomasz Majer.
Sokolnictwo ma kilka celów. Pierwszym i podstawowym jest opieka, ochrona i rozmnażanie ptaków drapieżnych. - Staramy się reintrodukować ptaki, które w naturze wymarły. Dotyczy to w naszym kraju głównie sokoła wędrownego. Zależy nam też na zwiększaniu populacji w hodowli wolierowej. Naszym głównym działaniem i pracą jest natomiast ochrona lotnisk. Na czynnych lotniskach niekiedy dochodzi do zgromadzeń ptaków, które żyją w stadach, np. gawronów, wron, mew czy gołębi. Przy pomocy ptaków drapieżnych sokolnicy odstraszają te ptaki – wyjaśnia Tomasz Majer. Częsta obecność ptaka drapieżnego na lotnisku powoduje, że inne ptaki omijają to miejsce. Ma to ogromny wpływ na bezpieczeństwo samolotów. W pamiętnym wypadku airbusa A320, który musiał awaryjnie lądować na rzece Hudson w Nowym Jorku w 2009 roku, w silniki maszyny wleciało stado bernikli kanadyjskich. Obecnie każde lotnisko zatrudnia sokolnika, by uniknąć niebezpieczeństwa. Również lotnisko w Pyrzowicach ma swojego sokolnika, jest nim Sławomir Sularz, który kilka lat temu również pojawił się na rynku w Rybniku, by z pomocą ptaków drapieżnych przepłoszyć stamtąd gołębie. Na lotnisku w Krakowie-Balicach pracuje natomiast Marcin Bonczar, syn wspomnianego prof. Zbigniewa Bonczara.
Ostatnim i mocno zmarginalizowanym celem sokolników jest polowanie z ptakami. - To stara tradycja, bo ptaki pomagały zdobywać pożywienie ludziom już od czasów starożytnych. Polować można w okresie od 1 października do końca lutego, polujemy tylko na bażanty i zazwyczaj samodzielnie. Nie ma możliwości, aby jednocześnie polowali myśliwi z bronią i sokolnicy. Po udanym polowaniu ptak zawsze musi otrzymać nagrodę, sokolnik zawsze w torbie ma kawałki mięsa dla ptaka – tłumaczy leśniczy z Książenic. Wokół jego leśniczówki można również podziwiać daniele, które mają swoją wielką zagrodę. W grudniu w tym miejscu swój teledysk nakręcił rybnicki zespół Chwila Nieuwagi.