Letni kryzys dotyka nie tylko kolejarzy i pasażerów
Lato w pociągu może być chłodne i spokojne. Nie to co lato w mieście. Serio! Oczywiście, gdy pociąg ma dobrą klimę i jest w miarę nowy. Ale przychodzi dzień kryzysu, jak w piątkowy poranek. Pamiętacie żółty skład - elektryczny Impuls z Newagu, który w 2013 roku uzyskał rekordową w Polsce prędkość 211,6 km/h? Otóż ta właśnie maszyna, jako składnik floty Kolei Dolnośląskich, wyjechała z legnickiej stacji w stronę Wrocławia i po kilometrze stanęła.
Przez godzinę maszyniści biegali, coś włączali i wyłączali. Resetowali pociąg niczym laptopa. A ten ani drgnął. Wreszcie się poddali. Przyjechał zastępczy skład, do którego przeprowadzono pasażerów i odwieziono ich z powrotem na stację w Legnicy. Tu czekał już inny pociąg do Wrocławia, więc cała sprawa zakończyła się tylko wydłużoną o 70 minut podróżą. Pasażerowie zachowali do końca pogodę ducha, a niektórzy przespali oczekiwanie na decyzje KD w zepsutym pociągu, gdzie - ponoć - nawalił hamulec. Zresztą poranni pasażerowie nie są skorzy do awantur. Co nie znaczy, że kolejarze zrobili wszystko co w ich mocy. Nie informowali ludzi o tym, co się dzieje, choć jest nagłośnienie. Spóźnienie przekroczyło godzinę, ale nie zaproponowano np. butelki wody mineralnej. Wszak mamy lato, upały... Nikt nie szepnął magicznego słówka „przepraszamy”. A ludzie spóźnili się do pracy. Nie ma jednak tego złego... Zepsuty pociąg pewnie trzeba będzie odstawić na dłużej do mechaników. I może przy okazji naprawią ostatnią parę drzwi, które nie otwierały się w tym Impulsie, jak meldują pasażerowie, oddwóch tygodni?
Dłuższy, bo dwutygodniowy kryzys letni przeżywają mieszkańcy Nowej Rudy-Słupca. Dawnym i zapomnianym już w wielu miastach zwyczajem zakręcono im dopływ ciepłej wody pod hasłem letnich remontów. Świecka tradycja liczy sobie już z pół wieku i nijak nie można w Nowej Rudzie od niej odejść. Ciepłownicy chcą sobie obejrzeć rury, kotły, a mieszkańcom pozostaje podgrzewanie wody do kąpieli na gazowych (elektrycznych) kuchenkach. Ludzie zastanawiają się, czy ten ceremoniał ciepłowników musi trwać aż tak długo. Zwłaszcza, że w wielu innych miastach potrafią to zrobić szybciej, albo w ogóle nie wyłączać ciepłej wody.
Upały pewnie są winne temu, że aż tak wysoko podskoczył wskaźnik optymizmu w urzędzie wojewódzkim. Ogłoszono, że w przyszłym roku będzie od państwa na remonty zabytków dwa razy więcej pieniędzy niż teraz. Brzmi dumnie. Ale te „dwa razy więcej” to 1,6 mln zł. A zapomniano podać, że w tym roku pójdzie na ten cel dla naszego regionu 70 mln zł z Unii Europejskiej.
Lato, lato, a bociany już szykują się do... odlotów! W każdym razie myślą o ich długiej trasie na Południe opiekunowie „bocianiego przedszkola” przy zoo w Goerlitz. Przebywają tam ptaki, które miały pecha. Jest m.in. bocianie rodzeństwo, które spadło z 15 m, gdy jakiś obcy agresywny bociek wywołał w ich gnieździe turbulencje. Trzy inne małe bociany trafiły do przedszkola, bo jeden z rodziców złamał nogę i nie był w stanie opiekować się potomstwem. Teraz nabierają wagi i trenują. Jak złapią formę, to pewnie już będzie ten czas, by zwrócić dzioby na Południe. Śladem lata.