Lew, futrzaki i blondynka [OPINIA, MINĄŁ TYDZIEŃ]
No, to po pięciu latach znów zawrzało w Toruniu. Poprzednio poszło o przyszłość Domu Harcerza. Potem niektórzy wieszczyli strajk kierowców MZK. Bądźmy jednak szczerzy - w toruńskich warunkach na takie akcje w miejskich spółkach szans nie ma. Mamy za to akcję dotyczącą przyszłości schroniska dla zwierząt. Czyli manifestację uliczną, burzliwe posiedzenie komisji Rady Miasta, konferencje prasowe. I jak tu narzekać na stan demokracji w samorządzie Torunia?
W kwestii schroniska zawrzało na tyle, że do akcji włączyli się politycy. Głosu nie mogli nie zabrać radni opcji tej i tamtej. Największą czujność zachował jednak poseł PiS Krzysztof Czabański. Ten, który w niedawnym rankingu „Nowości” najskuteczniejszych toruńskich lobbystów w Sejmie dostał najniższą ocenę. Za to jego troska o los zwierząt jest bezdyskusyjna. Pierwszy wsparł obrońców schroniska, poza tym walczy jak lew o nową ustawę o ochronie zwierząt. I odpuścił nawet zakaz hodowli futrzaków, by do końca tej kadencji ją w Sejmie przeforsować. Cóż, tacy wrażliwcy też się w PiS zdarzają.
Z PO w akcji schroniskowej zaistniał wiceprezydent Andrzej Rakowicz. Reprezentował toruńską władzę wykonawczą na wspomnianym posiedzeniu komisji. I podobno podpadł niektórym radnym PO, bo był za mało „po linii i na bazie”. Aż zaczęli się ponoć zastanawiać, czy jest godzien być „ich” wiceprezydentem. Ciekawe to dywagacje, skoro PO ciągle nie dopięła współpracy z prezydentem Zaleskim.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień