Liczą na to, że rezerwaty przyrody przyciągną turystów
- Wieże widokowe na skraju rezerwatów mogą stać się produktem turystycznym - uważa RDOŚ. Pierwsza już jest.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku chce pokazać atrybuty pomorskich rezerwatów przyrody. W życie wprowadza program, który polega na tworzeniu szlaków pieszych, rowerowych lub konnych wraz z wieżami obserwacyjnymi. W założeniu ma to pozwolić na wykorzystanie ich walorów turystycznych, przy jednoczesnym przestrzeganiu wszystkich obostrzeń i ograniczeń związanych z wchodzeniem i penetracją chronionych terenów.
W piątek rozmawiano o tym na konferencji zorganizowanej w gminie Krokowa w powiecie puckim. To między innymi na jej terenie występuje rezerwat „Bielawa”, którego obszar to przeszło 721 hektarów. „Bielawa” jest jednym z głównych w regionie miejsc sezonowych koncentracji żurawi, jednym z dwóch znanych w Polsce miejsc lęgowych łęczaka, żerowiskiem dla majestatycznego orła przedniego. Jest też ważnym miejscem odpoczynku ptaków migrujących.
Jedna platforma do obserwacji już jest. Właśnie została udostępniona. Jej budowę w kwocie około 40 tysięcy złotych wsparł Wojewódzki Fundusz Gospodarki Wodnej i Ochrony Środowiska. Kolejne, również zlokalizowane na obrzeżach rezerwatu i zakamuflowane, mają pojawić się w dalszej kolejności. W zamyśle będzie to szansa rozwojowa dla tej części Pomorza.
RDOŚ liczy, że rezerwaty przyrody przyciągną w ten rejon turystów, którzy chcą obcować z naturą. Mówiła o tym w piątek Danuta Makowska, regionalna dyrektor ochrony środowiska w Gdańsku.
- Rozwój regionalny może opierać się na produktach przyrodniczych, pod warunkiem że się ich nie niszczy - podkreśliła.
Z tym jest jednak problem. Niemal w każdym ze 133 rezerwatów w Pomorskiem kłopotem jest podrzucanie śmieci, kłusownictwo, zbieranie runa leśnego czy quady. Z częścią z tych problemów strażnicy - również ci społeczni - jakoś sobie radzą. Jak zaznaczali pracownicy „Bielawy”, podstawą musi być edukacja.
Ale władze gmin, które sąsiadują z terenami chronionymi, mówią o ograniczeniach inwestycyjnych. Tak jest w przypadku gminy Smołdzino, której większość terenu stanowi park krajobrazowy. Smołdzino czeka na ustawę rekompensacyjną. Podobnie gmina Krokowa, choć - jak zaznaczają jej władze - „rezerwat jest OK”.
- Dla nas takie sąsiedztwo jest problemem - powiedział „Głosowi” przysłuchujący się konferencji Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby, gdzie z jednej strony jest Rezerwat Przyrody Mierzeja Sarbska, a z drugiej obszar Natura 2000. - Termin „ochrona” jest nieraz nadużywany, przez co spowalnia, a czasem wręcz zatrzymuje rozwój miasteczek bazujących głównie na turystyce - powiedział Strzechmiński.